Stojący nad grobem 83-letni Raul Castro nie może tak po prostu zapomnieć o swoim życiu rewolucjonisty. Dlatego na pierwszy od 20 lat szczyt Ameryk, do którego został dopuszczony, przyjechał z buńczucznym przemówieniem. W stolicy Panamy zamiast ośmiu minut, jak każdy inny przywódca, przemawiał przez trzy kwadranse, aby, jak twierdzi, „nadrobić czas za wszystkie okazje, kiedy nie pozwolono mu mówić". Wezwał do „dalszej walki, dalszego udoskonalania socjalizmu". Zaintonował nawet pieśń o „boju przeciwko zniewoleniu". Ale ani razu nie nazwał Baracka Obamy imperialistą. A na koniec wypowiedział słowa, które przejdą do historii: „Obama to człowiek uczciwy, trzeba wspierać jego dążenie do zniesienia embarga". Obaj przywódcy rozmawiali potem przez przeszło godzinę w małym pokoiku centrum kongresowego Panama City.
– To było przyjemne i owocne spotkanie. Nie będzie tak, że od tej pory nasze rządy we wszystkim będą się zgadzały. Ale chcę rozwijać naszą współpracę wszędzie tam, gdzie to będzie dla obu naszych krajów korzystne – oświadczył amerykański przywódca.
– Jesteśmy gotowi o wszystkim dyskutować. Ale będziemy musieli być cierpliwi, bardzo cierpliwi – odpowiedział Castro.
Latynosi murem za Kubą
Podobne spotkanie ostatni raz odbyło się w kwietniu 1959 r. między wiceprezydentem Richardem Nixonem a triumfującym Fidelem Castro, którego rewolucyjne oddziały właśnie obaliły reżim Fulgencia Batisty. Później, przez blisko sześć dekad, Waszyngton trzymał komunistyczny reżim w zupełnej izolacji. Gdy upadł Związek Radziecki, Kubańczycy stracili główne źródło pomocy, kraj stopniowo tonął w coraz większej biedzie. Po odejściu Fidela jego brat Raul zaczął więc krok po kroku otwierać kraj na zagraniczne inwestycje, przede wszystkim w turystyce, ale także usługach medycznych. „Dolaryzacja" gospodarki była co prawda sprzeczna z ortodoksyjną wersją komunizmu, jaką chcieli przez lata wprowadzić bracia Castro, ale przynajmniej pozwalała przetrwać ludności.
– Na Kubie brakowało podstawowych produktów żywnościowych, leków, kosmetyków. Otwarcie na Zachód było więc nie do uniknięcia. Spotkanie Castro z Obamą jest jego zwieńczeniem – uważa Jose Miguel Vivanco, ekspert ds. Ameryki Łacińskiej w Human Rights Watch.