21 października br. prezydent Andrzej Duda podpisał ustawę o dochodach jednostek samorządu terytorialnego. Oznacza to m.in. likwidację tzw. janosikowego. System, przez który duże miasta musiały oddawać istotną część swoich dochodów na rzecz biedniejszych samorządów, przez lata budził kontrowersje. Dziś już wiemy, że za sprawą tej ustawy przejdzie on do lamusa. Dlaczego tak długo toczyła się walka o jego likwidację?
Rzeczywiście Stowarzyszenie STOP Janosikowe od wielu lat zwracało uwagę na ten problem. I nie był to jakiś spór teoretyczny, uniwersytecki, ale realny, dotyczący realnych pieniędzy i tego, co można za nie zrobić. Jako przedsiębiorca angażujący się w różnego rodzaju działania społeczne zauważyłem, jak brak odpowiedniego finansowania przekłada się na mniejszy rozwój miasta, a konkretnie niedoinwestowanej warszawskiej Pragi-Północ i biednego Mazowsza. A powodem okazało się właśnie „janosikowe”, które sprawiało, że m.in. Warszawa musiała oddawać ze swojego budżetu ogromne środki, które mogły być przeznaczane na rozwój jej najbardziej zaniedbanych dzielnic, a Mazowsze musiało zaciągać olbrzymie kredyty na spłatę „janosikowego”. To był czysty absurd.
Czytaj więcej
To koniec tzw. "janosikowego", czyli podatku obciążającego większe i bogatsze samorządy. Duże miasta zostaną uwolnione od daniny, która czyniła ich budżety nieprzewidywalnymi.
Tak, ale jak sama nazwa wskazuje, system miał zabierać bogatym, żeby dać biednym.
Niestety w praktyce „janosikowe” nie miało nic wspólnego z romantyczną legendą dobrego zbója, który rabował bogaczy, żeby ulżyć biednym. Był to niesprawiedliwy system, w którym po prostu zabiera się środki jednym, żeby dać drugim, nie patrząc ani na możliwości pierwszych, ani na potrzeby drugich. W ten sposób karano duże miasta, samorządy aktywne, a szczególnie Warszawę i Mazowsze. Potem te pieniądze trafiały w miejsca, gdzie w zasadzie niewiele pomagały. Spełniały raczej zadanie socjotechniczne. Miały wywołać poczucie, że zabierano tym rzekomo bogatszym po to, żeby jakoś zadowolić słabszych. W konsekwencji „janosikowe” niewiele pomagało, a dużo szkodziło.