Mateusz "Exen" Wodziński: Chcę wsparciem podziękować Ukraińcom

– Dostarczamy Ukraińcom samochody terenowe tam, gdzie są potrzebne – mówi Mateusz "Exen" Wodziński, pomysłodawca i realizator zbiórki „Terenówki na front”, laureat tegorocznej Nagrody „Rzeczpospolitej” im. Jerzego Giedroycia.

Publikacja: 03.12.2024 19:50

Mateusz "Exen" Wodziński

Mateusz "Exen" Wodziński

Foto: Archiwum Prywatne

Panie Mateuszu, rozmawiamy telefonicznie, bo trudno pana spotkać w Polsce: gdzie pana teraz zastałem? Czy może w podróży na ukraiński front z kolejnym transportem samochodów dla ukraińskich żołnierzy?

Tak. Właśnie wyruszyliśmy w kolejną podróż. Teraz jeżdżę tam co dwa tygodnie, zawożąc od dwóch do czterech aut terenowych, różnie to bywa. Generalnie tydzień jestem na miejscu u siebie, a tydzień przeznaczam na wyjazd. Na froncie brakuje dosłownie wszystkiego, a poza bronią najpilniej potrzebne są właśnie auta. Dlatego dostarczamy samochody na front już od bardzo dawna. Przekazujemy je bezpośrednio korzystającym z nich, a to dlatego, żebyśmy my, czyli ci, którzy samochody zawożą, oraz ludzie, którzy wpłacają pieniądze, mieli pewność, że transport trafia tam, gdzie powinien.

Czytaj więcej

Mateusz "Exen" Wodziński z Nagrodą „Rzeczpospolitej” im. Jerzego Giedroycia. Mobilizuje własnym przykładem

Czy liczba 281 dostarczonych samochodów o wartości 6,5 miliona zł, wpłaconych przez ponad 16 tys. osób, które wzięły udział w zbiórce portalu Pomagam.pl „Terenówki na front”, jest aktualna? Czy już wzrosła?

Po podróży, którą obecnie odbywam, będziemy mogli powiedzieć, że dostarczyliśmy Ukrainie 284 samochody. Musimy rozdzielić dwie rzeczy. Jest jedna zbiórka przeznaczona wyłącznie na auta i tak jest od samego początku, zaś po tym, jak pół roku temu zdecydowałem się poświęcić cały swój czas na zakup i transport samochodów na ukraiński front, otworzyłem konto na Patronite na pokrycie kosztów mojej działalności i utrzymania. Moja rodzina nie może do mnie dokładać. Miałem do wyboru: zakończyć akcję pomocy i wrócić do pracy albo kontynuować pomoc, lecz uzyskać nowe źródło utrzymania. Poddałem oba warianty pod komentarz darczyńców, którzy uznali, że powinienem kontynuować naszą misję pomocy dla Ukrainy. W ten sposób fundatorzy stali się poprzez Patronite moimi pracodawcami. Na moją dawną pracę nie starczało mi już czasu.

Przypomnijmy, że zajmował się pan tłumaczeniem dokumentów finansowych i dochodziło do takich sytuacji, że musiał pan pracować w trakcie wyjazdów, wykorzystując każdą wolną chwilę w podróży.

Powiedzmy, że w 90 proc. zrezygnowałem z takiej formy zarobkowania. Czasem jeszcze coś tłumaczę, ale w praktyce bardzo mało. To nie było tak, że rzuciłem dawną pracę z dnia na dzień, ograniczałem ją stopniowo, tracąc źródło utrzymania. Dzięki Patronite mogę kontynuować pomoc. To bardzo dobra opcja, cieszę się z niej, muszę podkreślić, że Patronite pomógł mi tę akcję uruchomić. Bardzo dobrze to wyszło.

Czytaj więcej

Mateusz „Exen” Wodziński: Dostarczyłem do Ukrainy już 44 terenówki

Co pana skłoniło do oryginalnej formy pomocy dla Ukrainy?

