Ci, którzy skutki wojny wciąż usiłują widzieć przez pryzmat łzawej sceny opijania zabitych kolegów w „Popiele i diamencie” Wajdy – w nowej sytuacji geopolitycznej, której również Twardoch nie przewidział (na stronach pojawia się prezydent Biden i kanclerz Scholz, a nie ma Trumpa, choć w cenie są starlinki Muska), książkę trzeba czytać z takim przesłaniem: spieszcie się rozumieć Ukraińców, którzy walczą również za naszą wolność, zanim sami zginiemy we frontowym błocie pod naporem „mięsnych oddziałów” rosyjskich orków.
Szczepan Twardoch i „Null"
Dodajmy: ukraińscy żołnierze, a zwłaszcza ci, którzy zaczęli walczyć w obronie Krymu, też nie przewidywali, że ze spokojnego wirtualnego świata gry „Warhammer Fantasy” zostaną brutalnie wrzuceni w rzeczywistości, gdzie pokemonem nazywa się karabin maszynowy, a dron nie służy do podglądania sąsiadki, lecz namierzania przeciwników, zrzucania na niego granatów, kawałkowania (dosłownie) i patrzenia jak zdycha. Do tego dochodził ostrzał haubic i kasetowy.
Czytaj więcej
Pisarz Szczepan Twardoch uruchomił zbiórkę pieniędzy na zakup samochodów dla ukraińskiej armii, w ramach której zebrał już niemal 160 tys. złotych, Twardoch zapowiada, że 14 stycznia zawiezie żołnierzom 59. Samodzielnej Brygady Piechoty Zmotoryzowanej im. Jakowa Handziuka posiadanego już nissana navarę oraz samochody, które uda mu się zebrać za pieniądze z uruchomionej w internecie zrzutki.
Wiele scen jest krwawych, drastycznych, a przecież domyślamy się, że na wojnie jest jeszcze gorzej. Gdy w tym samym czasie w Kijowie można chodzić do eleganckich restauracji, gdzie bawi się również ruska mafia, być w tzw. batalionie Warszawa czy Berlin (ironiczne określenie na uciekinierów, czyli „uchylantów”). Lub pracować na zlecenie międzynarodowych firm, które w cieniu frontu szukają okazji do zarobku, oferując eleganckim wojennym hienom opancerzone terenówki za milion zł, gdy żołnierze giną w skorodowanych za kilkanaście tysięcy. Tak wycenia się wartość życia.