Kanibalizm? - wystawa w Zachęcie

Wystawa „Kanibalizm?" w stołecznej Zachęcie porusza ważny problem współczesnej cywilizacji.

Aktualizacja: 06.03.2015 15:45 Publikacja: 05.03.2015 19:16

Sandro Miller, Diane Arbus, bliźniaczki jednojajowe, Roselle, New Jersey (1967), fotografia

Foto: Galeria Zachęta\Catherine Edelman Gallery Chicago

– Zawłaszczanie to jeden z najważniejszych nurtów sztuki współczesnej – tak postrzega to zjawisko Maria Brewińska, kuratorka arcyważnego pokazu, który w piątek otwiera się w Zachęcie. I dowodzi tego na przykładach 70 prac, wszystkie sygnowane są przez znane nazwiska. Czy to oznacza, że wielcy artyści to wielcy złodzieje?

Można by tak sądzić po niedawnym procesie o plagiat przegranym przez Luca Tuymansa przed belgijskim Trybunałem. Ale to precedens potwierdzający regułę: w powszechnym pojęciu sztuka, jak niebo czy słońce, należy do całej ludzkości.

Dlaczego artysta nie mógłby korzystać z dokonań poprzedników? Zwłaszcza jeśli w ten sposób – wykorzystując po swojemu pracę innego autora – wyznaje mu... miłość. Bo akt zawłaszczania jest jednocześnie wyrazem admiracji. Fascynacji. Zauroczenia. A nawet gwałcenia przez pamięć. Jak pozbyć się natręctw?

Całodobowa psychoza

W Zachęcie powtarzamy historię sztuki i przerabiamy historię filmu. Zwiedzanie zaczynamy od awangardy, od słynnego koła rowerowego Marcela Duchampa, po raz pierwszy umieszczonego na wysokim stołku 102 lata temu. Tym razem podobny ready made wykonał Cezary Bodzianowski, lecz od razu wiadomo, że mruga okiem do odbiorcy – koło zostało przypięte zwyczajnym łańcuchem rowerowym do kutej balustrady przy głównej klatce schodowej.

Obok przyciągają wzrok kolumny skonstruowane z wielokrotnie powtórzonej piramidalnej formy. Czyżby słynna „Niekończąca się kolumna" Brancusiego? Nie, hołd złożony najważniejszemu rzeźbiarzowi XX wieku przez Polkę Aleksandrę Ska. A dalej – szkic Velázqueza do obrazu „Mars" (1640–1642)? Kolejna zmyłka. Roberto Longo, wybitny amerykański twórca, znany z niewiarygodnie precyzyjnych ołówkowych rysunków do złudzenia przypominających fotografie, skopiował dzieło barokowego mistrza (cykl „Według", 2012). W innej skali i bez kolorów.

A co zrobił Douglas Gordon „Psychozie" Hitchcocka? Pozbawił sensu i suspensu. Rozciągnął film trwający niecałe dwie godziny do dawki 24-godzinnej. Ruchy tracą płynność, akcja się gubi i całość wygląda jak pokaz slajdów.

W innej pracy Gordon cytuje scenę z „Taksówkarza". Robert De Niro powtarza do lustra „You're talkin' to me?". Gordon powtarza ten moment w nieskończoność, na dwóch ekranach ustawionych naprzeciw siebie, uzyskując niepokojący efekt. Praca nosi tytuł „Po drugiej stronie lustra" (brzmi znajomo, prawda?).

W sali głównej publiczność oślepia blask bijący z 7-metrowego żyrandola, ustawionego na podłodze przez Ai Weiweia. Mniejsza jednak o nietypową pozycję „Fontanny światła" (tytuł pracy), ważniejszy jest jej kształt. Najsłynniejszy chiński artysta dysydent zakpił z najsłynniejszego monumentu radzieckiej awangardy – pomnika III Międzynarodówki Władimira Tatlina (1919). Pastisze to przecież kolejna strategia.

Na dowcipnym i zaskakującym przerabianiu głośnych dzieł sztuki wyrobiła sobie markę Łódź Kaliska, w Zachęcie reprezentowana przez Adama Rzepeckiego i inscenizowane zdjęcia z „Pietą" Michała Anioła na czele oraz niby-podobizną Gertrudy Stein, zamiast której wystąpił... Mieczysław Porębski.

Malkovich jako bliźniaczki

To jednak nic w porównaniu z Johnem Malkovichem udającym bliźniaczki jednojajowe sfotografowane przez Dianę Arbus w 1967 roku. Amerykański aktor chętnie wciela się w postaci z kultowych fotografii, reinscenizowanych przez Sandro Millera. W Zachęcie mamy jeszcze Malkovicha jako zafrasowaną matkę z dziećmi (uchwyconą przez Dorotheę Lange podczas wielkiego kryzysu) i czarnoskórą sprzątaczkę ustawioną pod amerykańską flagą przez Gordona Parksa w 1942 roku.

Nie mniej zaskakujący jest Japończyk Yasumasa Morimura, który stał się żywym malowidłem Goi „Saturn pożerający swoje dzieci" oraz Vermeerem van Delft malującym modelkę w pracowni. Po remake sięgnęła Aneta Grzeszykowska, imitująca postaci z klasycznego już cyklu Cindy Sherman „Untitled Film Still". Tu zawiłości się mnożą: nasza artystka udaje Sherman, która udawała nieistniejące aktorki i pozowała do fotosów-kadrów z nieistniejących filmów... Coś jak recenzje Stanisława Lema pisane do nieistniejących książek („Próżnia doskonała"). Kiedyś nie istniało pojęcie plagiatu. Przez stulecia artystyczna nauka polegała na ćwiczeniu sprawności manualnej poprzez kopiowanie arcydzieł (lub kopii arcydzieł).

Kto płaci tantiemy?

Perły sztuki malarskiej odwzorowywano też w grafice po to, aby je popularyzować, przecież inna forma powielania nie istniała! Cel zbożny, ale kopiści nieźle zarabiali na geniuszu innych twórców. I nie wszyscy wielcy radzi byli takiej formie afirmacji i adoracji.

„Biada wam, złodzieje i naśladowcy cudzego trudu i talentu! Strzeżcie się przywłaszczania sobie naszej pracy" – pomstował Albrecht Dürer na fałszerzy jego grafik. Wywalczył u rajców Norymbergi tyle, że wydano zakaz sygnowania podróbek charakterystycznymi literami AD.

Minęło kilka stuleci i samo logo wielkiego artysty stało się pokupnym towarem, zawłaszczonym przez reklamę. Ale to inna historia.

„Kanibalizm?". O zawłaszczeniach w sztuce. Wystawa zbiorowa, Galeria Zachęta, czynna do 31 maja 2015

Rzeźba
Salvador Dalí : Rzeźby mistrza surrealizmu
Rzeźba
Ai Weiwei w Parku Rzeźby na Bródnie
Rzeźba
Ponad dwadzieścia XVIII-wiecznych rzeźb. To wszystko do zobaczenia na Wawelu
Rzeźba
Lwowska rzeźba rokokowa: arcydzieła z muzeów Ukrainy na Wawelu
Sztuka
Omenaa Mensah i polskie artystki tworzą nowy rozdział Biennale na Malcie