Skierował pan do pierwszej prezes SN skargę na poniżające i wykluczające zachowania części tzw. starych sędziów. Rozumiem, że te ostentacyjne zachowania musiały być nieprzypadkowe i dla pana bolesne?
Moje pismo nie jest skargą, tylko informacją. Złożyłem je na wyraźne żądanie władz SN. Sam rzecznik prasowy SN prosił o takie informacje w swoim oficjalnym komunikacie. Zrelacjonowałem w nim zatem bardzo dokładnie nie tylko te zachowania, których sam doświadczyłem, ale też te, o których była już wcześniej informowana I Prezes SN przez innych kolegów. Jedno odwrócenie się na korytarzu - to incydent. Drugie - przypadek. Niepodanie ręki - eksces kulturalny. Gdyby było to jedno czy dwa zachowania, to w ogóle bym nikomu tym głowy nie zaprzątał. Ale już cała sekwencja takich zachowań w stosunku do tzw. nowych sędziów ujmowana łącznie przestaje być odosobnionym incydentem braku dobrego wychowania ze strony tzw. starych sędziów SN. Wyraźnie wyłania się ściśle ze sobą powiązany łańcuch zachowań noszących - w mojej ocenie - znamiona o charakterze poniżającym i dyskryminacyjnym. I to powinno stanowić czerwone światełko alarmowe dla pracodawcy, że coś tu jest nie tak, coś wymaga szybkiej instytucjonalnej reakcji.