– Jeżeli lawinowo wzrośnie liczba osób objętych kwarantanną – a na to się zapowiada – nie będziemy w stanie wszystkich kontrolować. Trzeba sięgnąć po rozwiązania techniczne, które już są – słyszymy od policji.
Może być 100 tys.
Obecnie domową kwarantanną objętych jest – jak podaje resort zdrowia – już 10 tys. osób, z czego np. na Śląsku blisko 700 osób. Kontrole, czy osoby te nie wychodzą z domów, wykonują dzielnicowi i prewencja. – Mamy, co robić. Zrezygnowaliśmy z wielu szkoleń, narad, by pogodzić dodatkowe obowiązki – mówi Aleksandra Nowara, rzeczniczka śląskiego garnizonu. W Wielkopolsce takich „podopiecznych" było 370. – Jednak już dostajemy wykazy ze służb sanitarnych osób, które wróciły z zagranicy – zaznacza Andrzej Borowiak, rzecznik wielkopolskiej policji. – Do opieki nad osobami poddanymi kwarantannie wysyłamy decyzją komendanta także policjantów z komendy wojewódzkiej, np. z wydziału postępowań administracyjnych – mówi insp. Borowiak.
Skala objętych domową kwarantanną wzrośnie – według szacunków rządu nawet do 100 tys. osób. Tylko z Wielkiej Brytanii ma wrócić 20 tys. Polaków, do tego powracający np. z urlopów czy pracujący u nas legalnie cudzoziemcy – ma ich z automatu objąć domowe odosobnienie.
Policja liczy ponad 90 tys. funkcjonariuszy – to nierealne, by system kontroli potencjalnie chorych sprawnie funkcjonował. Dlatego policjanci proponują, by poddanych kwarantannie wyposażyć w obrączki elektroniczne – noszą je skazani za lżejsze przestępstwa, ale na świecie wykorzystywane są też np. do „opieki" nad osobami chorymi na alzheimera, które w razie zagubienia się, łatwo zlokalizować.
Pomysł z bransoletką dla chorych, ale zamkniętych w domach, i tych na kwarantannie forsują też włoscy lekarze. To, według nich, jedyny sposób na prawdziwy kordon sanitarny.