Ameryka straszy cłami. Latynosi: prawdziwy priorytet Donalda Trumpa

Prezydent grozi wypowiedzeniem w sobotę Meksykowi wojny handlowej. Może tego żałować.

Publikacja: 27.01.2025 17:57

Donald Trump

Donald Trump

Foto: Mandel NGAN / AFP

Tym razem Donald Trump spełnił swoją obietnicę. Wielu uważało, że to Ukraina albo Chiny będę priorytetem jego polityki zagranicznej, jednak prezydent już po zaprzysiężeniu zapowiedział, że nic nie będzie dla niego ważniejsze niż zażegnanie kryzysu na południowej granicy. I natychmiast przystąpił do działania. 

Do zabezpieczenia linii granicznej z Meksykiem Biały Dom wysłał pierwszych 1,5 tysiąca żołnierzy. Na tym etapie ma być ich łącznie 10 tysięcy. To nowość: do tej pory wojsko nie było używane do powstrzymania potoku imigrantów, bo nie pozwala na to prawo.

Czytaj więcej

Meksyk może być pierwszą ofiarą Trumpa

Trump sięgnął tu do fortelu, ogłaszając stan wyższej konieczności z powodu „zalewu” kraju przez nielegalnych przybyszy, nawet jeśli statystyki temu przeczą: w ciągu roku liczba zatrzymanych na przekroczeniu zielonej granicy spadła czterokrotnie. 

Trump chce uczynić z Kolumbii ostrzeżenie dla innych

Do przymusowej deportacji zostały także po raz pierwszy wykorzystane samoloty wojskowe C-17. Dwie takie maszyny wylądowały w Gwatemali. Znacznie gorzej skończył się lot do Brazylii. Z powodu problemów technicznych zamiast w Belo Horizonte samolot musiał wylądować w Manaus w środku Puszczy Amazońskiej. To wtedy brazylijskie władze odkryły, że 88 pasażerów było w nim skutych kajdankami. Prezydent Lula da Silva polecił, aby dalszą część lotu przejęły brazylijskie samoloty wojskowe. – Nie pozwolimy, aby nasi obywatele byli upokarzani – powiedział. To zła wiadomość dla Amerykanów: wśród Brazylijczyków, narodu dumnego, łatwo wywołać antyamerykańskie nastroje. 

Kolumbia to tradycyjnie jeden z najbardziej solidnych sojuszników USA

W niedzielę konflikt przeniósł się do Kolumbii. Tu lewicowy prezydent Gustavo Petro kazał zawrócić dwa kolejne samoloty wojskowe z uchodźcami lecące tym razem do jego kraju. Trump odpowiedział na to groźbą wprowadzenia 25-procentowych, a po tygodniu 50-procentowych ceł. Rzuciłyby one kolumbijską gospodarkę na kolana, bo 1/3 eksportu wysyła ona do USA. I to tym bardziej, że Biały Dom zagroził także wprowadzeniem blokady transakcji finansowych z Bogotą. Po czymś takim Petro dał za wygraną i zgodził się na lądowanie amerykańskich samolotów wojskowych. – Amerykę znowu się szanuje – ogłosił tryumfalnie Trump.

Czytaj więcej

Historyk ustroju: Rządy Donalda Trumpa mogą być katharsis dla świata Zachodu

Kolumbia to tradycyjnie jeden z najbardziej solidnych sojuszników USA. Jego zrażenie może kosztować Waszyngton sporo, tym bardziej w perspektywie rozgrywki z reżimem Nicolasa Madura w sąsiedniej Wenezueli. Wiele zresztą wskazuje na to, że Trump chciał tu zagrać pokazowo, aby skłonić do ustępstw inne kraje, skąd nie chciałyby przyjmować swoich obywateli z USA. Na 14 mln nielegalnych imigrantów tylko niespełna 200 tys. to Kolumbijczycy.

Wprowadzenie karnych ceł na import z Meksykiem doprowadzi do znaczącego wzrostu cen w USA

O powodzeniu planów Trumpa przesądzi rozgrywka z Meksykiem. Prezydent Claudia Sheinbaum nie zgodziła się na lądowanie amerykańskich samolotów wojskowych, choć powiedziała, że „jak zawsze” jej kraj przyjmie meksykańskich imigrantów. Ocenia się, że wśród osób mieszkających w USA bez papierów przynajmniej 4 miliony to Meksykanie. Trump ostrzegł, że jeśli kraj nie będzie w pełni współpracował w sprawie przemytu narkotyków do Stanów i ukróceniu nielegalnego pobytu jego obywateli za północną granicą, wprowadzi o 1 lutego 25-procentowe karne cła. 