Pamiętam dobrze to, co się działo od 24 lutego 2022 roku, czyli od początku pełnoskalowej napaści Rosji na Ukrainę. Śledziłem uważnie to, co się dzieje. Tak spędziłem pierwsze trzy miesiące wojny. Zastanawiałem się, co można zrobić, jak mogę pomóc. Kiedy trwało oblężenie Kijowa, wytworzył się wielki korek rosyjskich wojsk długości bodaj 60 km na północ od stolicy Ukrainy. Nie rozumiałem, dlaczego agresorzy stanęli w otwartej przestrzeni, stanowiąc doskonały cel. Okazało się, że droga była jedynym szlakiem komunikacyjnym w morzu błota wokół, w które rosyjskie pojazdy błyskawicznie wpadały. Uświadomiłem sobie, że warunki umożliwiają poruszanie się tylko w miarę lekkim samochodom terenowym, przygotowanym na miękkie, błotniste podłoże. Czyli dokładnie takie jak w miejscu, gdzie mieszkam przy granicy z Białorusią. Wiem, bo terenówkami jeżdżę od lat. Pomyślałem, że w Ukrainie też się będą przydawać.

Pierwszą terenówką, jaką pan przekazał, była pana własna.

Tak, to była moja terenówka i w czerwcu 2022 r. razem z sąsiadem postanowiłem ją zawieźć do pułku imienia Kalinowskiego, czyli Białorusinów, którzy walczą po stronie Ukrainy. Tak to się zaczęło. Samochód zawieźliśmy, a jednocześnie otworzyłem zbiórkę. Myślałem, że kupię może dwa, trzy auta dodatkowo, jeżeli wszystko się dobrze potoczy, ale – jak się okazało – zbiórka trwa do dzisiaj.

Proszę powiedzieć, jak zmieniała się topografia pana wyjazdów, bo w międzyczasie była przecież ukraińska ofensywa, a ostatnio sytuacja na froncie się zmienia.

Na początku nie jeździliśmy na front, tylko głównie do Kijowa i tak było przez pierwsze trzy–cztery miesiące. To było dla mnie dużym przeżyciem, choć wojna już wtedy tam się nie toczyła. Jednak Kijów i jego okolice zupełnie inaczej wyglądały niż teraz, gdy raczej trudno zauważyć przejawy wojny na ulicach. W tamtym czasie było wiele śladów zniszczeń, szczególnie wokół Kijowa  – w Buczy, Hostomelu, Irpieniu, Borodjance. Ukraińcy przez dwa lata wszystkie te miejscowości odbudowali i praktycznie trudno jest zauważyć większe straty.

Myślałem, że kupię dwa, trzy auta, ale – jak się okazało - zbiórka trwa do dzisiaj

Z czasem zaczęły się coraz dalsze wyjazdy, a od dwóch lat jeździmy do miejsc bardzo blisko frontu. Praktycznie w każdym miejscu na froncie już byłem. Staramy się docierać tam, gdzie auta są najbardziej potrzebne w danym momencie. Gdy bardzo ciężkie walki toczyły się o Bachmut – jeździliśmy do Bachmutu, a nie na przykład do Odessy, gdzie stałych działań wojennych nie ma, tylko czasowe bombardowania. Przez kilka miesięcy woziliśmy więc samochody pod Bachmut, bo tam były najbardziej potrzebne. Kierując się taką zasadą, staram się śledzić to, co się dzieje na froncie i dostosowywać miejsca dostaw do bieżącej sytuacji. Teraz samochody przydają się pod Kupiańskiem i Pokrowskiem. Jadę właśnie do Pokrowska, bo akurat tam jest teraz bardzo ciężka sytuacja. Auta trafiają tam, gdzie najgorzej.

Jak wygląda kontakt z ludźmi, którzy je odbierają, a później, ryzykując życie, walczą z rosyjskimi agresorami?

