Wojna w Ukrainie według Szczepana Twardocha: Żaden diament, sam popiół zostanie

„Null” to najnowsza powieść Szczepana Twardocha, który rozgrywa się na ukraińskim froncie. Gorzka, okrutna, pierwsza pod szyldem Marginesów.

Publikacja: 10.03.2025 19:15

Szczepan Twardoch

Szczepan Twardoch

Foto: Mat. Pras./Dawid Grzelak

Ci, którzy skutki wojny wciąż usiłują widzieć przez pryzmat łzawej sceny opijania zabitych kolegów w „Popiele i diamencie” Wajdy – w nowej sytuacji geopolitycznej, której również Twardoch nie przewidział (na stronach pojawia się prezydent Biden i kanclerz Scholz, a nie ma Trumpa, choć w cenie są starlinki Muska), książkę trzeba czytać z takim przesłaniem: spieszcie się rozumieć Ukraińców, którzy walczą również za naszą wolność, zanim sami zginiemy we frontowym błocie pod naporem „mięsnych oddziałów” rosyjskich orków.

Szczepan Twardoch i „Null"

Dodajmy: ukraińscy żołnierze, a zwłaszcza ci, którzy zaczęli walczyć w obronie Krymu, też nie przewidywali, że ze spokojnego wirtualnego świata gry „Warhammer Fantasy” zostaną brutalnie wrzuceni w rzeczywistości, gdzie pokemonem nazywa się karabin maszynowy, a dron nie służy do podglądania sąsiadki, lecz namierzania przeciwników, zrzucania na niego granatów, kawałkowania (dosłownie) i patrzenia jak zdycha. Do tego dochodził ostrzał haubic i kasetowy.

Czytaj więcej

Twardoch zbiera pieniądze na samochody dla ukraińskiej armii. Sam je zawiezie

Wiele scen jest krwawych, drastycznych, a przecież domyślamy się, że na wojnie jest jeszcze gorzej. Gdy w tym samym czasie w Kijowie można chodzić do eleganckich restauracji, gdzie bawi się również ruska mafia, być w tzw. batalionie Warszawa czy Berlin (ironiczne określenie na uciekinierów, czyli „uchylantów”). Lub pracować na zlecenie międzynarodowych firm, które w cieniu frontu szukają okazji do zarobku, oferując eleganckim wojennym hienom opancerzone terenówki za milion zł, gdy żołnierze giną w skorodowanych za kilkanaście tysięcy. Tak wycenia się wartość życia.

Szczepanowi Twardochowi należy się przede wszystkim uznanie za to, że nie tylko pomagał finansowo walczącym Ukraińcom, ale również pomoc organizował, kupując sprzęt dla żołnierzy pierwszej linii frontu i dostarczając go. To, co było być może wcześniej przedmiotem zdziwienia i żartów, czyli zainteresowanie bronią i strzelaniem hobbystycznym, nieoczekiwanie „wystrzeliło” w dobrej sprawie: pomagać żołnierzom ukraińskim pojechał człowiek, który broń znał z własnego użytku, a nie filmów wojennych i medialnych relacji.

Czytaj więcej

Nowa powieść Szczepana Twardocha: Ludzie są zaborczy jak państwa

Szczepan Twardoch w Ukrainie

Jednocześnie, jeżdżąc na Ukrainę, Twardoch był pewnie wiedziony pisarską ciekawością – w jego powieściach gościła przecież I i II wojna (m.in. „Morfina”, „Pokora”, „Królestwo”), teraz zaś miał okazję przyjrzeć się z bliska tej, która ma już wedle niektórych nr III. A choć, jak zastrzega, w walkach nie brał udziału, to był ich blisko w Pokrowsku czy w Kurachowym, gdzie teraz już jechać się nie da – chyba że w ukraińskim mundurze.

Większość tego, co czytamy w „Null” słyszał od bezpośrednich świadków i uczestników walk. Na początku przy współpracy z niemieckim wydawcą powstały dwa eseje, które ukazały się w „Neue Züricher Zeitung” i „Gazecie Wyborczej”, a kiedy niemiecki wydawca zaproponował rozwinięcie ich do rozmiarów książki non fiction – pisarza taki pomysł skusił. Dalej robota jednak nie szła i sposób realizacji zamówienia odnalazł w formie sobie najbliższej, czyli powieści.

Nowością jest to, że Twardoch zapuścił się fikcją aż na prawy brzeg Dniepru i znajdujący się tam przyczółek, gdzie losy zagnały głównego bohatera, pseudonim Koń, i jego towarzyszy broni. tym zaś, co znamy z wcześniejszych książek pisarza, jest wpisanie w dzisiejsze realia ukraińskie, ale też polskie, losu mężczyzny (rówieśnika autora), który dopiero z czasem rozpoznaje swoją tożsamość, a choć urodził się w Polsce, ma pochodzenie na pewno nie z marzenia Romana Dmowskiego i polskich nacjonalistów A.D. 2025.

