O ile bowiem Donald Tusk - o czym pisał w komentarzu redaktor naczelny "Rzeczpospolitej" Bogusław Chrabota - na debacie w TVP może w zasadzie tylko zyskać, o tyle Jarosław Kaczyński na udziale w tej samej debacie mógłby właściwie tylko stracić. I to pomimo tego, że debatowałby "u siebie", czyli w kontrolowanej w pełni przez PiS z TVP, a sędzia tego pojedynku, Michał Rachoń, odgwizdywałby wszystkie rzeczywiste i wydumane faule Donalda Tuska odwracając jednocześnie wzrok, gdy po kostkach kopałby Jarosław Kaczyński. Nawet jednak w tak cieplarnianych warunkach Kaczyński mógłby w tym starciu co najwyżej wyjść "na zero", ale znacznie bardziej prawdopodobne jest, że i on sam, i PiS ponieśliby straty.
Debata wyborcza w TVP: O co będzie toczyć się gra?
Dlaczego? Po pierwsze należy ustalić o co tak naprawdę toczy się w czasie debaty gra. Naiwnym byłoby sądzić, że w ciągu 60 minut którykolwiek z uczestników debaty przekona żelazny elektorat drugiej strony, a nawet wyborców mniej zaangażowanych, ale mających już jasno określone sympatie partyjne, do zmiany ich o 180 stopni. Nawet gdyby Donald Tusk w ciągu 7 minut 30 sekund, jakie będzie miał na antenie TVP, przemawiał jak Katon i Cyceron razem wzięci, nie przekona wyborcy PiS, że nie jest zdrajcą, który chce sprzedać Polskę Niemcom, Rosji, Unii Europejskiej i Bóg wie komu jeszcze, otwierając polskie granice dla imigrantów i podnosząc wiek emerytalny do co najmniej 120 lat. Za długo wyborca PiS o tym wszystkim słuchał, by teraz miał zanegować wszystko w co wierzy w ciągu 7 minut. Owszem, być może doceni retoryczne umiejętności Tuska, ale będzie temu towarzyszyła refleksja: "a to podstępna żmija! Pięknie mówi, a potem wyśle nas na szparagi do Niemców". Podobnie działa to w drugą stronę - nie ma szans, by ani Jarosław Kaczyński, ani Mateusz Morawiecki, ani jakikolwiek inny polityk PiS-u przekonał zadeklarowanego wyborcę opozycji, że PiS nie jest formacją chcącą wprowadzić w Polsce - w najlepszym wypadku - autorytaryzm, wyprowadzić nas z Unii Europejskiej i uczynić z kraju rekonstrukcję PRL-u z nowym I sekretarzem i nową przewodnią siłą narodu. Te dwa światy dzieli tak dużo, że trzeba będzie lat, aby powstały między nimi mosty. A debata będzie trwała nie lata, lecz 60 minut.
Czytaj więcej
W tych wyborach o sukcesie rozstrzygną promile. Scenariusz negatywny dla Tuska? Tylko totalna kompromitacja. A na to chyba jednak jego przeciwnicy liczyć nie mogą - pisze Bogusław Chrabota.
Jest jednak kluczowa - jak się wydaje - dla wyniku wyborów grupa wyborców niezdecydowanych. Sondaże pokazują, że nie jest ona wielka (w jednym z ostatnich było to zaledwie 5 proc. wyborców), ale przy niewielkiej różnicy między PiS-em a KO i, szerzej, między PiS-em a trzema opozycyjnymi partiami - ta właśnie grupa może okazać się kluczowa. I to właśnie przez wzgląd na tę grupę, której wielu przedstawicieli zapewne skorzysta z szansy, by obejrzeć jedyną w kampanii debatę między liderami wszystkich partii (choć TVP, przesuwając godzinę debaty na 18:30 dba, aby to utrudnić), dla PiS-u lepiej jest, aby Jarosława Kaczyńskiego tam nie było.