– Zawłaszczanie to jeden z najważniejszych nurtów sztuki współczesnej – tak postrzega to zjawisko Maria Brewińska, kuratorka arcyważnego pokazu, który w piątek otwiera się w Zachęcie. I dowodzi tego na przykładach 70 prac, wszystkie sygnowane są przez znane nazwiska. Czy to oznacza, że wielcy artyści to wielcy złodzieje?
Można by tak sądzić po niedawnym procesie o plagiat przegranym przez Luca Tuymansa przed belgijskim Trybunałem. Ale to precedens potwierdzający regułę: w powszechnym pojęciu sztuka, jak niebo czy słońce, należy do całej ludzkości.
Dlaczego artysta nie mógłby korzystać z dokonań poprzedników? Zwłaszcza jeśli w ten sposób – wykorzystując po swojemu pracę innego autora – wyznaje mu... miłość. Bo akt zawłaszczania jest jednocześnie wyrazem admiracji. Fascynacji. Zauroczenia. A nawet gwałcenia przez pamięć. Jak pozbyć się natręctw?
Całodobowa psychoza
W Zachęcie powtarzamy historię sztuki i przerabiamy historię filmu. Zwiedzanie zaczynamy od awangardy, od słynnego koła rowerowego Marcela Duchampa, po raz pierwszy umieszczonego na wysokim stołku 102 lata temu. Tym razem podobny ready made wykonał Cezary Bodzianowski, lecz od razu wiadomo, że mruga okiem do odbiorcy – koło zostało przypięte zwyczajnym łańcuchem rowerowym do kutej balustrady przy głównej klatce schodowej.
Obok przyciągają wzrok kolumny skonstruowane z wielokrotnie powtórzonej piramidalnej formy. Czyżby słynna „Niekończąca się kolumna" Brancusiego? Nie, hołd złożony najważniejszemu rzeźbiarzowi XX wieku przez Polkę Aleksandrę Ska. A dalej – szkic Velázqueza do obrazu „Mars" (1640–1642)? Kolejna zmyłka. Roberto Longo, wybitny amerykański twórca, znany z niewiarygodnie precyzyjnych ołówkowych rysunków do złudzenia przypominających fotografie, skopiował dzieło barokowego mistrza (cykl „Według", 2012). W innej skali i bez kolorów.