Polacy mają do Ameryki stosunek magiczny i nabożny zarazem. O tym, skąd to się wzięło, można by napisać książkę. Pierwszych tropów trzeba by zapewne szukać w czasach, gdy Tadeusz Kościuszko budował nad rzeką Hudson fort West Point.
Ameryka była daleko, a to, co jest daleko, łatwo idealizować. Swoje nieliczne podboje i wojny w okresie kształtowania się amerykańskich granic także prowadziła daleko od Europy, więc w nas one nie uderzały. W drugiej połowie XIX w. była dla wielu ziemią obiecaną. Kto odbył katorżniczą podróż z ubogiej Galicji do Nowego Jorku i w końcu znalazł się w lepszym świecie, nie skarżył się na upokorzenia doznane podczas selekcji na Ellis Island ani na jakieś niedostatki – bo i tak miał zwykle o wiele lepiej niż w dawnym domu.