Babka Niemiec, dziadek Ukrainiec

We wcześniejszych książkach śledziliśmy losy Polaka, który czasem okazuje się Niemcem lub Ślązakiem. „Koń”, choć urodzony na Dolnym Śląsku, miał dziadków, którzy wiedzieli, że lepiej nie chwalić się rodzinnymi historiami. Babcia straciła niemiecką rodzinę w czasie walk o Breslau (Wrocław), dziadek zaś, pochodząc z Przemyśla, przeszedł przez SS Galizien i UPA. Oboje byli młodzi, po 1945 r. okazało się, że są po stronie przegranych, lecz dostali szansę na tzw. Ziemiach Odzyskanych, 35 hektarów i ceglany dom.

Nic nie będzie. Tylko groby będą i miny na polach

Szczepan Twardoch, fragment powieść „Null"

Te i inne detale biografii „Konia”, a także konflikt z ojcem i matką, poznajemy pośród wielu retrospekcji, które pokazują, jak całkiem nieoczekiwanie dla samego bohatera rodzi się w nim imperatyw pójścia na wojnę w obronie Ukrainy. Był z nią związany teoretycznie, tymczasem ona w nim odżyła.

Twardoch uderzając pośród frontowego błota w wyższe tony kojarzy to z kategorią antycznego niepohamowanego gniewu (thumos) z cytowanej „Iliady”, a poszerza też korzenie decyzji „Konia” o „genetyczne” dywagacje prowadzące do fantazji o scytyjskim przodku kolonizującym Wenedów, zwłaszcza zaś Słowianki z tego plemienia. Cóż – może nie powinno nas to dziwić, jeśli mundury ukraińskich żołnierzy pokryte są symbolami, które kojarzą się z przeszłością historyczną i mitologiczną, w tym nacjonalistyczno-nazistowską, co wzbudzało wiele kontrowersji.

Szczepan Twardoch i Exen

Twardoch nie idealizuje swoich bohaterów. Z Polski bez skazy jest tylko „Exen” (Mateusz Wodziński), skądinąd laureat Nagrody im. Giedroycia „Rzeczpospolitej” za organizację dostaw terenówek. Wielu innych to tandeciarze szukający przygód „na dragach” czy niesłowny dostawca walczący o prowizję. Nie lepiej jest w międzynarodowym legionie, gdzie zgromadziła ludzka menażeria z groteskowymi deficytami, mylącą męską przygodę z krwawą walką z Rosją.

Tę galerię, która pojawia się w narracji jako motyw ewidentnie przetworzony z wielu rozmów pisarza, uzupełniają w większości niejednoznaczne post ci Ukraińców – „Szabli”, „Szakala”, „Małpy” i innych, wśród których są alkoholicy, sieroty po ZSRR. Mężczyźni szukający śmierci m.in. z powodu zdrady żony, gdy byli na froncie. Ale też skuteczny oficer specnazu. Skuteczny, bo sadzający rosyjskich jeńców na butelce, by przyspieszyć przesłuchanie.

Pojawiają się motywy demitologizujące słynny Azow (lodówki pełna mięsa dla żołnierzy, gdy cywile głodowali), ale też Zuja, pochodząca ze starej antyradzieckiej inteligencji, która nawet na froncie lubi fair play. Twardoch nie byłby sobą, gdyby nie uczynił jej miłośniczką przemocy podczas seksu.

A przecież dzięki tej lekturze, niełatwej, bo nasyconej ukraińsko-żółnierskim żargonem bardziej niż rosyjskie reportaże Mariusza Wilka, możemy zapytać tytułem Hemingwaya „Komu bije dzwon” teraz. I mieć nadzieję, że nie nam, bo poza tym, ze „Null” w języku armii oznacza strefę walk, to dodatkowo jeszcze to, że tam, gdzie przychodzi wojna „Nic nie będzie. Tylko groby będą i miny na polach”.

Ci, którzy skutki wojny wciąż usiłują widzieć przez pryzmat łzawej sceny opijania zabitych kolegów w „Popiele i diamencie” Wajdy – w nowej sytuacji geopolitycznej, której również Twardoch nie przewidział (na stronach pojawia się prezydent Biden i kanclerz Scholz, a nie ma Trumpa, choć w cenie są starlinki Muska), książkę trzeba czytać z takim przesłaniem: spieszcie się rozumieć Ukraińców, którzy walczą również za naszą wolność, zanim sami zginiemy we frontowym błocie pod naporem „mięsnych oddziałów” rosyjskich orków.

Pozostało jeszcze 93% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Literatura
Tajemnica zamachu na prezydenta we Lwowie. Nagroda dla Grzegorza Gaudena
Literatura
Jak Einstein bronił Skłodowską-Curie przed „gadami" i „bredniami"
Literatura
Kto według Sally Rooney należy do pokolenia bez wyjścia?
Literatura
Podcast „Rzecz o książkach”: Agnieszka Osiecka bez tajemnic
Materiał Promocyjny
Sześćdziesiąt lat silników zaburtowych Suzuki
Literatura
Nie żyje Marcin Wicha. Laureat Nagrody Literackiej „Nike” miał 53 lata