Zofia Brzezińska: Przywołani po nazwisku

Decyzja o zmianie nazwy ulicy to nie tylko wymiana tabliczki.

Publikacja: 14.06.2022 11:22

Zofia Brzezińska: Przywołani po nazwisku

Foto: Fotorzepa/Raf Rafał

Nazwiska heroicznych postaci, nie mających nic do ukrycia i których żywot przypomina otwartą księgę, nie potrzebują obrony w formie ustawy. One same się obronią.

Jaki więc sens ma ustawa o ochronie dziedzictwa narodowego związanego z nazwami obiektów przestrzeni publicznej oraz pomnikami, która weszła w życie 21 kwietnia br.? Nietrudno zgadnąć, że ukrytym motywem jej autorów było zagwarantowanie sobie prawnej drogi do utrwalania w życiu publicznym postaci otaczanych kultem przez obecną władzę. Takie działanie należy do sprawdzonego już w historii nie raz arsenału środków psychologicznych, służących manipulowaniu ludzkimi emocjami, które są przecież kluczem do utrzymania poparcia żywiącego je elektoratu.

Czytaj więcej

Świętego i Ojca Narodu nie będzie można wyrugować. Duda podpisał ustawę

Te same mechanizmy

Autorzy projektu ustawy nie kryli zresztą, że głównym bodźcem do jej opracowania stał się zamiar udaremnienia próby przechrzczenia warszawskiego Ronda Dmowskiego na Rondo Praw Kobiet, podjętej w 2019 roku przez Warszawski Strajk Kobiet. Wizja ta tak przeraziła prawicę, że aby zapobiec jej ziszczeniu się, sięgnęła po drugi po Konstytucji najwyższy środek prawny, czyli ustawę. Abstrahując od faktu, że zasadność aż tak mocnej reakcji jest kwestią dyskusyjną, to również forma wprowadzonej ustawy pozostawia wiele do życzenia.

Jeżeli bowiem z jakichś względów naród nie życzy sobie, aby nazwisko konkretnej postaci dłużej funkcjonowało w przestrzeni publicznej, to jakie prawo ma państwo, by obecność nazwiska takiej osoby po prostu narzucać? W końcu, zgodnie z art. 4 Konstytucji, to naród jest suwerenem i to do niego powinno (przynajmniej teoretycznie) należeć ostatnie słowo w każdej kwestii. Obwarowywanie prawnymi przepisami kultu niektórych jednostek przypomina ponure praktyki stosowane przez przedstawicieli słusznie minionych ustrojów politycznych, takich jak komunizm czy nazizm. Nawet jeśli skala zjawiska jest oczywiście teraz znacznie mniejsza, to mechanizm pozostaje ten sam.

Tymczasem, w wolnym i demokratycznym kraju, aparat władzy nie powinien nigdy rościć sobie prawa do arbitralnego wymieniania bohaterów zasługujących na umieszczenie na liście strzeżonej z ramienia ustawy o ochronie dziedzictwa narodowego. Państwo nie powinno też nadmiernie ingerować ani kwestionować prawa społeczeństwa do zmian w ocenie i podejściu do niektórych postaci. Nieuniknione są przecież zmiany, jakie zachodzą w świadomości społeczeństwa w sposób naturalny, gdyż zwyczajnie z biegiem czasu coraz więcej faktów oraz okoliczności z przeszłości wychodzi na światło dzienne.

Zapewne dla wielu ludzi, którzy chcieliby zamknąć już przeszłość, zamilknąć nad niektórymi trumnami oraz skupić się na przyszłości, nie będą one miały znaczenia. Dla pewnej części społeczeństwa jednak, postrzegającej prawdę historyczną jako jedną z najcenniejszych wartości, taka rewolucja będzie miała znaczenie fundamentalne. Poza tym, mamy pełne prawo nie chcieć mieszkać czy nawet przechodzić ulicami noszącymi np. imiona komunistycznych oprawców, zdrajców czy jakichkolwiek innych niegodnych ludzi. Czy nam się to podoba, czy nie, czas weryfikuje dosłownie wszystko – i to nie tylko spuściznę narodowych bohaterów.

Wystarczy po cichu

Drugi problem ustawy nazywanej potocznie Lex Rondo nie ma już natury jedynie etycznej, ale już stricte prawną. Newralgiczna jest bowiem kwestia zgodności jej przepisów z zasadami Konstytucji, dotyczącymi zakazu ograniczania ustawą autonomii samorządu (art. 16 ust. 2) w materii decydowania, kto zasługuje na specjalne upamiętnienie. Pośrednio regulacje Lex Rondo wchodzą też w konflikt z artykułem chroniącym prawo własności – i to zarówno publicznej, jak i prywatnej (art. 64 Konstytucji). Zgodnie bowiem z art. 2 pkt. 4 Lex Rondo, regulacje dotyczą „pomników, również kopców, obelisków, kolumn, rzeźb, posągów, popiersi, kamieni pamiątkowych, płyt i tablic pamiątkowych znajdujących się na nieruchomości stanowiącej własność lub będącej w posiadaniu jednostki samorządu terytorialnego, związku jednostek samorządu terytorialnego lub związku metropolitarnego”. Czy wymienione podmioty będą dysponować narzędziami prawnymi, aby w razie potrzeby dochodzić swoich praw?

