Bohaterami dokumentu są panowie: Wiesio, były dozorca, i Zdzisław, przedwojenny fryzjer, który czesał niejedną sławną personę. Podobno nawet słynna aktorka Mieczysława Ćwiklińska miała do niego pretensje, że susząc jej włosy nadmiernie odsłonił jej okazały dekolt i biust. Autor towarzyszył swoim sąsiadom z kamerą od wczesnej wiosny do sylwestra. W tym czasie nastąpiło wiele zmian.
W starej kilkupiętrowej kamienicy na warszawskim Powiślu mieszkali od lat. Wiesio i Zdzisław nie zrezygnowali jednak ze zwracania się do siebie „per pan”. Kiedy spotykają się na podwórzu, rozmawiają o planach wspólnego spędzenia czasu: wyprawie na ryby lub grzyby. Pan Zdzisław od wielu lat jest wdowcem, ale nadal jest w swojej żonie zakochany.
Pokazuje jej zdjęcia i opowiada, jak codziennie się z nią wita i żegna, całując fotografię. Wspomina, że była dla niego żoną, matką i kochanką. Wyświetla nawet film na starym projektorze, na którym utrwalona została w czasie grzybobrania. – Mój ukochany Anusiek, jak dobrze ją zobaczyć – rozczula się. – Wspomnienia są miłe. Choć już nic nie ma, skończyło się.
Odwiedza grób małżonki, rozmawia z nią nieustannie, bo przeszłość jest dla niego znacznie bardziej realna niż teraźniejszość.
Żyjący w bardzo skromnych warunkach pan Wiesio ma rodzeństwo i czwórkę dzieci, ale żyje samotnie. Na pytanie Pawła Łozińskiego, dlaczego nie spędza świąt z rodziną, mówi: – Z rodziną to najlepiej wychodzi się na zdjęciu. Widocznie im nie tęskno.