Rzeczpospolita: Niemcy występują w imieniu Unii w negocjacjach z Rosją. Ale czy kanclerz Angela Merkel ma wizję zakończenia konfliktu na Ukrainie?
Gunter Verheugen: Wynegocjowanie porozumienia w Mińsku przez kanclerz Niemiec i prezydenta Francji było bardzo odważną decyzją. Ale Unia nie była widoczna w tym procesie, a to potwierdza ocenę Jeana-Claude'a Junckera, iż nie jest poważnym aktorem na scenie międzynarodowej. Jednocześnie najbardziej zaangażowany do tej pory kraj, Polska, nie został w ten proces włączony. To błąd, bo Polska jest sąsiadem Ukrainy i ma o niej doskonałą wiedzę.
Bez udziału Polski Francja i Niemcy nie wypracują planu rozwiązania kryzysu?
Nie mają całościowego planu ani politycznego, ani gospodarczego. A potrzebujemy czegoś więcej niż zawieszenie broni. Potrzebujemy pokoju. Bez tego transformacja Ukrainy nie będzie możliwa. Unia wzięła na siebie wielką odpowiedzialność. Układ stowarzyszeniowy zawiera bardzo ambitny plan polityczny. Ukraina będzie jednak potrzebowała pełnego zaangażowania ze strony unijnych instytucji. Mam nadzieje, że wszyscy w UE są tego świadomi.
François Hollande twierdzi, że Ukrainie z góry trzeba powiedzieć, iż nie ma dla niej miejsca w NATO. Nicolas Sarkozy dodaje, że nie ma dla niej miejsca także w Unii. To część tego planu?
Niemcy i Francja, ale także inne kraje, mają ugruntowane stanowisko, że NATO nie powinno dalej poszerzać się na wschód. Takie poszerzenie uniemożliwi zbudowanie systemu bezpieczeństwa i współpracy dla całego kontynentu. Gdy idzie o przystąpienie do Unii, to inna sprawa. Tu obowiązuje jasna zasada: każdy kraj europejski, który chce i jest dostatecznie przygotowany, aby przystąpić do Wspólnoty, może to zrobić. Nie mamy monopolu na nakreślenie linii i stwierdzenie, że ten, kto jest poza tą linią, nie jest krajem europejskim. Integracja europejska jest zaproszeniem dla nas wszystkich. A kto może na poważnie wątpić, że Ukraina jest krajem europejskim? Jak jednak pokazał szczyt w Rydze w kwietniu, członkostwo dla krajów Partnerstwa Wschodniego nie jest punktem unijnego planu.
Aby jednak zakończyć ukraiński konflikt, trzeba dojść do jakiegoś kompromisu z Władimirem Putinem.
Ujmę to tak: Rosja nie ma prawa decydować, jaką drogą europejskiej integracji Ukraina chce podążać. Ale nigdy też nie możemy zapomnieć, że Rosja ma uzasadnione interesy, gdy idzie o bezpieczeństwo i więzi gospodarcze. Musimy cofnąć się do 1990 r., kiedy została powołana Karta paryska jako paneuropejska platforma współpracy. To była idea europejskiego domu, w którym wszystkie narody kontynentu mogą razem żyć w pokoju. Takie podejście z jakiegoś powodu się rozmyło. Jego część została teraz wskrzeszona przez kanclerz Merkel, która niedawno wsparła pomysł europejskiej strefy gospodarczej, rodzaju jednolitego rynku, który rozciągałby się od Lizbony do Władywostoku. Dzięki takiemu rozwiązaniu oddalilibyśmy ryzyko nowego podziału Europy na UE i Unię Eurazjatycką. Ale to za mało. Musimy powołać struktury, które rozwiążą problemy całego kontynentu europejskiego: bezpieczeństwa, globalnej konkurencyjności, zmian klimatycznych i bogactw naturalnych.