Z rynku pracy wycofują się ostatnie roczniki powojennego wyżu, a te, które tam wchodzą, są dużo mniej liczne. To oznacza, że w najbliższych latach firmy, których rozwój już teraz hamuje niedobór pracowników, będą miały jeszcze poważniejsze problemy.
Nie da się ich rozwiązać bez zwiększenia liczby imigrantów zarobkowych. – Wprawdzie rynek pracy się zmienia, ale można szacować, że w nadchodzących latach będziemy potrzebować co roku 150–200 tys. nowych pracowników z zagranicy – mówi „Rzeczpospolitej” prof. Szukalski z Wydziału Ekonomiczno-Socjologicznego Uniwersytetu Łódzkiego.
Czytaj więcej
Obcokrajowcy ratują niedobory kadrowe nie tylko w prostych pracach, ale także w zawodach specjali...
Bezlitosna demografia
Oznacza to, że w ciągu pięciu lat powinno się w Polsce pojawić około miliona dodatkowych imigrantów zarobkowych, by wyrównać ubytek rodzimych pracowników. Chcąc zaś, przy starzejącym się społeczeństwie, utrzymać obecną, wynoszącą 39 proc., proporcję osób w wieku produkcyjnym i poprodukcyjnym, ten napływ musiałby być jeszcze większy. Jak szacuje ZUS, w ciągu pięciu lat, do 2027 r., musielibyśmy ściągnąć prawie 1,5 mln pracowników z zagranicy, a do 2032 r. – 2,7 mln.
Udział imigrantów zarobkowych wśród pracowników będzie się więc zwiększał. Według najnowszych danych GUS na koniec ubiegłego roku cudzoziemcy stanowili prawie 4 proc. z ponad 15,2 mln pracujących w Polsce. Taki też był łączny udział obcokrajowców w zatrudnieniu w przemyśle, gdzie część branż nie poradziłaby sobie bez imigrantów zarobkowych.