Na początku nie znałem nikogo w Ukrainie. Można powiedzieć, że bywało nawet śmiesznie, ponieważ o mnie też nikt nie wiedział, a pojawiał się nagle taki gość, który przywoził z Polski auta dla ukraińskich żołnierzy. Parę razy tak się zdarzyło, że kogoś poznałem, ktoś mi dał jakiś namiar, przyjeżdżam i mówię: „Cześć, auto mam dla was". „Ale jak? Auto za darmo? Z Polski? O co chodzi?”. Nie mogli uwierzyć. Nie do końca wierzyli, że przyjadę. Przyjeżdżałem.

Mówimy o wojskowych?

O wojskowych, tak. Wożę auta praktycznie tylko dla wojska. Aczkolwiek ostatnio zawieźliśmy dużego busa dla ukraińskiej wolontariuszki. Poznałem ją w Kramatorsku, robi naprawdę wielką robotę. Postanowiłem ją wesprzeć, bo rzadko kto z wolontariuszy wytrwał już trzeci rok na froncie. Takich wolontariuszy z prawdziwego zdarzenia nie jest wielu. Rok, półtora roku temu było ich o wiele więcej. Wielu już się wykruszyło.

Miał pan na początku kontakt z białoruskimi żołnierzami. Później z wieloma innymi. Jakie są losy tych ludzi? Przeżyli?

Wielu z tych, których poznałem, którym przekazywałem auta, niestety, nie żyje. Z kilkoma, związanymi z pierwszą dwudziestką aut, udaje się jednak utrzymać kontakt. Powiedzmy, z kilkoma, ale to raczej jest wyjątek niż większość. Jeżeli żołnierze zaczynali walczyć na samym początku wojny… Prawda jest taka: żeby walczyć przez prawie trzy lata, trzeba mieć ogromne szczęście. Wielu zginęło, wielu też zostało rannych i już nie walczy.

Myśli pan, że ci, którzy formułują antyukraińskie wypowiedzi koncentrując się głównie na rzezi wołyńskiej lub kierując stereotypami w czasie, kiedy na wschodzie Ukrainy młode pokolenie żołnierzy walczy z Rosją, zdają sobie z tego sprawę?

Niestety, to jest po części naturalna kolej rzeczy, że w trzecim roku wojny ludzie tracą nią zainteresowanie. Kiedy na początku trwało oblężenie Kijowa i pojawiło się realne zagrożenie, że będą się toczyły walki o całą Ukrainę, stopień zainteresowania był wysoki, bo to pośrednio dotyczyło także Polaków. Natomiast Ukraińcy wybronili się i zepchnęli wojnę na wschód – mówimy o obszarze odległym o 1400 km od naszej granicy. Oczywiście, to jest wielki sukces Ukrainy, dlatego w formie podziękowania za to, że odepchnęli wojnę – również od mojego domu – zawiozłem im pierwsze auto i dalej zawożę. Większość ludzi jednak jest zajęta swoim życiem i nie rozumie, jak wiele zależy od żołnierzy ginących na wschodniej granicy naszego sąsiada. Dzięki nim również życie na większości terenów Ukrainy, nieobjętych bezpośrednio wojną, toczy się w miarę normalnie. Malejące zainteresowanie wojną dotyczy nie tylko Polski. Rząd ukraiński ma ten sam problem z mieszkańcami zachodniej części kraju, bo wojna toczy się daleko na wschodzie.

Prawda jest taka: żeby walczyć przez prawie trzy lata, trzeba mieć ogromne szczęście

Mateusz "Exen" Wodziński

Jednak pobór do wojska angażuje wszystkie rodziny, a topografia nie ma znaczenia.

To prawda, jednak mniej wojny widać na zachodzie Ukrainy niż w Charkowie, Dnieprze czy w Krzywym Rogu, gdzie regularnie spadają bomby i rakiety. We Lwowie trudniej jest zmobilizować społeczeństwo. Co dopiero Polaków. Walk o Lwów nie ma. Na szczęście. Wtedy reakcje byłyby inne.

