"Janosikowe" przechodzi do historii. Zmiana zasad finansowania to szansa na rozwój samorządów

Likwidacja „janosikowego” to tylko ułamek reformy. Najważniejsza jest zmiana w filozofii finansowania samorządów, która w ciągu dekady ma dać ich budżetom dodatkowe 350 mld zł – mówi Rafał Szczepański, prezes stowarzyszenia „STOP Janosikowe”.

Publikacja: 02.12.2024 04:47

"Janosikowe" przechodzi do historii. Zmiana zasad finansowania to szansa na rozwój samorządów

Foto: Adobe Stock

21 października br. prezydent Andrzej Duda podpisał ustawę o dochodach jednostek samorządu terytorialnego. Oznacza to m.in. likwidację tzw. janosikowego. System, przez który duże miasta musiały oddawać istotną część swoich dochodów na rzecz biedniejszych samorządów, przez lata budził kontrowersje. Dziś już wiemy, że za sprawą tej ustawy przejdzie on do lamusa. Dlaczego tak długo toczyła się walka o jego likwidację?

Rzeczywiście Stowarzyszenie STOP Janosikowe od wielu lat zwracało uwagę na ten problem. I nie był to jakiś spór teoretyczny, uniwersytecki, ale realny, dotyczący realnych pieniędzy i tego, co można za nie zrobić. Jako przedsiębiorca angażujący się w różnego rodzaju działania społeczne zauważyłem, jak brak odpowiedniego finansowania przekłada się na mniejszy rozwój miasta, a konkretnie niedoinwestowanej warszawskiej Pragi-Północ i biednego Mazowsza. A powodem okazało się właśnie „janosikowe”, które sprawiało, że m.in. Warszawa musiała oddawać ze swojego budżetu ogromne środki, które mogły być przeznaczane na rozwój jej najbardziej zaniedbanych dzielnic, a Mazowsze musiało zaciągać olbrzymie kredyty na spłatę „janosikowego”. To był czysty absurd.

Czytaj więcej

Koniec z „janosikowym”. Nowy system ma być sprawiedliwy

Tak, ale jak sama nazwa wskazuje, system miał zabierać bogatym, żeby dać biednym.

Niestety w praktyce „janosikowe” nie miało nic wspólnego z romantyczną legendą dobrego zbója, który rabował bogaczy, żeby ulżyć biednym. Był to niesprawiedliwy system, w którym po prostu zabiera się środki jednym, żeby dać drugim, nie patrząc ani na możliwości pierwszych, ani na potrzeby drugich. W ten sposób karano duże miasta, samorządy aktywne, a szczególnie Warszawę i Mazowsze. Potem te pieniądze trafiały w miejsca, gdzie w zasadzie niewiele pomagały. Spełniały raczej zadanie socjotechniczne. Miały wywołać poczucie, że zabierano tym rzekomo bogatszym po to, żeby jakoś zadowolić słabszych. W konsekwencji „janosikowe” niewiele pomagało, a dużo szkodziło.

Dlaczego?

Dlatego że tym, którym ten mechanizm zabierał, bardzo szkodził, a tym, którym dawał – pomagał w bardzo niewielkim stopniu. Do tego całość opierała się na bardzo wątpliwych założeniach, które jeszcze potęgowały niesprawiedliwość.

Teraz będzie sprawiedliwiej?

Najistotniejsze jest to, że zmieni się cały system finansowania jednostek samorządu terytorialnego. Kwestie dotyczące likwidacji „janosikowego”, czy raczej tej korekty zamożnościowej, to tylko część tej zmiany. Patrząc na problem szerzej, to, co udało się osiągnąć, to stworzenie normalnego systemu, w którym nie ma „janosikowego” i jest szansa na zmianę filozofii finansowania samorządów. Wydaje się, że po raz pierwszy polskie państwo, oprócz deklaracji, rzeczywiście chce wspierać samorządy finansowo. Samorządy przez całe lata były drenowane. Nie były odpowiednio dofinansowane, wiecznie czegoś brakowało. Budżet centralny gromadził pieniądze, a później je gdzieś redystrybuował, ale na inne cele.

