Rzeczpospolita: Budżet obrony Niemiec ma wzrosnąć do 2024 r. z 1,2 do 2 proc. PKB. Tak postanowił rząd i Bundestag. A to oznacza, że Republika Federalna już za sześć lat stanie się największą potęgą wojskową Europy – poza USA i Chinami nikt nie wydaje więcej niż 75 mld euro rocznie na armię. Sąsiedzi Niemiec są na to gotowi?
Klaus Wittmann: Tak sprawę próbowała stawiać w wyborach SPD, jeden z jej liderów Sigmar Gabriel pytał: „Gdzie my postawimy te wszystkie lotniskowce, które będziemy musieli kupić, aby wykorzystać 75 mld euro!" A przecież to nie była decyzja samych Niemiec, tylko całego NATO. Została ona podjęta na szczycie w Walii w 2014 r. i Warszawie w ubiegłym roku w odpowiedzi na aneksję Krymu przez Rosję. Wtedy kanclerz Angela Merkel zapowiedziała, że „będziemy dążyć" do tych 2 proc. PKB. To oznacza warunkowe zobowiązanie, że budżet obrony rzeczywiście wzrośnie do 75 mld euro, jeśli Rosja będzie nadal stanowiła zagrożenie dla sojuszu. Ale w takim przypadku wszystkie kraje NATO będą podnosiły wydatki na obronę. My zawsze działamy w ramach NATO: w okresie zimnej wojny Bundeswehra była jedyną armią całkowicie zintegrowaną z paktem, nie mieliśmy nawet własnego dowództwa operacyjnego! To jest zresztą podstawowa korzyść z planowania obronnego NATO – każdy kraj patrzy drugiemu na ręce, wszystko jest przejrzyste.