I wreszcie – czyż ustawa nie wykreuje niebezpiecznej płaszczyzny do szerokiej skali nadużyć w materii blokowania projektów inwestycyjnych? Czy nie doprowadzi do sytuacji, w której wystarczy po cichu postawić na działce budowlanej pomnik osoby objętej ustawową ochroną, a inwestorowi przyjdzie jedynie rozpocząć poszukiwania innego miejsca do realizacji swych ambitnych planów?

Taki scenariusz wcale nie jest abstrakcyjny, jeśli sąd zdecyduje się potraktować przepisy Lex Rondo w sposób literalny. Miejmy jednak nadzieję, że przedstawiciele wymiaru sprawiedliwości zachowają zdrowy rozsądek i będą podchodzić do tego aktu prawnego z uwzględnieniem przede wszystkim zasad praktyczności i funkcjonalności.

Jeśli tak się stanie, ograniczona zostanie jedynie nienaruszalność pomników stojących na terenach komunalnych i nie stanowiących przejawu samowoli budowlanej, a inwestorzy i właściciele będą mogli spać spokojniej.

Zmiany administracyjne

Na koniec warto zastanowić się, czy Lex Rondo spełni oczekiwania i życzenia swoich twórców. Czy naprawdę zjawisko przysłowiowego obalania pomników jest aż tak w Polsce częste i powszechne, że trzeba z nim walczyć ustawą? Jeśli ktoś tak sądzi, ma bujną wyobraźnię oraz niewielkie pojęcie o niebagatelnych kosztach finansowych, wiążących się z jakimikolwiek zmianami administracyjnymi. Decyzja o zmianie nazwy ulicy to nie tylko wymiana tabliczki, ale uruchomienie gigantycznej administracyjnej machiny, angażującej pracę i środki mnóstwa podmiotów - osób fizycznych i prawnych. Polskie samorządy nie należą do najzamożniejszych na świecie i raczej wolą ograniczać zbędne wydatki. Taką intencję może szczególnie wzmacniać obecna trudna sytuacja ekonomiczna i szalejąca inflacja. Nie ma wątpliwości, że istnieją jednostki potrzebujące tych środków znacznie bardziej – szpitale, domy pomocy społecznej, szkoły, żłobki, przedszkola itp. Taka niezbędna do prawidłowego funkcjonowania infrastruktura w wielu miejscach na mapie Polski nadal jest w opłakanym stanie. Sytuacji tej z pewnością nie naprawi zbytnie nurzanie się w przeszłości i niekończące roztrząsanie minionych wydarzeń. Pamięć o nich jest oczywiście ważna, ale – parafrazując – głodnych nią nie nakarmimy. Skupmy się na przyszłości, a zmarłych niechaj – jak mawiano niegdyś – osądzi Bóg i historia.

Nazwiska heroicznych postaci, nie mających nic do ukrycia i których żywot przypomina otwartą księgę, nie potrzebują obrony w formie ustawy. One same się obronią.

Jaki więc sens ma ustawa o ochronie dziedzictwa narodowego związanego z nazwami obiektów przestrzeni publicznej oraz pomnikami, która weszła w życie 21 kwietnia br.? Nietrudno zgadnąć, że ukrytym motywem jej autorów było zagwarantowanie sobie prawnej drogi do utrwalania w życiu publicznym postaci otaczanych kultem przez obecną władzę. Takie działanie należy do sprawdzonego już w historii nie raz arsenału środków psychologicznych, służących manipulowaniu ludzkimi emocjami, które są przecież kluczem do utrzymania poparcia żywiącego je elektoratu.

Pozostało jeszcze 89% artykułu
Rzecz o prawie
Łukasz Guza: Ostrożnie z tym mobbingiem
Materiał Promocyjny
Gospodarka natychmiastowości to wyzwanie i szansa
Rzecz o prawie
Jarosław Gwizdak: Sądowe podróże kształcą
Rzecz o prawie
Jacek Dubois: Szukając lidera
Rzecz o prawie
Joanna Parafianowicz: Nie mylić kancelarii z cyrkiem
Materiał Promocyjny
Suzuki Vitara i S-Cross w specjalnie obniżonych cenach. Odbiór od ręki
Rzecz o prawie
Paweł Rygiel, Andrzej Kadzik: Dialog receptą na kryzys
Materiał Promocyjny
Wojażer daje spokój na stoku