Aleksander Pociej: Czy wszyscy zagraniczni wyborcy będą mogli 15 października skutecznie oddać swój głos

Głosowanie w wyborach parlamentarnych za granicą – co wiemy, a właściwie, czego nadal nie wiemy?

Publikacja: 23.09.2023 09:00

Istnieją poważne obawy, że znaczna część głosów zagranicy zostanie, kolokwialnie rzecz ujmując, zmar

Istnieją poważne obawy, że znaczna część głosów zagranicy zostanie, kolokwialnie rzecz ujmując, zmarnowana

Foto: AdobeStock

Zaplanowane na 15 października 2023 r. wybory parlamentarne zbliżają się wielkimi krokami. Jesteśmy w samym środku kampanii wyborczej, listy kandydatów na posłów i senatorów zostały już zamknięte. Wydawać by się mogło, że wyborcy mogą w tym momencie skupić się wyłącznie na analizie programów komitetów wyborczych i zastanawianiu się, która opcja polityczna zasługuje na ich głos. Jest jednak duża grupa wyborców, która do dnia wyborów pozostanie w swoistym zawieszeniu – nie wiedząc, czy oddane przez nią głosy w ogóle zostaną uwzględnione w końcowych wynikach. Są nimi ci wszyscy, którzy będą głosowali za granicą.

MSZ długo zwlekał z publikacją wykazu zagranicznych obwodów do głosowania

Mówimy o naprawdę licznej grupie, ponieważ w poprzednich wyborach parlamentarnych w 2019 r. zagranica oddała prawie 315 tys. głosów. Co ciekawe, według oficjalnych danych Państwowej Komisji Wyborczej, zagranicznym zwycięzcą w 2019 r. został komitet wyborczy Koalicja Obywatelska PO .N iPL Zieloni, który uzyskał 122 389 głosów (38,95 proc.), a komitet wyborczy Prawo i Sprawiedliwość zajął drugie miejsce z 78 218 głosami (24,89 proc.). Podium zamknął komitet wyborczy SLD z 64 960 głosami (20,67 proc.).

Czytaj więcej

Wybory 2023: głosowanie za granicą. Formalności i ważne terminy

Pomimo tak licznego udziału Polaków w zagranicznym głosowaniu (II tura wyborów prezydenckich 2022 r. – ponad 350 tys. głosów) minister spraw zagranicznych bardzo długo nie wydawał rozporządzenia zawierającego wykaz zagranicznych obwodów do głosowania. Nawet afera wokół odpowiedzialnego za wybory za granicą ministra Piotra Wawrzyka nie tłumaczy opóźnień i zaniechań MSZ. Dopiero 12 września 2023 r. przedstawiono projekt tego dokumentu, a rozporządzenie ostatecznie zostało opublikowane w dniu 14 września 2023 r.

Organizacje polonijne czy zwykli obywatele (np. którzy będą przebywać na zagranicznym urlopie) od dawna apelowali do MSZ o zwiększenie liczby zagranicznych obwodów do głosowania. Bez podjęcia takiego działania przewidywali oni przeciążenie komisji, co skutkowałoby koniecznością wielogodzinnego stania w kolejce i niepewnością, czy na pewno uda się oddać ważny głos.

Niewystarczająca liczba zagranicznych komisji i brak możliwości głosowania korespondencyjnego

W rozporządzeniu MSZ zaproponował listę 402 zagranicznych komisji – zasadniczo liczba ta jest większa od tej z 2019 r. (o 82), ale i tak mniejsza niż postulowana przez obywateli, którzy wskazywali na konieczność utworzenia co najmniej 112 nowych obwodów. Najcięższa sytuacja jest w północno-wschodnich Włoszech, Londynie, Edynburgu i Holandii (Haga i Amsterdam), gdzie od brexitu uczy się bardzo duża liczba polskich studentów.

