Następca tronu książę Karol i jego żona Camilla Parker Bowles jechali na spotkanie do teatru, kiedy na słynnej Regent Street ich samochód znalazł się w samym centrum agresywnego tłumu. Demonstranci skopali karoserię, obrzucili pojazd różnymi przedmiotami i oblali go farbą. – Samochód pary książęcej został zaatakowany, ale ich wysokościom nic się nie stało – powiedział rzecznik Clarence House – dworu następcy tronu.
Zamieszki wywołało zwiększenie maksymalnego poziomu czesnego z 3,2 tysiąca funtów aż do 9 tysięcy funtów. Tłumy demonstrantów od rana zmierzały przed budynek parlamentu, gdzie po południu miało się odbyć głosowanie w tej sprawie. Był to pierwszy poważny test dla koalicji konserwatystów i Liberalnych Demokratów, która zapowiedziała zdecydowaną walkę z gigantycznym deficytem budżetowym. Chociaż liberałowie obiecywali zniesienie opłat za studia, poparli podwyżkę tłumacząc to dramatyczną sytuacją finansów publicznych. Wielu posłów zapowiadało głosowanie przeciw lub wstrzymanie się od głosu. W efekcie podwyżkę udało się przyjąć niewielką przewagą 21 głosów, chociaż koalicja ma bezwzględną większość 84 posłów.
– To mniejsza przewaga, niż ktokolwiek się spodziewał jeszcze kilka tygodni temu. Z pewnością nie jest to ostatnia rewolta w koalicji – tłumaczył prof. Philip Cowley, politolog z Nottingham University.
– Miesiąc miodowy koalicji się skończył – przepowiada Ben Page, szef firmy sondażowej Ipsos MORI.
Od kilku dni studenci w całym kraju demonstrowali przeciwko podwyżce, przekonując, że na studia stać będzie tylko najbogatszych. W dniu głosowania protesty osiągnęły apogeum. Tysiące osób zgromadziły się w turystycznym centrum Londynu między siedzibą parlamentu, nad którą góruje Big Ben, i opactwem Westminsterskim. – Jestem pracownikiem sektora budżetowego. Tu nie chodzi tylko o opłaty za studia. Chodzi o pokazanie rządowi, że ludzie są wściekli na sposób, w jaki zamierza walczyć z deficytem – mówił Henry Trew, jeden z demonstrantów.