Polscy pielgrzymi odkrywają dla siebie nowe szlaki

Po kryzysowym 2009 r. znów coraz więcej osób wyjeżdża do miejsc świętych. I to bardziej egzotycznych

Publikacja: 29.07.2010 21:37

Lourdes w ubiegłym roku w grupach zorganizowanych odwiedziło ponad 18 tys. Polaków

Lourdes w ubiegłym roku w grupach zorganizowanych odwiedziło ponad 18 tys. Polaków

Foto: AFP

Jacenty Góral z Poznania, 65- -letni emerytowany oficer Wojska Polskiego do grobu św. Jakuba Większego Apostoła w Santiago de Compostela dotarł kilka dni temu, po 28 dniach wędrówki. Szedł z Sewilli przez Salamankę. Około tysiąca kilometrów.

Rok temu ponad wyjazd nad morze czy w góry przedłożył wędrówkę szlakiem jakubowym z Francji, dwa lata temu – drogą północną nad Atlantykiem. A jeszcze wcześniej chodził z pielgrzymkami do Częstochowy i Łagiewnik.

– Droga do Santiago de Compostela oprócz przeżyć duchowych pozwala sprawdzić samego siebie i poznać kraj, zabytki, kulturę – opowiada.

Natomiast pan Jacek do Santiago de Compostela szedł samotnie szlakiem portugalskim z Fatimy, ok. 250 kilometrów. – To jest moje podziękowanie Bogu za to, że znów jestem zdrowy, że mogę chodzić, marzyć – tłumaczy. – Ta wędrówka jest jak przebudzenie. Człowiek staje się prosty, zaczyna dostrzegać małe rzeczy, które cieszą.

Z roku na rok coraz więcej Polaków przebywa drogę św. Jakuba do Santiago de Compostela. Idą z Polski, jak panowie Andrzej i Stanisław, którzy z Wrocławia wyruszyli w kwietniu, aby dojść do Santiago na uroczystość św. Jakuba 25 lipca, albo zaczynają szlak bliżej: we Francji, w Hiszpanii, Portugalii.

– W ubiegłym roku 1321 Polaków otrzymało Compostelę, czyli certyfikat ukończenia pielgrzymki – mówi ks. Roman Wcisło, który od sześciu lat kieruje Centrum Pielgrzymkowym im. Jana Pawła II na Monte de Gozo, pięć kilometrów od sanktuarium św. Jakuba.

[srodtytul]Pieszo, rowerem czy konno[/srodtytul]

Compostelę mogą dostać tylko ci, którzy przeszli pieszo minimum 100 km albo przejechali rowerem lub konno 200 km. Więcej, bo 700 km, w dziewięć dni przejechał rowerem w lipcu rektor seminarium krakowskiego ks. prof. Grzegorz Ryś.

A jego zastępca ks. Andrzej Mojżeszko ma już na swoim koncie drogę jakubową we Francji, w Polsce, a w tym roku przeszedł szlak portugalski.

W ubiegłym roku do Santiago przybyło pieszo, rowerem albo konno 145 tys. pielgrzymów (tylko im przysługuje tutaj to miano, reszta, a spodziewanych jest w tym roku ok. 6 mln, to turyści religijni), a w 1970 r. było ich zaledwie 13.

Średniowieczny szlak św. Jakuba przeżywa prawdziwe odrodzenie. Odnowiona została też duża część drogi św. Jakuba w Polsce, która nazywana wspólnie Caminio Polacca łączy się ze szlakiem niemieckim, francuskim i hiszpańskim.

Rok temu do Santiago najwięcej przyszło Hiszpanów, Niemców, Włochów i Francuzów. Ale Polacy wśród narodowości są już na 12. miejscu.

Ks. Wcisło przewiduje, że w tym roku, z uwagi na przypadający Rok św. Jakuba, pieszych pielgrzymów będzie jeszcze więcej. Od początku roku do schroniska na Monte de Gozo – a nie jest ono jedynym w okolicy sanktuarium – zawitało 465 Polaków.

[srodtytul]Częstochowa, Łagiewniki, Licheń[/srodtytul]

Santiago de Compostela to nowy kierunek pieszych wędrówek Polaków. Większe zainteresowanie odwiedzeniem grobu św. Jakuba odnotowują także biura pielgrzymkowe, organizujące przeloty samolotem albo przejazdy autokarowe.