Mówi pan o pragmatyce myślenia większości ludzi, ale mam na myśli empatię, którą reprezentował Jerzy Giedroyc, co widać także w pana działalności. Łatwiej jest przypominać o rzezi wołyńskiej, niż tłumaczyć, że o Ukrainę walczy obecne pokolenie i robi to „za wolność naszą i waszą”.

Zgadzam się, ale są różne opinie i podejścia do tej sprawy. Niektórzy wspierają Ukrainę, niektórzy nie, ale myślę, że nawet ci ostatni powinni uświadomić sobie, że trzymanie wojny jak najdalej od Polski jest w naszym interesie. A jak to zrobić? Trzeba wspierać Ukraińców, którzy bronią się na wschodzie, bo jeśli się nie obronią, jeżeli ta wojna przybliży się do nas – będziemy mieli dużo większy problem.

Za swoją działalność otrzymał pan Nagrodę im. Giedroycia, m.in. po parze prezydenckiej z Ukrainy, wielu działaczach, edukatorach, historykach. W jaki sposób zetknął się pan z jego myślą i osobą wcześniej?

Oczywiście wiedziałem o nim, ale specyfika mojej pracy sprawiała, że nie zajmowałem się Giedroyciem na co dzień. Informacja o nagrodzie była znakomitym pretekstem, żeby nadrobić zaległości, a teraz mogę mówić o pełnej zbieżności poglądów na Polskę i sprawy naszych wschodnich sąsiadów. Myślę, że robię to, co miałoby pełną akceptację Redaktora, zwłaszcza, że zaczęło się od pomocy Białorusinom, którzy znaleźli się na emigracji w Ukrainie i w Polsce.

Czytaj więcej

Decydują się losy naszego regionu, musimy działać!

Czego życzyć Ukrainie, czego życzyć panu?

Zakończenia wojny, ale tylko na korzystnych dla niej warunkach. Inne rozwiązanie sprawi, że agresorzy odbudują swoje siły i zaatakują znowu za kilka lat.

Panie Mateuszu, rozmawiamy telefonicznie, bo trudno pana spotkać w Polsce: gdzie pana teraz zastałem? Czy może w podróży na ukraiński front z kolejnym transportem samochodów dla ukraińskich żołnierzy?

Tak. Właśnie wyruszyliśmy w kolejną podróż. Teraz jeżdżę tam co dwa tygodnie, zawożąc od dwóch do czterech aut terenowych, różnie to bywa. Generalnie tydzień jestem na miejscu u siebie, a tydzień przeznaczam na wyjazd. Na froncie brakuje dosłownie wszystkiego, a poza bronią najpilniej potrzebne są właśnie auta. Dlatego dostarczamy samochody na front już od bardzo dawna. Przekazujemy je bezpośrednio korzystającym z nich, a to dlatego, żebyśmy my, czyli ci, którzy samochody zawożą, oraz ludzie, którzy wpłacają pieniądze, mieli pewność, że transport trafia tam, gdzie powinien.

Pozostało 93% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Społeczeństwo
Decydują się losy naszego regionu, musimy działać!
Społeczeństwo
Mateusz "Exen" Wodziński z Nagrodą „Rzeczpospolitej” im. Jerzego Giedroycia. Mobilizuje własnym przykładem
Społeczeństwo
Jaka będzie zima 2024/2025? Najnowsza prognoza długoterminowa od grudnia do marca
Społeczeństwo
CERT Polska kontra Meta. Ostrzeżenie przed oszustwami zablokowane; "nie ma na to naszej zgody"
Materiał Promocyjny
Przewaga technologii sprawdza się na drodze
Społeczeństwo
Nawet 20 cm śniegu. IMGW ostrzega przed intensywnymi opadami. Najnowsza pogoda na weekend
Walka o Klimat
„Rzeczpospolita” nagrodziła zasłużonych dla środowiska