Na pomoc rodziców lub dziadków najczęściej mogą liczyć mieszkańcy wschodnich oraz zachodnich krańców Polski. W województwie podkarpackim bliskich wspomaga aż 72 proc. ankietowanych, a w lubelskim i podlaskim 61 proc. Taki sam odsetek pomaga w Lubuskiem, ale już w Zachodniopomorskiem – 67 proc. Na pomoc członków rodziny mogą liczyć też mieszkańcy województwa pomorskiego (63 proc.) i śląskiego (61 proc.).
W pozostałych województwach odsetek ankietowanych, którzy deklarują pomoc, waha się między 51 a 59 proc. Wyjątkiem jest województwo wielkopolskie, gdzie pieniądze dzieciom bądź wnukom daje jedynie 44 proc. respondentów, oraz opolskie (48 proc.).
– Jeśli chodzi o wschód i południe kraju, zaskoczenia nie ma. Liczne badania pokazują, że tam więzi rodzinne są silniejsze niż w innych regionach. To tereny bardzo tradycyjne, ludzie są bardzo przywiązani do religii. Rozpada się tam najmniej małżeństw, najmniej dzieci rodzi się w związkach pozamałżeńskich. Stąd ta pomoc jest chętniej świadczona – wyjaśnia dr Małgorzata Pawlus z UKSW. – Dotychczas na drugim biegunie sytuował się zachód, gdzie ludność jest głównie napływowa. Ale wydaje się, że tam o chęci pomocy najbliższym także decyduje czynnik ekonomiczny.
– Wbrew pozorom województwa zachodnie nie należą do najbogatszych. One mocno ucierpiały wskutek transformacji ustrojowej. W dużym stopniu dotknięte są bezrobociem – tłumaczy dr Arend. – A tam, gdzie jest biedniej, młodzi dłużej z rodzicami mieszkają.
Niski odsetek pomagających w woj. wielkopolskim i opolskim ekspert tłumaczy m.in. wpływami kulturowymi. – Mieszkańcy tych dwóch województw mają dość silne związki z Niemcami. Mieszkańcy Opolszczyzny często mają np. podwójne obywatelstwo, co jeszcze kilka lat temu umożliwiało im pracę w Niemczech. I wydaje mi się, że ma to wpływ na sposób postrzegania świata. Ludzie czują wewnętrzny nakaz bycia jak najszybciej samodzielnym – mówi ekspert. – Wielu z nich wyjeżdża także do większych ośrodków miejskich, gdzie łatwiej im o pracę.
Poziom zamożności decyduje też o finansowym wspomaganiu dzieci. Mieszkańcy dużych aglomeracji znacznie chętniej dają pieniądze bliskim (55 proc.) niż ci ze wsi (37 proc.). – Oni zarabiają po prostu więcej. Polacy po pięćdziesiątce najwięcej pieniędzy, bo prawie 900 zł, wydają na jedzenie. Bieżące rachunki, komunikacja i koszty leczenia to kolejny tysiąc. Jeżeli ktoś zarabia około 2 tys. zł, a tak często to wygląda w małych miejscowościach, to nie jest w stanie dofinansowywać swojego potomstwa – mówi prezes Łącki.