To oznacza, że tysiące pilotów z ponad 54 linii lotniczych muszą wcisnąć się w 34 symulatory na świecie, aby mogli zasiąść za sterami tych samolotów.
„Boeing zaleca, by wszyscy piloci B737MAX przeszli szkolenie na symulatorze B737MAX przed podjęciem lotów tego samolotu w normalnej pracy” — oświadczył we wtorek 21 stycznia koncern Reuterowi potwierdzając pierwszy raz zmianę swego podejścia. 7 stycznia koncern zalecił symulatory, ale nie sprecyzował, jakiego typu.
Funkcjonujące obecnie 34 symulatory MAX-ów produkowane odrębnie przez kanadyjską firmę CAE i dział symulatorów i szkolenia TRU z konglomeratu Textron stanowią niecałą jedną czwartą starszych aparatów do B737 NG, mających homologację urzędów lotnictwa z USA i Europy.
- Brak nowszych symulatorów oznacza, że flota MAX-ów zacznie wolniej wracać na niebo, niż chciałyby tego linie lotnicze — stwierdził Gudmundur Orn Gunnarson z islandzkiego ośrodka szkoleniowego TRU Flight, spółki j. v. linii Icelandair i TRU z Textrona. — Na początku mówiono, że szkolenie na symulatorze nie będzie wymagane. To zmieniło się całkowicie — dodał.
Poinformował, że jego ośrodek dostał więcej zgłoszeń niż zwykle od potencjalnych klientów, linii lotniczych na korzystanie z symulatora B737MAX po komunikacie Boeinga z 7 stycznia.