Zapowiadany koniec historii nie nastąpił, a handel i współpraca gospodarcza nie wyeliminowały wojen, lecz umożliwiały przygotowanie się do kolejnych. Wzrost wydatków zbrojeniowych w państwach demokratycznych jest wynikiem zrozumienia, że skoro wojny nie zostały wyeliminowane, należy dążyć do ich wygrywania.
Mit założycielski UE
USA w systemie międzynarodowym pełnią rolę łagodnego hegemona. Administracja Joe Bidena początkowo popełniła błędy, jakimi było zniesienie sankcji na Nord Stream 2 czy uznanie Niemiec za państwo, które najlepiej zabezpieczy interesy USA w Europie. Amerykanie zrozumieli jednak, że jeżeli nie chcą utracić pozycji globalnego lidera, muszą objąć przywództwo. Potwierdza to wizyta w Kijowie prezydenta Bidena, którego los polityczny jest związany z losem Ukrainy.
Inaczej wojnę w Ukrainie oceniają republikanie. Ich potencjalny kandydat na prezydenta Ron DeSantis kwestionuje zaangażowanie w Ukrainie, określając je jako wojnę zastępczą z Chinami. Jednak to Biden ma rację, twierdząc, że w konflikcie z Rosją Amerykanie nie mogą pozostawić Europejczyków samych. Zostaliby wówczas sami w obliczu wyzwania rzuconego ze strony Chin.
Czytaj więcej
Gdyby prezydentem był Donald Trump, to Ukrainy prawdopodobnie by już nie było – uważa gen. Waldemar Skrzypczak, były dowódca Wojsk Lądowych.
Mit założycielski UE głosi, że po doświadczeniach II wojny światowej państwa europejskie rozpoczęły proces integracji dla zapewnienia pokoju. Wojna w Ukrainie przypomina jednak, że mit ten nie odpowiada prawdzie. Timothy Snyder dowodzi, że państwa europejskie rozpoczęły proces integracji nie dlatego, by zapobiec wojnie, lecz dlatego, że wojny przegrały. Pamiętamy, że to Niemcy przegrały wojnę w 1945 r., tak jak Włochy. Ale państwa zachodnioeuropejskie prowadziły wojny imperialistyczne jeszcze przez dekadę: Francja w Algierii, Wielka Brytania o Kanał Sueski, a Holandia w Indonezji. Wojna nie była postrzegana jako zła, chyba że była przegrana.