Środowe wydarzenia na rynku walutowym dobrze wpisują się w nastroje, jakie obserwujemy już od kilku dni. Po raz kolejny mieliśmy więc dolara, który nie zamierza tanio sprzedawać skóry oraz złotego, który nieznacznie przez to tracił na wartości. Po południu nasza waluta osłabiała się wobec dolara o 0,4 proc. i tym samym wycena „zielonego” zbliżała się do poziomu 3,90 zł. Euro drożało o 0,3 proc. do poziomu 4,29 zł. Frank zyskiwał 0,3 proc. i jest coraz bliżej poziomu 4,60 zł.

Dane z USA przeszkadzają złotemu

Wydarzeniem dnia były dane dotyczące inflacji w Stanach Zjednoczonych. Te miały mieszany wydźwięk, ale to wystarczyło, by rynek łaskawszym okiem spojrzał na amerykańską walutę. - Inflacja CPI wyhamowała w sierpniu do 2,5 proc. r/r (oczekiwano 2,6 proc. r/r), ale dane bazowe wskazały na odczyt 3,2 proc. r/r (jak oczekiwano) i przyspieszenie do 0,3 proc. m/m (zamiast 0,2 proc. m/m). Ten ostatni niuans zaważył na odbiorze dzisiejszych danych – te zostały odebrane, jako kolejny spadek szans na mocniejszą obniżkę stóp przez Fed. Szanse na ruch o 50 punktów baz. na posiedzeniu 18 września zeszły do zaledwie 15 proc., a rynek zaczął nieśmiało rewidować też dłuższe oczekiwania (choć tu nadal mamy ponad 100 punktów baz. spadku do końca roku). Dolar zyskał, a rynki akcji poszły w dół - wskazuje Marek Rogalski, analityk DM BOŚ.

Czytaj więcej

Inflacja w USA rozczarowała inwestorów

W czwartek na inwestorów czekają kolejne atrakcje – poznamy decyzję Europejskiego Banku Centralnego w sprawie stóp procentowych. Kolejna obniżka stóp w strefie euro wydaje się być przesądzona, ale ważny będzie również jej wydźwięk i komunikat, który będzie jej towarzyszył.