Czytaj więcej

Janosikowe: Warszawa zapłaci więcej mimo, że wirus uszczuplił finanse

Taka zabawa w ciuciubabkę?

Trochę tak. Dochody samorządów były w głównej mierze powiązane z PIT, w którym ustawodawca najchętniej dokonywał zmian. Państwo ciągle zmieniało podejście do polityki fiskalnej w tym zakresie, wprowadzano nowe zwolnienia, ulgi, podwyższano kwotę wolną od podatku. A to przekładało się na sytuację budżetową samorządów. Okazywało się, że nagle pieniądze, które były planowane jako wydatki na konkretne inwestycje lokalne, wyparowywały. Były oczywiście jakieś rekompensaty od państwa. Ale po pierwsze, były one tylko częściowe, a po drugie przyznawane jednak po uważaniu, czyli zazwyczaj „swoim”. To sprawiało, że cały system był nietransparentny, nieprzewidywalny i oparty na pewnej korupcji politycznej. W takich warunkach trudno mówić o budowaniu długofalowej polityki rozwojowej. To był zły system finansowy, oparty też na bardzo złych zasadach. „Janosikowe” było wyliczane w oparciu o liczbę mieszkańców, a w przypadku Warszawy jest ona dużo wyższa niż liczba osób zameldowanych. Tymczasem zasadniczo to właśnie zameldowanie decyduje o tym, gdzie dana osoba rozlicza PIT.

To jak to będzie wyglądało po zmianach?

Ustawodawca wreszcie odchodzi od tego rozwiązania i chce zakorzenić dochody samorządów w dochodach mieszkańców i firm działających na ich terenie. To diametralna zmiana, bo nie mówi się już głównie o podatkach, ale o dochodach. To bardzo silny impuls mobilizujący do rozwijania bazy dochodowej. Jeśli samorząd będzie chciał mieć większe wpływy budżetowe, będzie musiał dbać o przedsiębiorców i wszystkich, którzy na danym terenie pracują. Samorządy będą musiały stworzyć im takie warunki, żeby oni chcieli w tej małej ojczyźnie być, a nie przenosić się gdzie indziej.

Wracamy do korzeni wielkiej idei małych ojczyzn?

Tak, można tak powiedzieć. Zmiana w finansowaniu jednostek samorządowych to wielka szansa na dobry rozwój przedsiębiorczości lokalnej i zadbanie o dobrostan mieszkańców na danym terenie. Samorządy powinny i chcą o to dbać, a dodatkową zachętą dla nich będzie szansa na pozyskanie większych środków na wszystkie transfery społeczne. Zwłaszcza że na poziomie lokalnym to samorządy lepiej od rządu wiedzą, co jest potrzebne dla danej społeczności i powinno im się stworzyć optymalne warunki, żeby mogły się rozwijać i działać normalnie.

Czytaj więcej

Raport o janosikowym: miliardowe straty samorządów

Co pana zdaniem jest największym sukcesem?

Przede wszystkim powrót do racjonalności i sprawiedliwości. Poprzedni system był bowiem rażąco niesprawiedliwy. Był oparty na złych założeniach. Nie uwzględniał oczywistego faktu, że choć duże miasta mają większe budżety, to mają też większe obowiązki i wydatki. Nie trzeba chyba przecież nikogo przekonywać, że w dużym mieście koszt edukacji jest dużo wyższy niż w mniejszym. Nie wszyscy mieszkańcy wielkich aglomeracji są w nich zameldowani, a przecież nikt nie powie, że przyjmujemy do samorządowych placówek tylko dzieci rodziców zameldowanych. Komunikacja też jest „skalibrowana” nie na teoretyczną, ale rzeczywistą liczbę pasażerów. W trakcie prac nad reformą na przykładzie Warszawy wskazano, że faktyczna liczba ludności w stolicy jest większa o 14 proc. niż osób zameldowanych. Zmiana jest więc bardzo rozważna, ale przed wszystkim sprawiedliwa, bo wszystkie dochody miasta będą dzielone przez większą liczbę mieszkańców. Tylko to urealnienie sytemu poprawia bilans Warszawy o 800 mln zł. A to, w połączeniu z faktem, że Warszawa w 2025 r. zyska 1,2 mld zł w dochodach podatkowych, da w sumie 2 mld zł oszczędności w stołecznej kasie.