– Rytm pielgrzymkowy jest uzależniony od wydarzeń religijnych, od tego, co dzieje się w Kościele – mówi dyrektor biura Ave z Katowic Ewa Weintrit. – W tym roku oprócz większego zainteresowania wyjazdami do Santiago de Compostela jest też więcej chętnych do odwiedzenia grobu św. Jana Marii Vianney w Ars, patrona zakończonego Roku Kapłańskiego oraz Turynu z powodu wystawienia całunu turyńskiego – wylicza.

Po gorszym roku ubiegłym w turystyce religijnej nastąpiło ożywienie. Polacy znów chętnie zaczęli wyjeżdżać. – Ubiegły rok był kryzysowy. Wiele parafii, wspólnot, stowarzyszeń religijnych wycofało się z organizacji wyjazdów, gdyż po spadku wartości złotego ludzie wystraszyli się, że nie będzie ich stać na wyjazd – wspomina Ewa Weintrit.

Ks. Roman Tkacz, dyrektor biura pielgrzymkowego pallotynów, szacuje, że w stosunku do pierwszego półrocza roku ubiegłego nastąpił 15-proc. wzrost liczby grup pielgrzymkowych. W 2009 r. biuro zorganizowało podróż dla ok. 5 tys., w najlepszych latach było ich 8 – 10 tysięcy.

Ilu Polaków spędza urlop czy wakacje, pielgrzymując do miejsc świętych? Na to pytanie trudno odpowiedzieć.

W 2005 r. Instytut Statystyki Kościoła Katolickiego podał, że co roku pielgrzymuje 6 – 7 mln Polaków. Stanowią oni 20 proc. wszystkich pielgrzymujących w Europie i 5 proc. chrześcijan pielgrzymów na świecie.

Ale zupełnie inne wyniki przynoszą badania Głównego Urzędu Statystycznego ("Turystyka i wypoczynek w gospodarstwach domowych").

Z niepublikowanych dotąd danych urzędu wynika, że w 2009 r. tylko ok. 410 tysięcy Polaków podróżowało w kraju i za granicą w celach religijnych. I było to o ponad 100 tys. mniej niż w 2005 r.

Jednak liczba odwiedzających rocznie tylko polskie największe sanktuaria (ponad 4 mln osób w Częstochowie, ok. 2 mln w Łagiewnikach, ponad 1 mln w Licheniu) nie pozostawia wątpliwości, że bliższe rzeczywistości są dane Instytutu Statystyki Kościoła Katolickiego. Skąd te rozbieżności?

– Dane GUS są zaniżone, gdyż nie uwzględniają pielgrzymek jednodniowych, bez noclegu, których jest większość – tłumaczy prof. Ewa Dziedzic, kierownik Katedry Turystyki SGH w Warszawie. – W takich badaniach trudno też uchwycić grupę osób, która kilkakrotnie w ciągu roku podejmuje podróże o charakterze religijnym albo w czasie jednej pielgrzymki odwiedza kilka sanktuariów.

Do takich osób należy pani Maria, radca prawny z województwa łódzkiego, która od 16 lat spędza urlop, podróżując do miejsc świętych. W tym roku wybiera się z biurem pielgrzymkowym pallotynów do Syrii i Jordanii. Wcześniej podróżowała m.in. szlakiem sanktuariów do Hiszpanii i Portugalii, Grecji, Turcji, na Maltę, do Armenii i Gruzji, Chin, Izraela i Egiptu, Meksyku.

– Taki wyjazd jest ucztą duchową dla osób, które mają potrzebę poznawania wiary i jednocześnie zwiedzania miejsc charakterystycznych dla danego kraju czy kultury – podkreśla.

Dla pani Marii istotne jest, że oprócz modlitwy, mszy świętej jest czas na wypoczynek. Na przykład w czasie pielgrzymki do Meksyku nie tylko odwiedziła sanktuarium Matki Bożej w Gwadelupie, ale i tydzień odpoczywała nad oceanem.

