Kiedy emocje opinii publicznej nieco opadły po głośno komentowanym wypadku drogowym z udziałem adwokata, w wyniku którego śmierć poniosły dwie osoby, rzeczywistość na tapet wzięła inny, o podobnym w skutkach finale. Niestety także w tym, nomen omen, wypadku pojawił się prawniczy wątek, choć tym razem nie za sprawą jednego, lecz aż dwóch nazwisk. W mediach (także społecznościowych) zaroiło się od spekulacji, analiz, a nade wszystko „specjalistów” od ruchu drogowego i rekonstrukcji wypadków, którzy w wyrokowaniu wyprzedzili nie tylko sąd, ale nawet prokuraturę. Ta, jeśli wierzyć doniesieniom prasowym, nie postawiła jak dotąd żadnego zarzutu.
Z pewnością nie mam kompetencji, a nawet śmiałości, by na własną rękę podejmować się badania przebiegu samego zdarzenia. Nie zamierzam także oceniać pod kątem wizerunkowym trafności wypowiedzi samych zainteresowanych. Nie jest także moją ambicją krytyka opinii publicznej za to, że wymienionych działań się dopuszcza, cóż innego miałaby przecież robić. Interesuje mnie jednak inny aspekt zaistniałej sytuacji, a ściślej, jak zareagowali na nią prawnicy, a przynajmniej ich zauważalna część.
Czytaj więcej
W wielu wypadkach prawnika ucieszyłoby proste podziękowanie.
Nie jest tajemnicą, że środowisku prawniczemu bliżej jest do krytykowania niźli do chwalenia działań obecnego obozu rządzącego w obszarze legislacji. Nie powinno to z resztą dziwić, skoro od kilku lat władza z konsekwencją godną bardziej wartościowych aktywności ingeruje w strukturę i istotę najważniejszych składowych wymiaru sprawiedliwości (TK, SN, KRS, prokuratura). Myślę jednak, że stając w obronie fundamentów demokratycznego państwa prawa można się zatracić tak samo mocno i szkodliwie dla otoczenia jak broniąc poglądu, że sędziowie to peerelowska kasta, którą trzeba odsunąć od orzekania. Co więcej, wartościom, ideom i osobom, których adwokatami mimowolnie za sprawą takich działań się staje, można bardziej zaszkodzić niźli im pomóc.
Pomijam, że większość aktywnych w mediach społecznościowych prawników skorych do komentowania każdego potknięcia przedstawicieli władzy, a nawet ich fryzur lub obuwia na dłuższy czas od pierwszej publikacji w sprawie śmiertelnego wypadku motocyklisty nabrała wody w usta. Ciekawie zaczęło się dopiero wtedy, gdy pierwsi śmiałkowie zdecydowali się rzucić w wirtualną przestrzeń link do publikacji o wypadku na trasie S8. „Pani Prezes ma prawie 70 lat, jej mąż ponad 80. Jakiej mieli udzielić pomocy? Prawnej?