To będzie duży zysk dla stolicy?

Ogromny. To jest kwota, która ratuje budżet miasta, bo z danych, które publikuje Warszawa, wynika, że we wszystkich wskaźnikach – i w deficycie, jak i w poziomie zadłużenia – są przekraczane kolejne czerwone linie. A te mogłyby prowadzić już do niebezpiecznych skutków, bo przecież nie można zadłużać się powyżej ściśle określonych poziomów. Dzisiaj Warszawa ma ok. 4 mld zł deficytu, a zadłużenie dochodzi do ok. 8 mld zł. To są naprawdę potężne kwoty, a przecież społeczeństwo nie oczekuje tylko finansowania bieżącego utrzymania infrastruktury miejskiej, ale także zwiększenia standardu życia. Trybunał Konstytucyjny już dziesięć lat temu wydał postanowienie sygnalizacyjne stwierdzające, że choć „janosikowe” jeszcze nie łamie ustawy zasadniczej, to w dłuższej perspektywie do tego doprowadzi. Nakazał rządzącym, żeby zreformowali ten system. Niestety trwało to ponad dekadę. Dlatego jeszcze bardziej cieszy to, że minister finansów wreszcie skutecznie ten system zmienił, unowocześnił go, powiązał go z wydatkami i dostrzegł, że samorząd ma różne potrzeby, które trzeba pokryć.

Czytaj więcej

Anna Cieślak-Wróblewska: Znika gminne „janosikowe”. Kto zyska, kto straci?

Nie zmienia to jednak faktu, że część samorządów straci na likwidacji „janosikowego”.

Żeby zreformować system, trzeba było zawrzeć jakiś rodzaj kompromisu. „Janosikowe” zastąpiono lepszym, nowocześniejszym, sprawiedliwszym i – co istotne – nie tak drastycznym systemem korekty zamożnościowej. I nie mam wątpliwości, że to krok w dobrym kierunku. Środki, które są na terenie dużych miast, metropolii, muszą być inwestowane, bo one muszą się rozwijać.

Kto konkretnie zyska na zmianie?

Zyska cała Polska. Dzięki nowemu systemowi zostanie uwolniony ogromny potencjał, który zwiększy efektywność dużych ośrodków. A to przyniesie wzrost gospodarczy, który z kolei przełoży się na skuteczność polskiego państwa w każdej sferze.

Obawiam się, że te mniejsze samorządy, które czerpały zyski z „janosikowego”, widzą to jednak trochę inaczej.

Dyskusji nie możemy skupiać wyłącznie na „janosikowym”. I to z kilku powodów. Po pierwsze, środki, które z niego trafiały do wspólnej puli, stanowiły naprawdę niewielką część systemu finansowania samorządu. Po drugie, likwidacja „janosikowego” to tylko mała, choć oczywiście najbardziej spektakularna medialnie część, niezwykle istotnej reformy. Ta jako całość wreszcie wprowadza normalność i jest dobra dla całego systemu samorządowego. Skupia się bowiem na potrzebach, kieruje środki w te miejsca, gdzie trzeba je kierować. Wiąże dochody samorządów z rozwojem lokalnej społeczności i biznesu. A to pobudza wzrost gospodarczy i działa na rzecz rozwoju samorządów, którym wreszcie dano wędkę, a nie rybę. Nowy system idzie w kierunku tego, żeby samorządy nie koncentrowały się na konsumowaniu cudzych pieniędzy, tylko tworzyły warunki do zwiększenia zamożności na własnym terenie. A to się wszystkim Polakom opłaca i to jest mądrość tej zmiany ustawowej.