[srodtytul]Chiny, RPA, Australia[/srodtytul]

Jak wielu innych klientów biur pielgrzymkowych, pani Maria po odwiedzeniu europejskich sanktuariów chce wyjeżdżać dalej. To z myślą o takich osobach biura do najbardziej popularnych kierunków na kontynencie: Lourdes (w ubiegłym roku w grupach zorganizowanych odwiedziło je ponad 18 tys. Polaków), Fatimy, Rzymu, San Giovanni Rotondo, Wilna oraz poza nim (Ziemia Święta), dodają nowe kierunki podróży. To m.in. szlak sanktuariów w Chinach, Japonii, RPA, szlaki misyjne w Ameryce Północnej i Południowej, Afryce, Australii i Nowej Zelandii. Koszt takich wyjazdów to kilkanaście tysięcy złotych.

Według badań GUS – podkreśla prof. Dziedzic – przeciętnie Polak na zagraniczną podróż religijną w 2009 r. wydał 2105 zł. To więcej niż na wyjazd rekreacyjny poza kraj – 1913 zł. Z powodu wysokich cen opinię elitarnego ma pallotyńskie biuro pielgrzymkowe. Jego dyrektor ks. Tkacz tłumaczy, że oferuje wysoką jakość usług, a w umowach, które podpisują klienci, nie ma żadnych nieprzyjemnych niespodzianek.

– Część ludzi w Polsce się bogaci i dla nich różnego rodzaju pielgrzymki zagraniczne są atrakcyjną ofertą. Dla uboższych ta oferta jest mniej dostępna. Wybierają więc zorganizowane wyjazdy krajowe albo indywidualne za granicę. Przy okazji pobytu u rodziny odwiedzają tamtejsze sanktuaria, ale w badaniach jako cel podróży nie podadzą religijny, lecz rodzinny – mówi prof. Dziedzic z SGH.

Na pewno taniej można się wybrać na pielgrzymkę z parafią, szczególnie gdy jest ona organizowana bez pośrednictwa biur. Tak jest np. w parafii Matki Bożej Brzemiennej w Wąbrzeźnie (woj. Kujawsko-pomorskie), gdzie pięciodniowa pielgrzymka w Polsce albo do najbliższych sąsiadów kosztuje kilkaset złotych. – Byłam z pielgrzymką z parafii w Wilnie, we Lwowie, w Częstochowie, Gietrzwałdzie, Świętej Lipce, Kałkowie, szlakiem Jana Pawła II – wymienia Grażyna z Wąbrzeźna.

W Polsce do nowych, ale już znanych szeroko na świecie, kierunków pielgrzymowania kilka lat temu dołączyły Łagiewniki.

Duża część odwiedzających sanktuaria, czemu sprzyjają wakacje i czas urlopów, to osoby indywidualne. Ludzie nie obawiają się już podróżować samodzielnie, jak było to jeszcze na początku lat 90. - Na pielgrzymce zorganizowanej byłam tylko raz, w Medjugorie – mówi Kaja Małecka-Kotlarz z Warszawy. – Z rodziną odwiedziłam sanktuaria w Lourdes, la Salette i wiele w Polsce.

Prof. Antoni Jackowski z Uniwersytetu Jagiellońskiego, który od lat bada fenomen pielgrzymowania, podkreśla: – Zdecydowana większość pielgrzymujących to ludzie wierzący, którzy są w Kościele. Ale zdarzają się wśród nich osoby, które wątpią, szukają Boga.

Jacenty Góral z Poznania, 65- -letni emerytowany oficer Wojska Polskiego do grobu św. Jakuba Większego Apostoła w Santiago de Compostela dotarł kilka dni temu, po 28 dniach wędrówki. Szedł z Sewilli przez Salamankę. Około tysiąca kilometrów.

Rok temu ponad wyjazd nad morze czy w góry przedłożył wędrówkę szlakiem jakubowym z Francji, dwa lata temu – drogą północną nad Atlantykiem. A jeszcze wcześniej chodził z pielgrzymkami do Częstochowy i Łagiewnik.

Pozostało 94% artykułu
Społeczeństwo
Michał K. i Paweł Szopa chcą listów żelaznych. Ten drugi jest w Ameryce Południowej?
Społeczeństwo
W części kraju wrócą burze i deszcz. Najnowsza prognoza pogody na najbliższe dni
Społeczeństwo
Powódź pokazuje prawdziwy obraz naszego państwa i społeczeństwa. I on daje nadzieje
Społeczeństwo
Zmiana czasu na zimowy 2024: Kiedy przestawiamy zegarki? Czy to już ostatni raz?
Materiał Promocyjny
Wpływ amerykańskich firm na rozwój polskiej gospodarki
Społeczeństwo
Rak głowy i szyi. To realne zagrożenie