Ilu rodziców w Polsce pomaga swoim dorosłym dzieciom?

Polacy usamodzielniają się coraz później. Ponad 40 proc. osób powyżej 50 lat przyznaje, że mieszkają z nimi dzieci.

Aktualizacja: 05.08.2016 04:31 Publikacja: 03.08.2016 19:38

Ilu rodziców w Polsce pomaga swoim dorosłym dzieciom?

Foto: 123RF

Młodzi, ale już dorośli Polacy coraz dłużej pozostają na utrzymaniu rodziców. Prawie 60 proc. osób powyżej 50. roku życia przyznaje, że co miesiąc daje pieniądze dzieciom lub wnukom. Nie są to kwoty duże. Najczęściej od 100 do 400 zł. Tyle daje najbliższym 17 proc. badanych przez instytut Millward Brown na zlecenie Krajowego Rejestru Długów Biura Informacji Gospodarczej SA (KRD). Powyżej 400 zł daje dzieciom 13 proc. badanych, a 12 proc. poniżej 100 zł.

Gotówka to niejedyna forma pomocy. Z badania wynika również, że 34 proc. respondentów wciąż mieszka ze swoimi dziećmi w jednym gospodarstwie domowym, a 8 proc. z wnukami. – Głównym powodem wspólnego zamieszkiwania są względy ekonomiczne – nie ma wątpliwości dr Łukasz Arendt, szef Instytutu Pracy i Spraw Społecznych.

Jego zdaniem to m.in. trudna sytuacja na rynku pracy, niepewność zatrudnienia i niskie zarobki powodują, że młodzi odwlekają decyzję o wyprowadzce z rodzinnego domu.

Kliknij, aby powiększyć grafikę:

Na pomoc rodziców lub dziadków najczęściej mogą liczyć mieszkańcy wschodnich oraz zachodnich krańców Polski. W województwie podkarpackim bliskich wspomaga aż 72 proc. ankietowanych, a w lubelskim i podlaskim 61 proc. Taki sam odsetek pomaga w Lubuskiem, ale już w Zachodniopomorskiem – 67 proc. Na pomoc członków rodziny mogą liczyć też mieszkańcy województwa pomorskiego (63 proc.) i śląskiego (61 proc.).

W pozostałych województwach odsetek ankietowanych, którzy deklarują pomoc, waha się między 51 a 59 proc. Wyjątkiem jest województwo wielkopolskie, gdzie pieniądze dzieciom bądź wnukom daje jedynie 44 proc. respondentów, oraz opolskie (48 proc.).

– Jeśli chodzi o wschód i południe kraju, zaskoczenia nie ma. Liczne badania pokazują, że tam więzi rodzinne są silniejsze niż w innych regionach. To tereny bardzo tradycyjne, ludzie są bardzo przywiązani do religii. Rozpada się tam najmniej małżeństw, najmniej dzieci rodzi się w związkach pozamałżeńskich. Stąd ta pomoc jest chętniej świadczona – wyjaśnia dr Małgorzata Pawlus z UKSW. – Dotychczas na drugim biegunie sytuował się zachód, gdzie ludność jest głównie napływowa. Ale wydaje się, że tam o chęci pomocy najbliższym także decyduje czynnik ekonomiczny.

– Wbrew pozorom województwa zachodnie nie należą do najbogatszych. One mocno ucierpiały wskutek transformacji ustrojowej. W dużym stopniu dotknięte są bezrobociem – tłumaczy dr Arend. – A tam, gdzie jest biedniej, młodzi dłużej z rodzicami mieszkają.

Niski odsetek pomagających w woj. wielkopolskim i opolskim ekspert tłumaczy m.in. wpływami kulturowymi. – Mieszkańcy tych dwóch województw mają dość silne związki z Niemcami. Mieszkańcy Opolszczyzny często mają np. podwójne obywatelstwo, co jeszcze kilka lat temu umożliwiało im pracę w Niemczech. I wydaje mi się, że ma to wpływ na sposób postrzegania świata. Ludzie czują wewnętrzny nakaz bycia jak najszybciej samodzielnym – mówi ekspert. – Wielu z nich wyjeżdża także do większych ośrodków miejskich, gdzie łatwiej im o pracę.

Poziom zamożności decyduje też o finansowym wspomaganiu dzieci. Mieszkańcy dużych aglomeracji znacznie chętniej dają pieniądze bliskim (55 proc.) niż ci ze wsi (37 proc.). – Oni zarabiają po prostu więcej. Polacy po pięćdziesiątce najwięcej pieniędzy, bo prawie 900 zł, wydają na jedzenie. Bieżące rachunki, komunikacja i koszty leczenia to kolejny tysiąc. Jeżeli ktoś zarabia około 2 tys. zł, a tak często to wygląda w małych miejscowościach, to nie jest w stanie dofinansowywać swojego potomstwa – mówi prezes Łącki.

Zwraca też uwagę na to, że pomoc materialna lub wspólne mieszkanie to niejedyna pomoc, jaką oferują Polacy 50+. – Aż 11 proc. z nich bierze kredyty na bliskich. A to często wpędza ich w kłopoty – mówi.

Zgadza się z tym Radosław Koński z firmy windykacyjnej Kaczmarski Inkasso. – Renciści i emeryci mają stałe dochody, więc dla banku są wiarygodni, w przeciwieństwie do wnuczka bez zdolności kredytowej. Seniorzy dają wiarę młodszym członkom rodziny, że ci będą spłacać dług, a potem są zdziwieni, kiedy zgłasza się do nich windykator – mówi i dodaje, że dłużnikiem jest osoba, która podpisała umowę, a nie ta, która wykorzystała pożyczkę.

Z danych KRD wynika, że emeryci są w tej chwili zadłużeni na 2,33 mld zł i dług ten wzrósł przez ostatnie pół roku o 280 mln zł.

Społeczeństwo
Młodzi wcześniej testują z „promilami”
Społeczeństwo
Sondaż: Składka zdrowotna dla przedsiębiorców w dół? Znamy zdanie Polaków
Społeczeństwo
Nawet 27 stopni w majówkę. Ale w weekend pogoda się zmieni
Społeczeństwo
Sondaż „Rzeczpospolitej”: Kto ucieknie z kraju, gdy wybuchnie wojna
Materiał Promocyjny
Tech trendy to zmiana rynku pracy
Społeczeństwo
Sondaż: Jak Polacy oceniają pontyfikat papieża Franciszka?