Kiedy Niemcy się jednoczyły 33 lata temu, jedna z przywódczyń NRD-owskiej opozycji demokratycznej, Baerbel Bohley, powiedziała mi w Warszawie: – Zachód jeszcze nie wie, jak bardzo Wschód go zmieni.
Bohley miała sporo racji, chociaż pewnie wynikiem tych zmian nie byłaby zachwycona. Dziś jej przestroga mogłaby się odnosić do całej Europy. Zachód Europy jeszcze nie wie, jak Wschód go zmieni. Niestety, Wschód też tego nie wie, co sprawia, że proces zmian może przebiegać chaotycznie i zakończyć się frustracją po obu stronach, tak jak w zjednoczonych Niemczech. Pewne jest jedno: po wojnie w Ukrainie nie wrócimy w Europie do tego, co było. Taka prognoza może brzmieć jak przestroga albo jak obietnica. Wszystko jest otwarte.
Czytaj więcej
- Przecież chcielibyśmy wszyscy móc żyć z Rosją, z Rosjanami w pokoju, w spokoju, móc się swobodnie rozwijać, móc prowadzić handel, móc budować swoje życie i swoją zamożność razem. Niestety, jak widać, nie da się, bo napadają, bo rabują, bo zabijają, bo chcą odebrać wolność - mówił na Łotwie prezydent Andrzej Duda.
Określenia „Wschód” i „Zachód” są mało precyzyjne. Polska i inne kraje dawnego tzw. bloku wschodniego, są częścią świata zachodniego. Chce do niego przystąpić i mam nadzieję, że przystąpi, także Ukraina. Wschód jest więc pojęciem geograficznym, ale politycznie nieobojętnym. Są to kraje, które ze względu na swą historię i geografię mają poczucie odrębności, tyle że nie bardzo wiedzą, jak ją produktywnie wykorzystać. Wojna w Ukrainie przesuwa je z peryferii do centrum polityki europejskiej. Ich ambicje rosną, ich rzeczywiste wpływy pozostają w tyle za ambicjami. Dotyczy to szczególnie Polski, ale także krajów bałtyckich. Te ostatnie krytykują, czasami ostro, politykę zachodnich partnerów w UE, ale nie pozostawiają wątpliwości, że czują się częścią zachodniej wspólnoty liberalnych/wolnościowych demokracji. Postawa Polski w tej kwestii jest niestety daleka od jednoznaczności.