Rajd Wenecja-Pekin: Turpan - druga depresja świata

8 lipca 2015, Depresja Turpańska, stan licznika: 9643 km

Aktualizacja: 15.07.2015 18:22 Publikacja: 15.07.2015 17:00

W Depresji Turpańskiej

W Depresji Turpańskiej

Foto: rp.pl/Przemysław Osuchowski

Podróżowanie po świecie w samochodzie lub siedzenie przy ognisku to nie to samo, co spędzanie czasu w bibliotece. Pozostawiam więc Państwu decyzję, czy jestem teraz w Turfanie, czy może w Turpanie. Istotne jest coś innego. Miejsce to nad wyraz historyczne, ma kilka tysięcy lat tradycji rolniczych i handlowych. W dodatku miejsce to zaskakujące przyrodnika, geologa bardziej niż turystę. Jesteśmy mianowicie w drugiej co do głębokości depresji świata. Niżej o kilka pięter jest tylko nad Morzem Martwym.

Krajobraz naturalny jest wyjątkowy, ale do najpiękniejszych nie należy. Depresja to uschnięta na wiór pustynna płaszczyzna. Gdy w Tien Szan topnieją śniegi, w kotlinę wlewają się hektolitry wody. Bywa nawet przez chwilę zielono. Ale wilgoć zanim zdąży wsiąknąć w glebę, paruje na słońcu. Słońcu niebanalnym. Dzisiaj zanotowaliśmy w cieniu... 47 stopni. Jak się człowiek w takim piekle czuje, łatwo sobie wyobrazić. Wiatr potęguje wrażenia.

Gliniany i piaszczysty piekarnik. Na horyzoncie nie widać nic, bo góry ukryte są za miotanym pyłem. Trzeba wiele turystycznego samozaparcia, by tu dotrzeć i jeszcze się tym cieszyć.

Czasem się nie udaje... Dziś w jednej załodze I Rajdu Wenecja-Pekin coś pękło... W Turpańskiej, nomen omen, Depresji niełatwe okoliczności przyrody doprowadziły do gwałtownego rozwodu. Połowa dwuosobowego zespołu odjechała samochodem, połowa została z bagażami na pustkowiu. Miejscowa policja – która w Chinach pojawia się zawsze nie wiadomo skąd – była wielce zdziwiona, widząc samotnego mężczyznę na środku Depresji Turpańskiej, który układał z kamieni napis SOS. Oto, co czyni z ludźmi... depresja.

Ostatecznie jeden z naszych kolegów odleciał do Polski samolotem. Przyroda jak ekonomia... nie znosi próżni. Na lotnisku w Urumczi powitaliśmy więc „posiłki" przybyłe z Krakowa.

Jednak w depresji można nie tylko żyć, można życiem się cieszyć, a z ziemi jednak wyciągnąć wszystko, co najlepsze. Już wiele wieków temu chińskie i perskie tradycje budowlane umożliwiły racjonalną gospodarkę wodną. Bo wodę doprowadzono na żyzne, jak się okazało, pustkowie akweduktami. Podziemnymi akweduktami długimi na kilkadziesiąt kilometrów! I do dzisiaj są czynne, do naszych czasów utrzymują tutejsze rolnictwo. Są też wyjątkowym zabytkiem starożytnego dorobku inżynierskiego.

Turpan leży na Jedwabnym Szlaku. Wędrujący tędy kupcy perscy przynieśli do Turpanu nie tylko religię, ale również sporo zwyczajów rolniczych i kulinarnych. Przede wszystkim atencję do... rodzynek. Cała Depresja Turpańska jest od stuleci chyba największym zagłębiem rodzynkowym Azji.

Krzewy winorośli prowadzone z myślą o owocach przeznaczonych na susz nie wymagają redukowania ilości owoców, jak przy uprawach przeznaczonych do wyrobu wina. Więc krzewy uginają się od owoców podparte drewnianymi rusztowaniami. Zebrane już pod koniec lipca winogrona suszy się w przewiewnych, budowanych z glinianych cegieł altanach. Sądząc z zamożności tutejszych gospodarstw, rodzynkowy biznes ma się nieźle. Jak za dawnych wieków rodzynki z Turpanu trafiają do Pekinu, Szanghaju, Kantonu, Ułan Bator, Kaszgaru, a nawet dalej na południe i zachód.

Od mniej więcej 30 lat próbują też w Depresji Turpańskiej robić wina. Niestety ich jakość, jak na razie, pijących doprowadza do depresji psychicznej. Pewnych rzeczy nie da się osiągnąć w ciągu jednego pokolenia. Tutejsze cabernety degustowaliśmy i byliśmy... zdegustowani.

Z Turpanu zmierzamy na wschód. Śladami jedwabnych kupców, śladami Marco Polo. W upale, który odbiera rozum...

Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 1157
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 1156
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 1155
Świat
Ukraina: Kto może zastąpić pomoc wywiadowczą USA i Starlinki Muska?
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 1154