– Przygotowanie tej wyprawy zajęło mi osiem lat. Samo kompletowanie sprzętu – od odpowiedniego generatora prądu po obcinaczkę do paznokci – to były dwa lata. Długo też szukałem sponsorów – opowiada 54-letni Tomasz Cichocki z Olsztyna. – Przez ok. 300 dni jacht to będzie mój dom, więc niczego nie może zabraknąć.
Polak popłynie na zbudowanym w stoczni w Olecku jachcie Delphia 40.3 o nazwie "Polska Miedź". Jednostka ma 12 m długości, cztery szerokości i prawie 80 mkw. żagla. Na pokładzie znajdą się żywność (jeśli aura pozwoli, Cichocki będzie gotował i wypiekał chleb) oraz 1,5 tys. litrów wody. Na wszelki wypadek kapitan będzie miał też odsalarkę do wody morskiej. Kontakt ze światem zapewni mu telefon satelitarny.
W sobotę Cichocki wypłynie z Sopotu z załogą. Po drodze do Brestu jacht ma być ostatecznie sprawdzony, członkami ekipy będą m.in. szkutnicy i żaglomistrz. W lipcu, już pod nadzorem światowej federacji jachtingu, Polak samotnie opuści port we Francji i ruszy na południe. Ominie znajdujący się na krańcu Afryki Przylądek Dobrej Nadziei, przepłynie Ocean Indyjski, minie przylądek Leeuwin w Australii, a także parnas żeglarstwa – przylądek Horn. Później ruszy na północ z powrotem do Brestu. W sumie przepłynie ok. 24 tys. mil morskich.
– Rejs odbędzie się po strasznie burzliwych wodach – długo będę płynął w strefie ryczących czterdziestek, czyli bardzo silnych wiatrów w okolicy 40 stopnia szerokości geograficznej. Tu wszystko może się zdarzyć i dlatego trzeba być bardzo pokornym – mówi Cichocki.
Takiego wyczynu – rejsu dookoła globu bez zawijania do portu na tej trasie – dokonał przed nim tylko jeden Polak. W 1979 r. Henryk Jaskuła płynął jachtem "Dar Przemyśla" i zajęło mu to 344 dni. Rekord trasy na jachcie jednokadłubowym należy do Francuza Michela Desjoyeaux, który w 2004 r. opłynął Ziemię w 84 dni.