Analizując zaproponowany wykaz, warto zauważyć, że nie przewidziano utworzenia żadnych komisji wyborczych na terytorium Ukrainy. Z jednej strony jest to uzasadnione trwającą agresją Federacji Rosyjskiej, ale oznacza to, że wszyscy obywatele Polscy przebywający u naszego wschodniego sąsiada zostaną całkowicie pozbawieni możliwości oddania głosu.

Czytaj więcej

Bogusław Chrabota: O prawo Polaków do głosowania za granicą

Kwestia niewystarczającej liczby zagranicznych obwodów jest o tyle istotna, o ile jeszcze niedawno przepisy przewidywały możliwość korespondencyjnego głosowania przez osoby przebywające za granicą (tak było np. podczas wyborów prezydenckich w 2020 r.). Niestety zmiany w Kodeksie wyborczym wprowadzone na początku 2023 r. przez Prawo i Sprawiedliwość całkowicie zlikwidowały tę metodę głosowania dla zagranicznych komisji wyborczych, a była ona niezwykle wygodna dla wyborców głosujących za granicą, gdzie oczywiście komisji wyborczych jest o wiele mniej niż w Polsce i potrafią być one oddalone od miejsc zamieszkania Polaków nawet do kilkuset kilometrów. Dziś głosowanie stacjonarne w zagranicznej komisji wyborczej jest jedyną opcją, co na pewno nie jest rozwiązaniem profrekwencyjnym.

Dwukrotnie zwiększono zakres obowiązków członków komisji, a ograniczono im czas tylko do 24 godzin

Poza tym, ogromne kontrowersje i dyskusje budzi obecnie przepis zawarty w art. 230 § 2 Kodeksu wyborczego, który określa, że komisje wyborcze w zagranicznych obwodach głosowania mają tylko 24 godziny od momentu zakończenia głosowania na policzenie oddanych głosów. Jeśli w tym czasie wyniki głosowania nie zostaną przeliczone i przekazane do Warszawy, to głosowanie w tych obwodach uważa się za niebyłe, czyli wszystkie oddane w danej komisji głosy przepadną.

Przy ostatnich zmianach ordynacji wyborczej przeprowadzonych przez Prawo i Sprawiedliwość (m.in. nowe zasady prac komisji wyborczych znacznie wydłużające proces liczenia głosów), jak również biorąc pod uwagę, że wraz z wyborami przeprowadzone będzie referendum ogólnokrajowe, w którym przecież głosy również muszą zostać zliczone, można powiedzieć, że de facto dwukrotnie zwiększono zakres obowiązków członków takich komisji. Nie bez przyczyny zatem istnieją poważne obawy, że znaczna część głosów zagranicy zostanie, kolokwialnie rzecz ujmując, zmarnowana, bo nie będzie można ich zliczyć w ciągu tak krótkiego czasu. W tak złożonej sytuacji dziwi, że PKW do tej pory nie wydała zalecenia, aby liczyć najpierw głosy w wyborach, a dopiero później głosy w referendum, które nie muszą zostać zliczone w 24 godziny.

Każdy prawidłowo oddany w wyborach głos powinien się liczyć, a obecne ograniczenie czasowe narusza istotę czynnego prawa wyborczego

Problem ten dostrzegł rzecznik praw obywatelskich, który jeszcze w kwietniu tego roku sygnalizował, że wyżej opisany mechanizm uzależnia ważność i skuteczność głosu od okoliczności, które są niezależne od wyborcy i wynikają z ewentualnych problemów ze sprawnością działania administracji wyborczej. W tym zakresie RPO zwrócił się do marszałków Sejmu i Senatu o rozważenie zmiany przepisów, aby usunąć ograniczenie czasowe liczenia głosów w obwodach za granicą. Głównym argumentem była teza, że każdy prawidłowo oddany w wyborach głos powinien się liczyć, a obecne ograniczenie czasowe narusza istotę czynnego prawa wyborczego.

