Los zdarzył, że poznałam czołowe postaci opozycji i „Solidarności". Często przysłuchiwałam się ich dyskusjom. Przeważało w nich nastawienie na dialog. Żadnych odwołań do powstania nie było, ale być może świadomość historyczna Polaków jest powstańczym doświadczeniem determinowana.
Dziś doszło do takiej paradoksalnej sytuacji, że stosunek do powstania stał się emblematem politycznym – kryterium liberalnych bądź konserwatywnych poglądów.
Tak się stało, ale to dobrze, że trwa dyskusja, bo dzięki temu temat powstania żyje. To samo było po filmach Wajdy, choćby po ujęciach pokazujących szarżą ułanów na czołgi w „Lotnej". Były lata dyskusji. Ludzie związani z wojskiem byli obrażeni na Andrzeja, a on sam był przez lata nękany. Powstanie Warszawskie wywołuje podobne emocje. Taka jest rola poświęconego mu muzeum. Jak mówi dyrektor Jan Ołdakowski, póki trwa dyskusja – jest ono potrzebne. Kiedy zaś dyskusja wygaśnie – nadejdzie dzień straszny. Na razie nam to nie grozi. Pracując nad spektaklem „Pamiętnik z Powstania Warszawskiego", każdego dnia widziałam w muzeum tłumy ludzi, rodziny, dzieci. Kolejki do kasy. Również w niedzielę. Nie można mówić o zwiedzaniu – wizyta w tym miejscu wywołuje wielkie emocje. Widziałam ludzi niewidomych, na wózkach, niepełnosprawnych z psami przewodnikami. To muzeum dla każdego. Jak się okazuje, odpowiadające na realną potrzebę.
Z myślą o 70. rocznicy Powstania Warszawskiego przygotowała pani spektakl oparty na „Pamiętniku" Mirona Białoszewskiego. Czym się pani kierowała, wybierając tekst?
Zaczęłam od przejrzenia całkiem sporej literatury dramatycznej. Zajrzałam do kilku sztuk i uznałam, że to się kompletnie nie nadaje dziś do grania. Przejrzałam pamiętniki i dzienniki Marii Dąbrowskiej, Zofii Nałkowskiej, a także generała Andersa. Czytałam książki o miłości w powstaniu, tytuły z prawa i z lewa, w tym tak bardzo krytyczne jak „Obłęd '44" Piotra Zychowicza. W końcu pomyślałam, że przede wszystkim jako artystka chcę zrobić coś, co poruszy widza, a nie przygnębi. Nie mam ochoty na dyskusję polityczną, tylko na pokazanie emocji. Dlatego wróciłam do „Pamiętnika" Mirona Białoszewskiego, bo jest arcydziełem i, jak to bywa w podobnych wypadkach, pokazanie ogółu przez szczegół robi największe wrażenie.