Udręczona lipcową zawieruchą, w środku wakacji postanowiłam powstrzymać się od publicznego – jak to subtelnie ujął jeden z przywódców polskich dusz – darcia japy. Nie, żebym nagle straciła zainteresowanie procesami w systemie prawa czy na jego rubieżach. Po prostu przestraszyłam się. Zwłaszcza tarczowych pił ścigających drukarzy. Gdy się rozpędzą, mogą trafić poza cel, jeżeli nie od razu zdekoncentrować. A ginąć na razie się nie chce.
Niestety, znów nie wytrzymałam. Stało się to dokładnie 2 sierpnia, kiedy przeczytałam relacje prasowe o rozstrzygnięciu Sądu Najwyższego w sprawie o sygn. II KK 313/17, a także kruczkach prawnych, jakie latami wykluwały się w szczelinach tzw. idealnego zbiegu czynów karalnych w rozumieniu art. 8 kodeksu karnego skarbowego. W pierwszym przypadku uderzyły mnie wypowiedzi kilku utytułowanych prawników z grona, za którym poszłabym w ogień. Jeśli je porównać z tym, co naprawdę dzień wcześniej ogłosił SN podczas jawnego przecież posiedzenia, okazują się nie na temat. W drugim przypadku wręcz zmroziła mnie chwacka opinia pewnego nieprawnika przy władzy, który – co akurat u niego nie należy do rzadkości – przeszedł do porządku nad zawiłościami interpretacji skutków wspomnianego zbiegu, zignorował trzypokoleniowy spór wokół tej instytucji prawnej w orzecznictwie sądowym i doktrynie, po czym jak gdyby nigdy nic wygarnął SN, że w 2008 r. orzekł inaczej niż w uchwale wykładniczej z 24 stycznia 2013 r., I KZP 19/12 (OSNKW 2013, z. 2, poz. 2013), na korzyść sprawców przestępstw podatkowych w postaci karuzel VAT.
Dla osobistego spokoju zastrzegam, że niniejszy tekst powstał przed 12 sierpnia, to znaczy przed wejściem w życie niezawetowanej nowelizacji prawa o ustroju sądów powszechnych (dalej: u.s.p.) oraz kilku innych ustaw (DzU z 2017 r. poz. 1452), w tym ustawy – Prawo o prokuraturze (dalej: u.p.p.). Posuwam się do tego z obawy przed dodanym § 6 w art. 43 u.p.p. Dzięki niemu Krajowa Rada Prokuratorów przy Prokuratorze Generalnym będzie mogła uchwalić nowy zbiór zasad etyki zawodowej prokuratorów i czuwać nad jego przestrzeganiem, choć in statu nascendi została pomyślana wyłącznie jako ciało dekoracyjno-opiniodawcze. Na domiar złego w pierwszej kadencji egzystujące w składzie zupełnie niedemokratycznym, bo z nadania prokuratora generalnego, nie zaś wybranym przez środowisko prokuratorskie. Wszak niedawno pisano w gazetach o zamiarach przekucia zbioru w narzędzie ukracające obecność prokuratorów w mediach (zob. np. A. Łukaszewicz, „Powstaje nowy kodeks etyki prokuratorów", „Rzeczpospolita" z 15 marca 2017 r.). Zanim się wytłumaczy, że uchwała takiego body, w dodatku ustalająca regułę contra legem nikogo nie wiąże, może przyjdzie stracić wiele miesięcy na potyczki z rzecznikami dyscyplinarnymi. No, ale do rzeczy.
SN tylko stwierdził zawieszenie
Jak wiadomo, w głośnej sprawie II KK 313/17, której przedmiot w rozważanym aspekcie jest nieistotny, 1 sierpnia SN wydał postanowienie z podstawą w art. 86 ust. 1 ustawy z 30 listopada 2016 r. o organizacji i trybie postępowania przed Trybunałem Konstytucyjnym (DzU z 2016 r., poz. 2072; dalej: u.o.t.p.t.k.). Przepis ten stanowi, że wszczęcie postępowania przed TK powoduje zawieszenie postępowań przed organami, które prowadzą spór kompetencyjny. Nawiązuje do poprzedniej jednostki redakcyjnej (art. 85 u.o.t.p.t.k.),rozwijającej unormowanie art. 189 konstytucji i objaśniającej, kiedy mamy do czynienia z tego rodzaju sporem, pozytywnym lub negatywnym, pomiędzy co najmniej dwoma centralnymi konstytucyjnymi organami państwa. Zasadniczy problem tkwi zatem w ustaleniu, na czym polega zaprogramowane w pierwszym z wymienionych przepisów „spowodowanie" zawieszenia postępowań, które prowadzą organy pozostające w sporze pozytywnym, kiedy to każdy z tych organów czuje się umocowany do orzeczenia w tej samej sprawie.
Wsłuchajmy się teraz, co w tej kwestii powiedział SN. Otóż wbrew temu, co mu się imputuje, nie postanowił zawiesić postępowania kasacyjnego, lecz stwierdzić jego zawieszenie. Eo ipse na pewno nie wypowiedział się co do istnienia bądź nieistnienia sporu, uznając, że w świetle art. 86 ust. 1 u.o.t.p.t.k. liczy się sam fakt wszczęcia postępowania trybunalskiego. Jakkolwiek nie znam jeszcze pisemnych motywów postanowienia, idę o zakład, że musiał z owego przepisu wyinterpretować normę, w myśl której, w razie wszczęcia tegoż postępowania skutek zawieszenia postępowania kasacyjnego następuje ex lege, bez względu na zasadność wniosku inicjującego pierwsze z nich. Zapewne dlatego poprzestał na stwierdzeniu efektu zawieszającego, wydając orzeczenie o charakterze formalno-deklaratoryjnym, a nie merytoryczno-konstytutywnym. Gdyby było inaczej, zawiesiłby postępowanie kasacyjne „własnoręcznie". W żadnej zresztą konfiguracji nie mógłby zignorować dyspozycji art. 86 ust. 1 u.o.t.p.t.k., gdyż nie jest uprawniony do antycypacji wyniku postępowania leżącego w gestii TK. I tego nie zrobił. Nie orzekł również odmiennie niż skład poszerzony w uchwale z 31 maja 2017 r., I KZP 4/17 (OSNKW 2017, z. 7, poz. 37), zapadłej w trybie art. 59 ustawy z 23 listopada 2002 r. o Sądzie Najwyższym (DzU z 2016 r., poz. 1254, z późn. zm.; dalej: u.s.n.). Ten judykat, mimo iż zrodziło go postępowanie karne w tej samej sprawie, koncentrował się bowiem na innym zagadnieniu prawnym, mianowicie na karnoprocesowych skutkach zastosowania prawa łaski przed datą prawomocności wyroku skazującego. Wniosek? Przed przystąpieniem do komentowania orzeczeń sądowych wypada zorientować się, o czym one traktują oraz czym są motywowane.