Jędrzej Bielecki: Przez prawie półtora roku prowadził pan z Aleksandrem Kwaśniewskim misję na Ukrainie. Przez ten cały czas Wiktor Janukowycz oszukiwał was mówiąc, że chce podpisać umowę stowarzyszeniową?
Pat Cox: Nie chcę spekulować. Mogę mówić tylko o faktach. Mieliśmy 27 misji, w tym 18 spotkań z prezydentem Janukowyczem. I tylko jeden jedyny raz prezydent powiedział, że będzie potrzebował więcej czasu do namysłu. To było w trakcie misji numer 27 podczas dwustronnego spotkania numer 18 w ubiegłym tygodniu. Co myślał wcześniej, nie wiem. Mogę tylko powiedzieć, że to, co powiedział na sam koniec było dla nas zawodem, wręcz zaskoczeniem. Ale mimo to prezydent stwierdził także, że jego strategicznym celem pozostaje integracja europejska. Dobrze by było, gdy teraz to potwierdził wypełniając wszystkie warunki, jakie mu postawiła Unia nawet, jeśli okoliczności nie pozwalają mu dziś na podpisanie umowy stowarzyszeniowej.
Może postawienie sprawy uwolnienia Julii Tymoszenko na ostrzu noża było błędem?
To, że nie podpisujemy dziś umowy stowarzyszeniowej nie ma nic wspólnego z Julią Tymoszenko. Sam premier Ukrainy w liście do prezydenta Parlamentu Europejskiego powiedział, że powodem jest presja Rosji i straty w handlu. Ale chcę też podkreślić, że z Aleksandrem Kwaśniewskim zaczęliśmy naszą misję na Ukrainie w czerwcu 2012 na podstawie listu premiera Azarowa do prezydenta Martina Schultza z maja 2012, w którym już w pierwszym paragrafie odnosił się on do pani Tymoszenko. Tak więc zostaliśmy zaproszeni przez rząd ukraiński w szczególności po to, aby rozwiązać tę kwestię. Mówienie dziś, że wtrącamy się w nie swoje sprawy jest zaprzeczeniem jakiejkolwiek logiki.
Rosja zwyciężyła, bo dała Ukrainie lepszą ofertę finansową?