Pojęcie „symetryzmu” puszczono w obieg, kiedy w 2015 roku PiS doszło do władzy. Odtąd komentatorzy polityczni będący w opozycji zarzucają rzekomym „symetrystom”, że osłabiają ich obóz. Że krytykują PO na równi z rządzącą Zjednoczoną Prawicą, nie uważają tej drugiej za najszkodliwszą i wobec obu partii pozostają tak samo na dystans.
To zgadzałoby się z obrazem symetrii – ale nie z rzeczywistością. Dowód dają osoby najsilniej kojarzone z „symetryzmem”. Tygodnik „Kultura Liberalna” przyjął wprawdzie motto „Ze środka widać najwięcej”, jednak autorzy z tego kręgu nie pragną utrzymywać splendid isolation. Krytykują za to rozumowanie kategoriami dwóch tylko partii, dwóch możliwości będących do wyboru.
Pluralizm symetryzmu
„PiS boi się pluralizmu jak diabeł wody święconej” – tak w 2017 roku na łamach „Kultury Liberalnej” stwierdzili socjolożka Karolina Wigura i historyk prawa Jarosław Kuisz. Większy pluralizm życia politycznego i myślenia przyhamowałby ich zdaniem wahadło wyborczych zwycięstw PO albo PiS, które się samo napędza. Stworzyłby też stabilniejszą demokrację. Nie pytali oni więc o zgodę na obecną rzeczywistość, ale o skuteczną formę niezgody. W tym samym artykule ostrzegali: jeśli utrzyma się dualizm wrogich sobie partii, wyrośnie „trzecia siła, która nie musi mieć wcale przyjemnej twarzy”. A teraz zwyżkujące notowania Konfederacji potwierdzają groźnie ich dalekowzroczność.
Czytaj więcej
Dziennikarz, który patrzy krytycznie na wszystkie strony politycznego sporu, analizuje debatę publiczną i stara się zrozumieć zachodzące procesy polityczne i społeczne nie jest godnym pogardy symetrystą, tylko po prostu dziennikarzem. Dziennikarzem przestaje być ten, kto tego nie robi.
Gdzie indziej Wigura rzuciła też hasło „być antyradykalnym w świecie, który się radykalizuje”. W imię tego ludzie zwani „symetrystami” wchodzą w dialog z ludźmi o innych światopoglądach. Ale nieraz jednoznacznie krytykują rządzącą koalicję. Wciąż podkreślają też własne inspiracje. Są to zwykle pojęcia liberalizmu albo społeczeństwa otwartego, bliskie tylko jednemu z politycznych biegunów.