Francja czuje się bezbronna

Jak drobny przestępca mógł sam zabić 84 osoby? I to w czasie i w miejscu, które miało być chronione jak nic innego.

Aktualizacja: 18.07.2016 07:42 Publikacja: 17.07.2016 19:32

Mohamed Bouhlel przejechał aż 1,8 km Promenady Anglików w Nicei zanim wreszcie został zabity przez p

Mohamed Bouhlel przejechał aż 1,8 km Promenady Anglików w Nicei zanim wreszcie został zabity przez policję. Na zdjęciu: składanie kwiatów dla ofiar.

Foto: PAP/EPA

14 lipca Mohamed Lahouaiej Bouhlel wjechał 17-tonową ciężarówką-chłodnią na Promenadę Anglików o 22.45. To był moment, gdy kończył się pokaz sztucznych ogni tradycyjnie organizowany z okazji święta narodowego. Tysiące widzów, często z rodzinami, spacerowało jeszcze wzdłuż morza.

Pierwsza zginęła Marokanka

31-letni Tunezyjczyk przyspieszył do 80 km/h. Jechał promenadą dla pieszych tam, gdzie się dało, wracał na szosę tylko po to, aby ominąć kioski z piciem czy inne przeszkody. Umyślnie wykonywał gwałtowne skręty, byle dosięgnąć jak najwięcej osób.

– Ludzie padali jak kręgle – opisywał później jeden ze świadków dramatu.

Pierwsza pod kołami zabójcy zginęła 60-letnia Fatima Charridi, Marokanka mieszkająca w Nicei, matka siedmiorga dzieci, nosząca chustę religijna muzułmanka.

W ciągu kolejnych pięciu minut ciężarówka Bouhlela zabiła 83 inne osoby i raniła przeszło 200. Na liście ofiar znalazły się dwie Polki, 20- i 21-letnia Magdalena i Marzena Chrzanowskie, siostry z Krzyszkowic.

Terrorysta zdołał przejechać 1,8 km. W pewnym momencie jakiś człowiek na motorze próbował w biegu wejść do kabiny kierowcy, bezskutecznie.

Na wysokości słynnego hotelu Negresco trzech policjantów zaczęło strzelać do Bouhlela. Pojazd, z przebitymi oponami i podziurawioną szybą, zatrzymał się jednak dopiero 300 metrów dalej, naprzeciwko Hotel de la Mediterranee.

Tunezyjczyk oddał jeszcze kilka strzałów, po czym został zabity.

W kabinie kierowcy znaleziono atrapy długiej broni strzeleckiej i ładunków wybuchowych, a także tymczasową kartę pobytu Bouhlela.

Wybrakowana lista S

– Mamy do czynienia z zupełnie nowym typem zamachów, którym zapobiec będzie niezwykle trudno. Sprawca zradykalizował się bardzo szybko – tłumaczył w sobotę minister spraw wewnętrznych Bernard Cazeneuve.

Bouhlel nie figurował na listach „S" francuskiej agencji kontrwywiadu DGSI obejmującej osoby powiązane z radykalnym islamem. Ojciec trójki dzieci w trakcie rozwodu, kierowca z zawodu, był jedynie znany policji z brutalnego zachowania, drobnej przestępczości. W marcu skazano go na sześć miesięcy więzienia za bójkę po tym, gdy uderzył ciężarówką w auto, zapewne dlatego że zasnął.

Ale Bouhlel nawet nie był szczególnie religijny: jak twierdzą jego znajomi, nie modlił się, nie przestrzegał ramadanu. Bardziej interesował się salsą i chodzeniem na siłownię niż wiarą.

Wstępne dane z jego telefonu komórkowego pokazują, że mógł się kontaktować z Omarem Diaby, mieszkającym w Nicei islamistą powiązanym z syryjskim Frontem An-Nusra (a nie z Państwem Islamskim), ale dopiero w ostatnim czasie. Nie wiadomo też, czy pięć zatrzymanych przez policję w sobotę i niedzielę osób odegrało jakąś znaczącą rolę w zorganizowanym przez niego zamachu.

Samo Państwo Islamskie wzięło odpowiedzialność za atak terrorystyczny, ale dopiero po 36 godzinach, i to bez podania jakichkolwiek szczegółów powiązań z Bouhlelem. Z deklaracji wynika jednak, że Tunezyjczyk odpowiedział na „apel o zabijanie niewiernych" wszelkimi metodami, jakie rzecznik organizacji niedawno wskazał.

– Daesz nigdy nie przyznaje się do zamachów, których nie jest sprawcą. To nie jest fikcyjna deklaracja – ostrzega David Thompson, dziennikarz specjalizujący się w dżihadyźmie.

