Dramat zrodził się z obserwacji wesela Lucjana Rydla z Jadwigą Mikołajczykówną we wsi Bronowice. Poeta był świadkiem na ich ślubie. „Wyspiański (...) stał całą noc oparty o futrynę drzwi, patrząc swoimi stalowymi, niesamowitymi oczyma. Obok wrzało weselisko, huczały tańce, a tu do tej izby raz po raz wchodziło po parę osób, raz po raz dolatywał do jego uszu strzęp rozmowy. I tam ujrzał i usłyszał swoją sztukę" – pisał Tadeusz Boy-Żeleński.
Sztuka, w której istotną rolę w rozliczeniu z historią i współczesnością Polski grają sceny wizyjne, dziś jest bodaj najważniejszym klasycznym portretem Polaków, dojmująco aktualnym, bo znaczenie takich symboli, jak chochoł i chocholi taniec czy złoty róg, nie przemija. Podziały opisane przez poetę, a związane z pochodzeniem czy światopoglądem, nie przemijają.
Wesele Rydla odbyło się 20 listopada 1900 r., a już na początku 1901 r. tekst był gotowy. Dyrektor krakowskiego Teatru Miejskiego Józef Kotarbiński nie był nim zachwycony, ale kalkulował, że wątki ludowe i personalne odniesienia do osób powszechnie znanych w elitach Krakowa przyciągną widzów. Najwięcej pretensji miał do autora Lucjan Rydel. On, jego żona i siostra posłużyli za pierwowzory Pana Młodego, Panny Młodej i Haneczki.
Pierwsza próba czytana odbyła się 4 marca, premierę zaplanowano pięć dni później. Tak się wtedy pracowało. Niektórzy aktorzy nie rozumieli sztuki bądź uważali ją za bzdurę i rzucali role. Z grania Panny Młodej zrezygnowały dwie aktorki. Wyzwanie podjęła legendarna dziś Wanda Siemaszkowa.
Publiczność reagowała oszołomieniem i oburzeniem. Wagę dramatu wydobył dopiero Rudolf Starzewski, krytyk konserwatywnego „Czasu", skądinąd sportretowany jako Dziennikarz. Zaplanowany na cztery pokazy spektakl grano nieprzerwanie do 1932 r.