Czyli jest pan przekonany, że zmiana nie doprowadzi do buntu tych samorządów, które były beneficjentami „janosikowego”?

Głęboko w to wierzę. Pieniądze, które zostały wyssane z dużych samorządów w ramach „janosikowego”, były dla nich ogromną stratą. A zysk dla beneficjentów był kroplą w morzu ich potrzeb. Fundamentem tego systemu była niesprawiedliwość, na której nie da się zbudować niczego dobrego. Ta reforma nie polega też na tym, żeby zrobić jednym lepiej, a drugim gorzej. Chodzi o to, żeby wszystkim było lepiej. W przyszłym roku nowa ustawa spowoduje istotny wzrost dochodów jednostek samorządu terytorialnego. Jest on szacowany na ok. 25 mld zł, a w kolejnych 10 latach ma być w sumie 350 mld zł więcej. To potężne pieniądze, które zostaną w samorządach. To się nam wszystkim opłaci, bo rozwój jest potrzebny wszystkim. Nie możemy też zapominać, że w samorządności nie chodzi o jakąś grę, rywalizację, w której zawsze ktoś ma przegrać, a ktoś musi wygrać. Trzeba przestawić to myślenie i skupić się na budowaniu wspólnoty, także silnych liderów, których rozwój przełoży się na dobrobyt wszystkich, w tym również mniejszych samorządów. Jestem przekonany, że tak się stanie.

21 października br. prezydent Andrzej Duda podpisał ustawę o dochodach jednostek samorządu terytorialnego. Oznacza to m.in. likwidację tzw. janosikowego. System, przez który duże miasta musiały oddawać istotną część swoich dochodów na rzecz biedniejszych samorządów, przez lata budził kontrowersje. Dziś już wiemy, że za sprawą tej ustawy przejdzie on do lamusa. Dlaczego tak długo toczyła się walka o jego likwidację?

Rzeczywiście Stowarzyszenie STOP Janosikowe od wielu lat zwracało uwagę na ten problem. I nie był to jakiś spór teoretyczny, uniwersytecki, ale realny, dotyczący realnych pieniędzy i tego, co można za nie zrobić. Jako przedsiębiorca angażujący się w różnego rodzaju działania społeczne zauważyłem, jak brak odpowiedniego finansowania przekłada się na mniejszy rozwój miasta, a konkretnie niedoinwestowanej warszawskiej Pragi-Północ i biednego Mazowsza. A powodem okazało się właśnie „janosikowe”, które sprawiało, że m.in. Warszawa musiała oddawać ze swojego budżetu ogromne środki, które mogły być przeznaczane na rozwój jej najbardziej zaniedbanych dzielnic, a Mazowsze musiało zaciągać olbrzymie kredyty na spłatę „janosikowego”. To był czysty absurd.

Pozostało 90% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Prawo drogowe
Zasada pierwszeństwa pieszych na pasach. Zapadł kolejny ważny wyrok
Administracja państwowa
Problem z apolitycznością prezesa IPN Karola Nawrockiego
Prawo dla Ciebie
Na te podwyżki trzeba się szykować w 2025 r. Dla kogo będą najbardziej odczuwalne?
Konsumenci
Jak otrzymać ulgę na prąd? Kto może mniej zapłacić za energię? Ekspert odpowiada
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Praca, Emerytury i renty
Dzień wolny w Wigilię. Nieoficjalnie: Andrzej Duda może zawetować ustawę
Materiał Promocyjny
Fundusze Europejskie stawiają na transport intermodalny