Marszałek Sejmu ujawniła w TVP, z czyich opinii korzystała, podejmując decyzję o reasumpcji głosowania 11 sierpnia. Przypomnę: mówiła wtedy, iż „zasięgnęła opinii pięciu prawników". Teraz zaś okazało się, że były to opinie sporządzone w 2018 r., gdy opozycja apelowała o reasumpcję głosowania nad wyrażeniem przez Sejm zgody na zatrzymanie i tymczasowe aresztowanie posła PO Stanisława Gawłowskiego, które to opinie zresztą do reasumpcji nie doprowadziły. Marszałek to jednak nie przeszkadza. Twierdzi, że wówczas były „podobne okoliczności".
Przez ostatnie dni wielu pytało, kto wydał rzeczone opinie, czy były na piśmie, kto się do prawników zwrócił. Podkreślano wielokrotnie, że takie dane są informacją publiczną, do której mamy prawo. Niektórzy zastanawiali się nawet nad przyszłą ścieżką zawodową tych pięciu prawników.
Czytaj też:
Marszałek nie działała w dobrej wierze
Teraz już wiemy, o kogo szło. Tyle że dla wymienionych przez marszałek Witek prawników mogło być to duże zaskoczenie. Z pewnością takie było dla prof. Ryszarda Piotrowskiego, który w dzisiejszej rozmowie w „Rzeczpospolitej" zapewnia: „ze mną pani marszałek nie rozmawiała". Skoro jednak Elżbieta Witek „zasięgnęła" opinii, to znaczy, że z prawnikami rozmawiała. Nie mogło to jednak dotyczyć opinii z 2018 r., na które się powołuje. Z tymi bowiem mogła, co najwyżej, się „zapoznać". Może więc pani marszałek rozmawiała z innymi pięcioma prawnikami? Jednym z nich mógł być sam Jarosław Kaczyński. Niewykluczone, że opinię wyraził też Zbigniew Ziobro czy Sebastian Kaleta. Nie dziwi też, że wszystkie były zgodne.