W Chemnitz w ostatnich tygodniach doszło do serii gwałtownych zajść po tym, jak niemiecki obywatel został zabity przez dwóch migrantów. W areszcie znalazło się dwóch podejrzanych o zabójstwo Niemca, Syryjczyk i Irakijczyk. Ten ostatni miał być deportowany z Niemiec, ale procedura ta ciągnie się często w nieskończoność.
W proteście na ulice wylegli mieszkańcy, lecz szybko kontrolę nad wydarzeniami przejęła radykalna prawica. Wśród demonstrantów zaroiło się od zwolenników neonazistów w napompowanych kurtkach, tzw. Bomberjacke, w koszulkach z wizerunkami hełmów Wehrmachtu, insygniami dywizji SS „Das Reich". Niemieckie media nie mają więc wątpliwości, że winę za zajścia w Chemnitz ponoszą środowiska radykalnej prawicy. Podobnie większość polityków. Mowa jest nawet o objęciu największej partii opozycji AfD inwigilacją przez kontrwywiad.
Dowiedz się więcej: Chemnitz może być wszędzie
Na wydarzenia odpowiedzieli antyrasiści. W Chemnitz wystawionych zostało 10 rzeźb "The Wolves is Back" ("Wilki wracają") - figury przedstawiają wilki, wyciągające przednie łapy w geście "heil Hitler". Organizatorzy akcji wyjaśniają, że instalacja opiera się na założeniu, że zarówno naziści, jak i obecni prawicowi radykałowie często określają siebie właśnie jako "wilki".