Bogusław Chrabota: O prawo Polaków do głosowania za granicą

Naprawdę dziwię się, że w 2023 roku, niemal 20 lat po akcesji Polski do Unii Europejskiej, mamy tak potężny problem z możliwością oddania głosu w wyborach poza krajem.

Aktualizacja: 28.08.2023 07:11 Publikacja: 28.08.2023 03:00

Październik 2019 r., kolejka do głosowania w komisji wyborczej w ambasadzie RP w Berlinie

Październik 2019 r., kolejka do głosowania w komisji wyborczej w ambasadzie RP w Berlinie

Foto: PAP/Marcin Bielecki

Unia Europejska, dająca nam prócz wielu innych przywilejów swobodę pracy na terenie wszystkich państw członkowskich, wyzwoliła niespotykaną dotąd w Polsce mobilność społeczną. Owszem, przed 2004 rokiem Polacy również podróżowali. Silne było również zjawisko emigracji. Niemniej, jeśli idzie o swobodę wykonywania pracy, wszystko zaczęło się tak naprawdę po 2004 roku. Wspólny organizm gospodarczy uwolnił narodowe zasoby pracy od konieczności szukania zatrudnienia w kraju. Zamknięte przed laty dla Polaków zachodnie rynki otwarły się i dla wielu z nas praca w firmach międzynarodowych czy coraz częściej w zagranicznych oddziałach polskich firm to standard.

Za pracą poszły zarobki, Polaków stać dziś na dużo więcej niż dwie dekady temu, dzięki czemu staliśmy się jednym z najbardziej mobilnych, także w sensie turystycznym, społeczeństw w Europie. W tym kontekście trudno więc chyba bronić się przed „oczywistą oczywistością”, że do tej mobilności należałoby dostosować czynne prawo wyborcze.

Czytaj więcej

Polonia walczy o prawo do głosu. Polacy sami tworzą komisję za granicą

Tak jednak się nie stało. Sami wręcz narzucamy sobie kolejne ograniczenia. Nie tylko brakuje obecnych w wielu krajach rozwiązań korzystających z nowoczesnych technologii (możliwość oddania głosu przez internet), ale na dodatek sami nakładamy dodatkowe ciężary na nasze turboanachroniczne procedury, by wspomnieć choćby o ograniczeniu liczenia głosów przez komisję do 24 godzin i absurdalnej (bo wynikającej z obsesyjnej nieufności) konieczności liczenia ich przez całą komisję, a nie usprawniające proces podgrupy. W tym roku dochodzi jeszcze referendum; nie mam złudzeń, że dodatkowy wysiłek związany z liczeniem głosów referendalnych przyczyni się do licznych opóźnień, co musi wywołać w jakiejś skali niepokoje społeczne.

Jeśli na tym ma polegać dojrzewanie demokracji, to brawo! Chyba że nie o sens demokracji tu chodzi, ale jak zwykle w Polsce o interes partyjny. Nadmiar głosów do przeliczenia będzie doskwierał większym miastom, a te popierają opozycję. Podobnie jest z wyborcami poza krajem; 320 obwodów za granicą w 2019 roku to kropla w morzu potrzeb. Co więcej, obciążenie ich pracą przy wyborach i referendum może być tak wielkie, że 24 godziny pracy komisji okaże się za mało i wtedy te całkiem legalne głosy nie zostaną zaliczone do puli.

Jedyna szansa jest w powoływaniu nowych obwodów i mnożeniu komisji obwodowych. Nie tylko w małych wioskach, o co z takim zapałem zabiegało PiS, ale również za granicą, gdzie będzie mogło zagłosować młodsze pokolenie. W imię polskiej demokracji należy oczekiwać, że MSZ dołoży wszelkich starań, by było to możliwe. A przede wszystkim wesprze tych Polaków, którzy, jak w opisywanym przez nas przypadku pana Michała Skrzywanka (próbuje zorganizować komisję na Sri Lance), wzięli sprawę oddania głosu w wyborach we własne ręce.

Czytaj więcej

Trwa walka o prawo do głosowania poza Polską. „Jest wielkie ożywienie”

Jak się okazuje, jest to możliwe; co więcej, w wielu krajach Europy samorządy chętnie pomagają w organizowaniu lokalów, więc należy zrobić wszystko, by rodacy w Kolombo, Saragossie, Turynie czy na Malcie mogli zagłosować jak ich najbliżsi w Rzeszowie czy Warszawie. Mają do tego prawo i jeśli zostanie to z tych czy innych powodów zlekceważone, zapamiętają to na długo.

Unia Europejska, dająca nam prócz wielu innych przywilejów swobodę pracy na terenie wszystkich państw członkowskich, wyzwoliła niespotykaną dotąd w Polsce mobilność społeczną. Owszem, przed 2004 rokiem Polacy również podróżowali. Silne było również zjawisko emigracji. Niemniej, jeśli idzie o swobodę wykonywania pracy, wszystko zaczęło się tak naprawdę po 2004 roku. Wspólny organizm gospodarczy uwolnił narodowe zasoby pracy od konieczności szukania zatrudnienia w kraju. Zamknięte przed laty dla Polaków zachodnie rynki otwarły się i dla wielu z nas praca w firmach międzynarodowych czy coraz częściej w zagranicznych oddziałach polskich firm to standard.

Pozostało 83% artykułu
Komentarze
Jerzy Haszczyński: Dyktatury chętnie ubierają agentów w kostium uchodźcy
Komentarze
Estera Flieger: TVP w samolikwidacji. Miała być BBC, a są groźne teorie spiskowe
Komentarze
Artur Bartkiewicz: Andrzej Duda mówił „Woodrow Wilson”, a echo odpowiadało „Donald Trump”
Komentarze
Maciej Miłosz: Nasz sojusznik USA, czyli dlaczego musimy stawiać na własne zdolności obronne
Materiał Promocyjny
Big data pomaga budować skuteczne strategie
Komentarze
Prawyborczy gamechanger. Świetna wiadomość dla Sikorskiego, bardzo zła dla Kaczyńskiego
Materiał Promocyjny
Seat to historia i doświadczenie, Cupra to nowoczesność i emocje