– Pilnie czekamy na specustawę, która otworzy rynek pracy dla uchodźców z Ukrainy – podkreśla Agnieszka Zielińska, dyrektor Polskiego Forum HR, które zrzesza największe agencje zatrudnienia. Według jej danych część przybywających do nas uciekinierów przed wojną w Ukrainie, których liczba przekroczyła w środę 450 tys. (w większości kobiet i dzieci), jest zainteresowana szybkim podjęciem pracy w Polsce. Dotyczy to jednak głównie osób, które mają tu bliskich i znajomych.
Tę opinię potwierdza Tomas Bodgevic, dyrektor generalny agencji zatrudnienia Gremi Personal, która w tym tygodniu zaapelowała do firm, organizacji pracodawców i stowarzyszeń branżowych o to, by wspólnie przeanalizować możliwości zwiększenia zatrudnienia kobiet z Ukrainy w różnych branżach i wypracować odpowiednie rozwiązania.
Pomoc w rekrutacji
Odzew na apel był szybki. Tomas Bodgevic twierdzi, że obok klientów agencji odpowiedziały też organizacje branżowe, które rozesłały apel do swoich członków i będą pracować nad rozwiązaniami dla konkretnych branż. Zgłaszają się też poszczególne firmy gotowe wprowadzić zmiany, by stworzyć miejsca pracy dla kobiet. – Mieliśmy też w tej sprawie kilka spotkań z przedstawicielami samorządów. Szkoły mają obowiązek przyjmować dzieci ukraińskie, ale gorzej będzie z przedszkolami i żłobkami. Chcemy więc rozmawiać w sprawie utworzenia dodatkowych miejsc w tych placówkach, gdzie będą też mogły znaleźć zatrudnienie Ukrainki, które są nauczycielkami z wykształcenia – zaznacza szef Gremi Personal.
Jak dodaje, kobiety, których mężowie czy partnerzy pracują w Polsce, zwykle mają zamiar zostać tu na dłużej i będą też szukać pracy. Agnieszka Zielińska z PFHR przypomina jednak, że obok tradycyjnie „męskich” branż, jak budownictwo czy przemysł ciężki, deficyt rąk do pracy jest także w handlu, e-commerce i logistyce, w tym w gospodarce magazynowej, gdzie wzrost automatyzacji ułatwia zatrudnienie kobiet.