Po roku wojny, który minął od ataku Rosji na Ukrainę, w Polsce i w demokratycznych krajach Zachodu panuje atmosfera optymizmu. Większość komentatorów jest przekonana, że Rosja tę wojnę definitywnie przegra, jeżeli tylko demokratyczny świat będzie nadal – w odpowiedniej skali – Ukrainie pomagał. Więcej, nie brak komentatorów i polityków przewidujących rozpad Rosji i jej historyczną degradację. Ten optymizm jest zrozumiały, bo – wbrew pesymistycznym prognozom z początku wojny – Ukraina odnosi sukcesy, rosyjska armia okazała niezdolność do skutecznego działania, a Zachód jest bardziej solidarny, niż oczekiwaliśmy. I jeszcze jedno: przyjmuje się dość powszechnie – inaczej niż jeszcze kilka miesięcy temu – że ryzyko sięgnięcia przez Rosję po broń nuklearną jest znikome.
Przewidywane zwycięstwo Ukrainy przez wielu komentatorów z krajów Zachodu (w tym komentatorów polskich) definiowane jest jako odzyskanie zajętych przez Rosję terytoriów (także Krymu), uzyskanie od Rosji odszkodowań i ukaranie jej polityków i wojskowych za zbrodnie wojenne. Niektórzy przewidują też rychłe wstąpienie Ukrainy do NATO i UE.
Czytaj więcej
Putin szykował Rosję do sankcji od aneksji Krymu w 2014 roku. Dlatego ich efekt był mniejszy, niż...
Gdyby ten scenariusz się zrealizował, to najprawdopodobniej obecne rosyjskie państwo rzeczywiście musiałoby ulec rozpadowi.
Nie twierdzę jednak, że ten scenariusz jest całkowicie pozbawiony realizmu, ale też trudno przypisać mu wysokie prawdopodobieństwo.