Z samorządu do Sejmu - Piotr Gabryel

Samorząd to pierwsza szkoła polityki, więc jest naturalną konsekwencją, że odniósłszy tam sukces, liderzy małych ojczyzn próbują się sprawdzić na arenie ogólnopolskiej – w parlamencie. Czasami jednak skala tego zjawiska może wprawić w prawdziwe zdumienie.

Publikacja: 20.09.2011 20:33

Większość (wszyscy?) kandydujących niespełna rok temu – w wyborach samorządowych – lokalnych polityków obiecywała wyborcom, że po swoim ewentualnym zwycięstwie przez cztery lata będą robili wszystko, co w ich mocy, aby ich społeczności wiodło się coraz lepiej. I oto po zaledwie kilku miesiącach bardzo wielu z nich jasno daje do zrozumienia, że są gotowi porzucić tamte deklaracje, byle dostać się do parlamentu.

Na 7,5 tys. kandydatów w wyborach do Sejmu i Senatu aż 1,2 tys. to samorządowcy: włodarze miast i gmin oraz radni. Samorządowcem jest aż co czwarta osoba ubiegająca się o mandat senatora i co siódma starająca się o mandat poselski. Wśród kandydatów jest prawie 100 prezydentów miast, burmistrzów i wójtów.

Niektórzy z tych ludzi kandydują, by po ewentualnym zdobyciu mandatu zrezygnować z pracy w samorządzie i przenieść się do parlamentu, pozostali są po prostu lokomotywami lokalnych list partyjnych, którzy nawet jeśli zdobędą mandat, nie przyjmą go i pozostaną w samorządzie, ale uzyskane przez nich głosy pomogą liście wyborczej ich ugrupowania.

W obu wypadkach rodzi to uzasadnione pytanie o sposób traktowania przez nich własnych wyborców. Bo albo nabrali ich późną jesienią 2010 roku, obiecując solidną pracę przez całą samorządową kadencję, albo robią to teraz – biorąc udział w wyborach wyłącznie w charakterze przynęty.

Drugą niekorzystną konsekwencją tego rodzaju sporej aktywności samorządowców są koszty, które będziemy musieli ponieść w wypadku konieczności zorganizowania samorządowych wyborów uzupełniających. Nie będą one małe, jeśli wziąć pod uwagę tylko owych niemal 100 włodarzy miast i gmin, gdyby zdobyli oni w nadchodzących wyborach mandaty i je przyjęli. A przecież podobne wybory trzeba będzie przeprowadzić także w wypadku tych obdarzonych parlamentarnym fotelem radnych, którzy wcześniej zdobyli samorządowy mandat w okręgach jednomandatowych, czyli w przytłaczającej większości gmin.

Wszelako od tego nieuniknionego finansowego kosztu funkcjonowania demokracji znacznie bardziej dojmujące w skutkach może się okazać wspomniane wyżej obniżenie zaufania do lokalnych polityków.

Większość (wszyscy?) kandydujących niespełna rok temu – w wyborach samorządowych – lokalnych polityków obiecywała wyborcom, że po swoim ewentualnym zwycięstwie przez cztery lata będą robili wszystko, co w ich mocy, aby ich społeczności wiodło się coraz lepiej. I oto po zaledwie kilku miesiącach bardzo wielu z nich jasno daje do zrozumienia, że są gotowi porzucić tamte deklaracje, byle dostać się do parlamentu.

Na 7,5 tys. kandydatów w wyborach do Sejmu i Senatu aż 1,2 tys. to samorządowcy: włodarze miast i gmin oraz radni. Samorządowcem jest aż co czwarta osoba ubiegająca się o mandat senatora i co siódma starająca się o mandat poselski. Wśród kandydatów jest prawie 100 prezydentów miast, burmistrzów i wójtów.

Podatki
Darowizna przelana na konto wierzyciela obdarowanego jest zwolniona z podatku
Materiał Promocyjny
Z kartą Simplicity można zyskać nawet 1100 zł, w tym do 500 zł już przed świętami
Konsumenci
Sprawy frankowiczów w sądach przyspieszą. Znamy projekt ustawy frankowej
Edukacja i wychowanie
Ferie zimowe 2025 później niż zazwyczaj. Oto terminy dla wszystkich województw
Sądy i trybunały
Komisja ds. wyborów kopertowych niekonstytucyjna. Kontrowersyjna decyzja TK
Materiał Promocyjny
Najszybszy internet domowy, ale także mobilny
Prawo na świecie
Czy Donald Trump jako prezydent może się sam ułaskawić, czy też musi odbyć karę?
Materiał Promocyjny
Polscy przedsiębiorcy coraz częściej ubezpieczeni