Pierwsze kadry dokumentu pokazują 20-letnią Marcelę Haverlandovą jako szczęśliwą młodą kobietę rozpoczynającą dorosłe życie w Urzędzie Stanu Cywilnego. 12 grudnia 1980 roku, ubrana w białą suknię i welon, z ukochanym mężczyzną Jirzim u boku, mówiła przed kamerą, że wszystko musi się udać. Kiedy z braku własnego kąta wprowadzili się do jego rodziców, stało się jasne, że nie będzie tak różowo. Wkrótce okazało się, że spodziewają się dziecka. Brak własnego mieszkania stawał się coraz bardziej dotkliwy.
Ten wątek będzie się przewijał przez kolejne lata życia Marceli. Skończyła się małżeńska sielanka i życie pod jednym dachem. Po narodzinach córki Ivany Marcela wróciła do rodziców. Wolała spać z siostrą i jej mężem na jednym łóżku niż widywać się codziennie z teściową. Jakiś czas po rozwodzie w 1982 roku znowu spotkała się z Jirzim, kłócąc się w sądzie o prawo do widywania się z dzieckiem. Postanowiła na nowo ułożyć sobie życie. Pytana o marzenia mówiła: – Nawet najmniejsze mieszkanie i ktoś dobry, porządny, kto by nas kochał.
Przydział małego lokalu potraktowała jako dar od losu. Większa zmiana przyszła w 1999 roku, gdy Marcela urodziła syna Tomasza. Wychowywała go bez ojca, co nie było łatwe, bo chłopiec okazał się upośledzony umysłowo i wymagał specjalnej opieki. – Gdybym nie miała dzieci, byłoby zupełnie inaczej – mówiła.
I ciągle miała kłopoty – brak pracy, ograniczone środki do życia, mieszkanie pod Pragą, śmierć ojca chłopca. Marzenia, jak ulubiona praca z końmi, wyjazd do Kanady, znalezienie odpowiedniego partnera, ciągle się oddalały. Pociechą była jej dorastająca córka Ivana. Ale i ona, absolwentka technikum ogrodniczego, długo nie mogła znaleźć pracy.
Matka cały czas ją wspierała. I gdy wydawało się, że wszystko idzie ku lepszemu – Ivana zginęła pod kołami pociągu. W maju 2006 roku, pół roku po śmierci córki, Marcela trafiła do szpitala psychiatrycznego. Ale i tę słabość przezwyciężyła, wiedząc, że syn ma tylko ją. Przypomina się jej, że jako młodej dziewczynie Cyganka wywróżyła jej, że będzie miała dwoje dzieci i jedno straci. I jeszcze, że będzie miała spokojną starość. – Tylko kiedy zaczyna się ta starość? – zastanawia się Marcela.