Reżyser filmu Radosław Dunaszewski napisał scenariusz wspólnie z Piotrem Fede. Wykorzystali historię, która kilka lat temu wydarzyła się na Śląsku. Na skutek wybuchu metanu w Halembie górnik Zbigniew Nowak został uwięziony pod ziemią. Spędził tam ponad cztery doby. Kiedy ratownicy tracili nadzieję na uratowanie go, usłyszeli słabe stukanie w rurociąg.
Jak przyznał później Zbigniew Nowak, przy życiu trzymała go myśl, że ma jeszcze parę spraw do załatwienia, a na powierzchni czekają córka Laura i żona Marlena. Wypadek zmienił jego podejście do życia. – Zaczął dostrzegać każde, najmniejsze powody do radości. Cieszył się tym, że trawa jest zielona, usłyszał śpiew ptaków – mówi grający w filmie główną rolę Krzysztof Respondek. – Życie ma teraz dla niego zupełnie inny wymiar i inną wartość.
Przed rozpoczęciem zdjęć aktor spotkał się z bohaterem opowieści. – Chciałem, aby miał wpływ na to, co zobaczy na ekranie. Gdyby kręcono film o mnie, też chciałbym poznać odtwórcę mojej postaci. Natomiast sama rozmowa ze Zbyszkiem, jego emocje, które starał się mi opisać, niewiele wniosły do mojej roli. Dlatego, że scenariusz nieco różni się od prawdziwych wydarzeń.
W filmie dramat w kopalni nakłada się na skomplikowaną sytuację osobistą bohatera. Zbyszek mieszka z teściami, zarabia mniej niż jego żona Marlena pracująca w kwiaciarni. Jest skłócony z ojcem – Ślązakiem kultywującym etos górniczy, walczącym o bezpieczne warunki w kopalniach. Stary Nowak nie może wybaczyć synowi, że ten zrezygnował ze zjeżdżania pod ziemię na prośbę żony, która w kopalni straciła brata. Uważa, że Zbyszek zaprzepaścił rodzinną tradycję, wyrzekł się tego, co jego bliscy robili z poświęceniem i oddaniem od pokoleń. Zasady są dla niego ważniejsze niż próba zrozumienia trudnej sytuacji syna.
Sonia Bohosiewicz, która gra żonę Zbyszka Marlenę, ma śląskie korzenie. Urodziła się w Cieszynie, a potem mieszkała w Żorach. – Znajomość kobiet ze Śląska bardzo mi się przydała, ponieważ one mają zupełnie inną mentalność – mówi aktorka. – Są silne, odważne, cierpliwe, a jednocześnie bezgranicznie oddane domowi, w którym faktycznie rządzą. Mają poczucie ciągłego zagrożenia życia, ale pragną normalności. Dlatego co sobotę na Śląsku odbywa się wielkie sprzątanie, pranie firan, froterowanie podłóg, żeby dom w niedzielę błyszczał.