Swiatłanę Cichanouską zaocznie oskarżano o przygotowanie zamieszek masowych, spiskowanie w celu obalenia władz, utworzenie formacji ekstremistycznej i kierowanie nią, nawoływanie do sankcji, podżeganie do nienawiści, zdradę państwa, samowolne przywłaszczenie stanowiska, zakłócanie wyborów i referendów oraz przygotowanie działań grupowych godzących w porządek publiczny. To tylko część stawianych przez reżim zarzutów przebywającej na Litwie liderce wolnej Białorusi. Białoruskie KGB wpisało ją też na „listę terrorystów”, podobnie jak Andrzeja Poczobuta, dziennikarza i działacza mniejszości polskiej, który w poniedziałek stanął przed sądem w Grodnie.
Proces liderki wolnej Białorusi ruszył we wtorek w Mińsku. Oprócz Cichanouskiej zaocznie przed sądem postawiono wieloletniego dyplomatę Pawła Łatuszkę, który obecnie jest członkiem powołanego przez Cichanouską rządu na uchodźstwie (Zjednoczony Gabinet Przejściowy), szefową sztabu wyborczego Cichanouskiej w 2020 roku Marię Maroz, jednego z liderów ruchu strajkujących robotników Siarheja Dyleuskiego oraz jedną z czołowych działaczek opozycyjnej Rady Koordynacyjnej Wolhę Kawalkową. Oprócz Cichanouskiej wszyscy pozostali „oskarżeni” obecnie znajdują się w Polsce.
Na celowniku służb
– Wiem, że swoimi działaniami próbujecie mnie zastraszyć i dyskredytować. Ale tym samym dajecie bezpośrednie dowody swoich przestępstw przeciwko narodowi Białorusi – zwracała się do białoruskich sędziów i prokuratorów Cichanouska podczas Światowego Forum Ekonomicznego w Davos, na którym reprezentuje Białoruś.
Czytaj więcej
Andrzej Poczobut po dwóch latach więzienia stanął przed sądem w Grodnie. Wyrok wyda Aleksander Łukaszenko.
W wyborach prezydenckich 9 sierpnia 2020 roku wystartowała zamiast aresztowanego męża, popularnego opozycyjnego vlogera Siarheja Cichanouskiego (skazanego później na 18 lat łagrów). Nigdy wcześniej nie pokazywała się publicznie, nie uprawiała polityki. Ale zjednoczyła przeciwników reżimu i wiele wskazuje na to, że wygrałaby tamte wybory w uczciwej walce. Prawdopodobnie dlatego już następnego dnia po zamknięciu lokali, gdy wybuchły największe w historii kraju protesty, Łukaszenko kazał swoim służbom zmusić Cichanouską do wyjazdu na Litwę. A po ponad dwóch latach od tamtych wydarzeń dyktator zaocznie postanowił ścigać swoją rywalkę.