Michał Szułdrzyński: Andrzej Duda słono zapłacił za zwycięstwo

Po ogłoszeniu startu ruchu Wspólna Polska warto wrócić do wyborów prezydenckich. Tym bardziej że dziś posiadamy nieznane wcześniej dane.

Aktualizacja: 20.10.2020 17:04 Publikacja: 19.10.2020 19:53

Michał Szułdrzyński: Andrzej Duda słono zapłacił za zwycięstwo

Foto: Fotorzepa/ Robert Gardziński

W ubiegłym tygodniu poznaliśmy kwoty, jakie dwa największe sztaby wyborcze wydały na kampanię prezydencką. Sztab Andrzeja Dudy wydał astronomiczną kwotę niemal 30 milionów złotych. Sztab Trzaskowskiego trzy razy mniej – niecałe 9 milionów. Jeśli nawet zsumujemy wydatki sztabu Trzaskowskiego i Małgorzaty Kidawy-Błońskiej, co nie jest całkiem uprawnione, bo to wybory bardzo personalne, to i tak wychodzi na to, że sztab kandydatów KO wydał ok. 60 procent tego co sztab kandydata PiS.

Biorąc pod uwagę, że przy tak radykalnej różnicy wydatków różnica głosów wyniosła 420 tys., przy 20,5 miliona oddanych głosów, pytanie, czy te wybory mógł wygrać Trzaskowski, musi powrócić. Tym bardziej że do wydatków sztabu Dudy złożonych w PKW nie wlicza się ogromnego zaangażowania całego rządu, który – z premierem na czele – jeździł po Polsce i składał rozmaite obietnice. Nie mówiąc już o TVP, która otrzymała niecałe 2 mld złotych na ten rok na realizację misji publicznej, którą rozumie jako wspieranie partii rządzącej. Nie, nie chodzi tu o zarzuty, które pojawiały się gdzieś na obrzeżach opozycji, że wybory zostały sfałszowane. Były to wolne wybory, ale zaangażowanie machiny rządowej było absolutnie ponadstandardowe i wykraczało poza to, co znaliśmy z historii III RP.

Należy więc stwierdzić, że Trzaskowski poradził sobie znacznie lepiej, niż się dotychczas wydawało.

Dla PiS to fatalna wiadomość. Można zrozumieć, dlaczego po wyborach zapanowała na prawicy frustracja. Zrozumiano, że kolejnych wyborów w ten sposób nie da się wygrać. Jeśli zaangażowanie tak astronomicznych zasobów dało przewagę dwóch punktów procentowych, to systemowe ograniczenie polityki obozu rządzącego jest oczywiste.

I to jest szansą dla opozycji i Trzaskowskiego.

Choć trzeba pamiętać, że w przeciwieństwie do Dudy, na którego większość wyborców głosowała po to, by został prezydentem, większość wyborców Trzaskowskiego głosowała na niego, by prezydentem nie został Duda.

Niemniej opozycja w kolejnych wyborach będzie na znacznie lepszej pozycji. Szczególnie jeśli tak jak w tych, Trzaskowski wniesie do nich nowe idee i pomysły. Tyle że całą swoją siłę i poparcie będzie musiał budować od nowa.

W ubiegłym tygodniu poznaliśmy kwoty, jakie dwa największe sztaby wyborcze wydały na kampanię prezydencką. Sztab Andrzeja Dudy wydał astronomiczną kwotę niemal 30 milionów złotych. Sztab Trzaskowskiego trzy razy mniej – niecałe 9 milionów. Jeśli nawet zsumujemy wydatki sztabu Trzaskowskiego i Małgorzaty Kidawy-Błońskiej, co nie jest całkiem uprawnione, bo to wybory bardzo personalne, to i tak wychodzi na to, że sztab kandydatów KO wydał ok. 60 procent tego co sztab kandydata PiS.

Pozostało 80% artykułu
Publicystyka
Andrzej Łomanowski: Rosjanie znów dzielą Ukrainę i szukają pomocy innych
Publicystyka
Zaufanie w kryzysie: Dlaczego zdaniem Polaków politycy są niewiarygodni?
Publicystyka
Marek Migalski: Po co Tuskowi i PO te szkodliwe prawybory?
Publicystyka
Michał Piękoś: Radosław, Lewicę zbaw!
Materiał Promocyjny
Klimat a portfele: Czy koszty transformacji zniechęcą Europejczyków?
Publicystyka
Estera Flieger: Marsz Niepodległości do szybkiego zapomnienia. Były race, ale nie fajerwerki