Setki autokarów i busów dowożą pracowników do zakładów przemysłowych i centrów logistycznych na Dolnym Śląsku, w Wielkopolsce i na Mazowszu. Niekiedy nawet z odległości 80–90 kilometrów. Ale to już nie wystarcza.
– Rosnąca część rekrutacji w tamtym regionie nie jest już możliwa wyłącznie w oparciu o lokalne zasoby, tym bardziej że branże produkcyjna, motoryzacyjna czy FMCG mają coraz większe potrzeby – podkreśla Rafał Mróz, menedżer w agencji zatrudnienia Adecco Poland. Teraz na większą skalę próbuje ona ściągnąć pracowników z innych regionów kraju (zwłaszcza tych z wysokim bezrobociem), zachęcając ich do przeprowadzki.
Codzienny dowóz z odległości kilkuset kilometrów nie jest możliwy, więc oferta pracy połączona ze zmianą miejsca zamieszkania wydaje się dobrym rozwiązaniem, zwłaszcza gdy wspierają je fundowane przez państwo bony na zasiedlenie (tzw. bony relokacyjne).
Gdzie te pieniądze
Od wiosny zeszłego roku bony na zasiedlenie są jednym z instrumentów, którymi rząd wspiera aktywizację młodych ludzi do 30. roku życia, gdyż to właśnie oni mogą liczyć na premię o wartości do 200 proc. średniego wynagrodzenia (czyli ponad 7,7 tys. zł), jeśli znajdą sobie pracę w innym mieście. Jak jednak wynika ze statystyk resortu pracy, młodzi Polacy na razie rzadko z nich korzystają – w zeszłym roku po bony na zasiedlenie sięgnęło ok. 740 bezrobotnych, a w pierwszej połowie tego roku niespełna 2,7 tys. To niewiele przy ponad 440 tys. bezrobotnych do 30. roku życia zarejestrowanych w końcu sierpnia w urzędach pracy.
Zdaniem menedżerów Adecco Poland jest to po części wina samych urzędów, które niekiedy nie informują o takiej możliwości, a czasem nawet jej nie oferują. – Niestety, w wielu miejscach ustawa obowiązuje tylko w teorii. Skontaktowaliśmy się z ponad 400 urzędami pracy w całej Polsce. Tylko 242 spośród nich dysponują środkami na relokację – podkreśla Anna Wicha, dyrektor generalna Adecco Poland i prezes Polskiego Forum HR.