Obroty handlowe przez granicę przekraczają jednak 1,2 biliona dolarów przy niemal równym eksporcie i imporcie do i z USA. Meksyk stał się największym partnerem handlowym dla Stanów po tym, jak z powodu wysokich ceł wiele firm z Chin (ale też z Europy Zachodniej) zaczęło przenosić tu produkcję

Stopień zależności Amerykanów od sąsiada z południa jest tak wielki, że zdaniem banku Goldman Sachs prawdopodobieństwo, że Trump spełni w sobotę swoją groźbę, nie wynosi więcej niż 20 procent. Wprowadzenie zapowiadanych ceł spowodowałoby więc znaczący wzrost cen towarów konsumpcyjnych w USA. Na przykład aut średnio o 3 tysiące dolarów, a benzyny nawet o 40 centów za litr. 

Czytaj więcej

Donald Trump swoim podpisem dokonał zmian na mapie świata

Nawet jednak ustępstwo Meksyku w żadnym wypadku nie gwarantowałoby powodzenia planów Trumpa. American Immigration Council ocenia, że operacja wyłapania i deportacji 14 milionów nielegalnych imigrantów zajęłaby dziesięć lat i kosztowałaby bilion dolarów. 

Sam Trump w czasie pierwszej kadencji zdołał deportować około 1 milion osób, dwa razy mniej, niż to się stało w czasie jednej kadencji Baracka Obamy, i pięciokrotnie mniej niż w trakcie jednej kadencji George’a W. Busha. W 2019 roku obecnemu prezydentowi udało się deportować 267 tysięcy osób. To był w jego przypadku rekord. 

Tak się dzieje z powodu ograniczonych możliwości służb federalnych. Ale też limitów prawnych. Zgodnie z nimi władze stanowe nie są zobowiązane do podporządkowania się Waszyngtonowi w sprawach migracyjnych. Trump i w tym przypadku sięgnął do prawnego fortelu. Odwołując się do przepisu jeszcze z końca XVIII wieku, myśli o uznaniu nielegalnych imigrantów za osoby wrogie, które mogą zagrozić bezpieczeństwu kraju. Jest jednak bardzo prawdopodobne, że taka logika zostanie odrzucona przez sądy. 

Ameryka wspiera już od blisko 20 lat „wojnę z narkotykami” prowadzoną przez Meksyk. Waszyngton przekazał na ten cel niemal 1 bilion dolarów

Prezydent wszczął także z konieczności długi proces uznania meksykańskich gangów narkotykowych za organizacje terrorystyczne. To pozwoliłoby na wykorzystanie sił zbrojnych do ich likwidacji. Tyle że Ameryka wspiera już od blisko 20 lat „wojnę z narkotykami” prowadzoną przez Meksyk. Waszyngton przekazał na ten cel niemal 1 bilion dolarów. Jednak ta operacja, która kosztowała życie ponad pół miliona osób, nie przyniosła sukcesu: dziś znaczna część Meksyku pozostaje pod faktyczną kontrolą gangów narkotykowych, które zdołały też skorumpować struktury władzy. 

Tym razem Donald Trump spełnił swoją obietnicę. Wielu uważało, że to Ukraina albo Chiny będę priorytetem jego polityki zagranicznej, jednak prezydent już po zaprzysiężeniu zapowiedział, że nic nie będzie dla niego ważniejsze niż zażegnanie kryzysu na południowej granicy. I natychmiast przystąpił do działania. 

Do zabezpieczenia linii granicznej z Meksykiem Biały Dom wysłał pierwszych 1,5 tysiąca żołnierzy. Na tym etapie ma być ich łącznie 10 tysięcy. To nowość: do tej pory wojsko nie było używane do powstrzymania potoku imigrantów, bo nie pozwala na to prawo.

Pozostało jeszcze 91% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Polityka
DeepSeek. Pekin przejmuje inicjatywę ws. sztucznej inteligencji
Materiał Promocyjny
Gospodarka natychmiastowości to wyzwanie i szansa
Polityka
Grenlandczycy powiedzieli, czy chcą być częścią USA. Sondaż nie zostawia złudzeń
Polityka
Nowy dekret Łukaszenki. Pozwolił Rosjanom brać udział w wyborach
Polityka
Trump rusza do Arktyki – przez Grenlandię
Materiał Promocyjny
7 powodów, dla których warto przejść na Małą Księgowość
Polityka
Serbia: Studenci usunęli premiera. Sytuacja w kraju budzi niepokój nie tylko w Europie
Materiał Promocyjny
Wystartowały tegoroczne ferie zimowe