Nina Suffczyńska z Londynu
Brytyjskie uczelnie – Oxford, Cambridge, biznesowa London School of Economics czy politechnika Imperial College London – to europejska czołówka. Co roku na Wyspy przyjeżdża na studia ponad tysiąc młodych Polaków.
- Najważniejsze to wejść w rytm uczelni. Po kilku tygodniach wszystko się zaczyna układać – mówi Marta Tondera, studentka University College London i szefowa Federacji Polskich Stowarzyszeń Studenckich (Polish Societies). Marty początki w Londynie były łatwiejsze, ponieważ już wcześniej chodziła do angielskiej szkoły średniej. – Mimo to pierwsze tygodnie były trudne – przyznaje.
Pierwszym wyzwaniem jest znalezienie mieszkania. Wielka Brytania jest drogim krajem, a Londyn to jedno z najdroższych miast świata. Do tego stopnia, że ceny wynajmu mieszkań są podawane nie w wymiarze miesięcznym tygodniowym. Wynajęcie jednopokojowego mieszkania w centrum miasta może kosztować nawet 350-450 funtów tygodniowo. Wszyscy nowoupieczeni studenci mają prawo do pokoju w akademiku i Marta też korzystała z tej możliwości. – Zaletą jest to, że mieszka się z innymi studentami, w jednym miejscu. Z drugiej strony ceny akademików z roku na rok są coraz wyższe – mówi. W tym roku za jednoosobowy pokój z łazienką trzeba zapłacić ok. 200 funtów tygodniowo, czyli 860 funtów miesięcznie. Żeby obniżyć koszty, nawet studenci pierwszego roku zaczynają już szukać mieszkań, które mogliby wynająć do spółki z kolegami.
Tańsze mieszkania można znaleźć w 3, 4 i 5 strefie, ale to oznacza długie dojazdy i dodatkowe koszty biletów. Dość wysokie, bo studenci w Wielkiej Brytanii nie mogą liczyć na tak hojne dopłaty jak ich koledzy w Polsce. W Londynie zniżka studencka na dojazdy to zaledwie 15 proc. w stosunku do normalnej ceny biletu. Marta odkryła, że można dodatkowo oszczędzić podłączając Oyster Card, czyli kartę na komunikację miejską, z kartą zniżkową na kolej. W ten sposób można zaoszczędzić aż 30 proc. biletu.