Boeingi i Airbusy polecą więc w Rosji z podrobionymi częściami i wyłącznie rosyjskim certyfikatami.
A-Technics po tym, jak dostał akceptację od Rosawiacji „będzie mógł przygotować dokumentację do „nieco zmodyfikowanej” produkcji urządzeń dla cateringu, wyposażenia kuchni, kabiny pasażerskiej, w tym foteli, oprzyrządowania kokpitu, sprzętu dla wyjść awaryjnych, izolację dla całej maszyny, wszystkich okładzin i innych kluczowych komponentów - pisze A-Technics w informacji cytowanej przez Interfax. Produkcja będzie prowadzona we współpracy z firmami, które mają certyfikaty Rosawiacji, bądź należąca do Aerofłotu firma zrobi to samodzielnie.
Sankcje wprowadzone przez kraje zachodu po rosyjskiej inwazji na Ukrainę wstrzymały dostawy nie tylko samolotów, przede wszystkim Airbusów i Boeingów, ale także komponentów niezbędnych do ich serwisowania. W tej sytuacji rosyjskie linie uziemiły część maszyn zachodniej produkcji by w ten sposób pozyskać części do utrzymania możliwości operacyjnych dla nowszych maszyn. Nie jest to jednak źródło dostaw na dłuższą metę.
To, dlatego Rosawiacja wydała certyfikaty na produkcję podróbek części i otrzymało już 6 firm, w tym A-Technics. Żadna z maszyn, która będzie posiadała podrobione części nie uzyska certyfikatu umożliwiającego wykonywanie operacji na zagranicznych lotniskach, chociaż niektóre kraje - jak np. Malediwy i Seszele bez problemu przyjmują rosyjskie samoloty z turystami.
Rosjanie starali się wcześniej pozyskać oficjalnie certyfikowane części w innych krajach, z którymi utrzymują przyjacielskie stosunki. Jako pierwsi odmówili Chińczycy. Nie ma też potwierdzenia, że zgodziły się na to Turcja i Indie. Tymczasem, z upływem kolejnych dni wojny w Ukrainie i obowiązującym sankcjom brak części do serwisowania maszyn stał się dotkliwy. Aerofłot już zrezygnował z obsługiwania części swojej siatki sprzed inwazji i podpisał porozumienie z państwowymi kolejami, które przewiozą jego pasażerów.