Dlaczego PiS, mając na stole gotowe rozwiązanie wydłużające możliwość liczenia zagranicznych głosów do 48 godzin, nie chciało podjąć takiej ustawy?

Na powyższy apel zareagowała strona senacka, która wystąpiła z inicjatywą, aby dokonać zmiany w Kodeksie wyborczym i dwukrotnie wydłużyć czas na policzenie głosów przez zagraniczne komisje wyborcze. Niestety projekt trafił do sejmowej zamrażarki i nie został przez rozpatrzony. 30 sierpnia tego roku było ostatnie posiedzenie Sejmu, więc pytaniem retorycznym jest kwestia, dlaczego Prawo i Sprawiedliwość, mając na stole gotowe rozwiązanie wydłużające możliwość liczenia zagranicznych głosów do 48 godzin, nie chciało podjąć takiej ustawy, która przecież dostosowałaby art. 230 Kodeksu wyborczego do obecnych realiów wyborczo-referendalnych.

Czytaj więcej

Polonia walczy o prawo do głosu. Polacy sami tworzą komisję za granicą

Przepisy Kodeksu wyborczego przewidują, że w stosunku do wszystkich zagranicznych obwodów do głosowania wchodzą one w skład okręgu wyborczego właściwego dla dzielnicy Śródmieście miasta stołecznego Warszawy. Nie bez przyczyny zatem problemy zagranicznych wyborców są szczególnie istotne dla kandydatów z listy warszawskiej. W związku z tym jako kandydat do Sejmu z tej listy wsłuchałem się w głos Polonii i obywateli na stałe mieszkających za granicą i otworzyłem specjalny punkt informacyjny, w którym telefonicznie i mailowo każdemu zainteresowanemu może być udzielona kompleksowa pomoc w kwestiach głosowania zagranicznego (m.in. organizacja transportu do komisji, procedura dopisania do spisu wyborców, potwierdzanie uprawnień wyborczych).

Niezależnie od sygnalizowanych powyżej problemów pozostaje jedynie mieć nadzieję, że tym razem państwo polskie nie zawiedzie swoich obywateli, a wszyscy uprawnieni do głosowania zagraniczni wyborcy będą mogli 15 października skutecznie oddać swój głos – bez obaw, że ich wola i trud związany z dojazdem do zagranicznej komisji wyborczej pójdzie na marne.

Autor

Aleksander Pociej

Prawnik, adwokat, senator Platformy Obywatelskiej. Kandyduje do Sejmu z list KO

Zaplanowane na 15 października 2023 r. wybory parlamentarne zbliżają się wielkimi krokami. Jesteśmy w samym środku kampanii wyborczej, listy kandydatów na posłów i senatorów zostały już zamknięte. Wydawać by się mogło, że wyborcy mogą w tym momencie skupić się wyłącznie na analizie programów komitetów wyborczych i zastanawianiu się, która opcja polityczna zasługuje na ich głos. Jest jednak duża grupa wyborców, która do dnia wyborów pozostanie w swoistym zawieszeniu – nie wiedząc, czy oddane przez nią głosy w ogóle zostaną uwzględnione w końcowych wynikach. Są nimi ci wszyscy, którzy będą głosowali za granicą.

Pozostało 92% artykułu
Publicystyka
Andrzej Łomanowski: Rosjanie znów dzielą Ukrainę i szukają pomocy innych
Publicystyka
Zaufanie w kryzysie: Dlaczego zdaniem Polaków politycy są niewiarygodni?
Publicystyka
Marek Migalski: Po co Tuskowi i PO te szkodliwe prawybory?
Publicystyka
Michał Piękoś: Radosław, Lewicę zbaw!
Materiał Promocyjny
Klimat a portfele: Czy koszty transformacji zniechęcą Europejczyków?
Publicystyka
Estera Flieger: Marsz Niepodległości do szybkiego zapomnienia. Były race, ale nie fajerwerki