Jeśli tak, to Francja staje w obliczu najgorszego z możliwych scenariuszy: potencjalnej fali zamachów organizowanych przez pojedynczych sprawców, niezwykle trudnych, o ile w ogóle możliwych do wykrycia. Ludzi chcących się zabić i szukających po temu powodów.

– Francja przeżywa trzeci wielki zamach terrorystyczny w ciągu 18 miesięcy. Ale ten z Nicei jest najgorszy z dwóch powodów. Po pierwsze, z uwagi na jego cel: w styczniu w 2015 ataku na redakcję „Charlie Hebdo" i sklep Hypercacher na celowniku znaleźli się liberalni dziennikarze i Żydzi. W listopadzie ub.r. terroryści poszerzyli liczbę wrogów do Francuzów, którzy chcą korzystać z życia, spotykając się ze znajomymi w paryskich kafejkach lub słuchają takiej muzyki jak w klubie Bataclan. Ale w Nicei ofiarami padli już dosłownie wszyscy, rodziny z dziećmi, turyści, zwykli przechodnie – mówi „Rz" Emmanuel Riviere, dyrektor w agencji badania opinii publicznej Sofres. – Ostatni zamach jest też wyjątkowy, bo jego sprawca działał w pojedynkę, z użyciem minimalnych środków, a jednak spowodował niezwykłe zniszczenia. Wcześniej w organizację uderzenia było zaangażowanych wiele osób – dodaje Riviere.

Ważne jest też miejsce ataku: Nicea, druga po Paryżu mekka dla zagranicznych gości, symbol bogactwa i prestiżu. Swoim atakiem Bouhlel pokazał, że terroryści są w stanie uderzyć dosłownie wszędzie, w całej Francji, a nie tylko jak do tej pory w jej stolicy.

Naród zaczyna się dzielić

Występując o 3.40 nad ranem 15 lipca w telewizji, prezydent Francois Hollande zapowiedział przedłużenie o trzy miesiące stanu wyjątkowego. Francja nasili bombardowania pozycji Państwa Islamskiego w Syrii i Iraku. Wystąpi też do rezerwistów o patrolowanie ulic i strategicznych budynków. Już teraz kraju strzeże prawie 100 tys. ludzi: 53 tys. policjantów, 36 tys. żandarmów i 10 tys. żołnierzy.

Po zamachach w Paryżu 13 listopada ub.r. naród i jego elity polityczne zjednoczyły się wokół prezydenta, poparcie dla Francois Hollande'a na pewien czas wzrosło. Ale tym razem jest inaczej: narasta gniew z powodu nieskuteczności działania władz w walce z terroryzmem.

– Co zrobiono, aby zabezpieczyć jedno z największych miast Francji? – pytał w sobotę Christian Estrosi, mer Nicei i przewodniczący wielkiego regionu Prowansja-Alpy-Lazurowe Wybrzeże.

– Wkrótce trzeba będzie powiedzieć prawdę i zacząć działać – wtórował były prezydent Nicolas Sarkozy, który stara się o reelekcję w przyszłym roku.

– W walce z terroryzmem można zrobić więcej, trzeba przejść na wyższy bieg – uważa Alain Juppe, mer Bordeaux i faworyt opozycyjnej partii Republikanie w walce o Pałac Elizejski.

Zdaniem Marine Le Pen państwo dopuściło się „fundamentalnych zaniedbań", a szef MSW Bernard Cazeneuve, z „tragicznym bilansem 250 zabitych w ciągu półtora roku", powinien podać się do dymisji. Liderka Frontu Narodowego zaapelowała też o stopniowy powrót do powszechnego poboru, utworzenie Gwardii Narodowej i wstrzymanie imigracji.

W niedawnym wywiadzie Patrick Calvar, szef kontrwywiadu DGSI, opisał cel kampanii terrorystów. To jego zdaniem skonfliktowanie 7-milionowej mniejszości muzułmańskiej z resztą kraju, doprowadzenie do głębokiego podziału kraju.

Po Nicei, niestety, Francja jest tego scenariusza wyraźnie bliżej.

Społeczeństwo
Nowa Zelandia będzie uznawać tylko płeć biologiczną? Jest projekt ustawy
Społeczeństwo
Haiti chce od Francji zwrotu „okupu” sprzed ponad 200 lat. Chodzi o miliardy
Społeczeństwo
Przełom w walce z cukrzycą? Firma farmaceutyczna ogłosiła wyniki badań klinicznych
Społeczeństwo
Holandia chce deportować do Armenii 12-latka, który nigdy nie widział Armenii
Materiał Promocyjny
Jak Meta dba o bezpieczeństwo wyborów w Polsce?
Społeczeństwo
Kultura i imperializm. Rosyjscy twórcy wciąż mają dużo odbiorców w Ukrainie