Waldemar Pawlak: Nie jestem kumplem Tuska

Małżeństwo "dzikich chłopów" z PSL z kapryśną panną z PO trwało cztery lata. Tuż przed wyborami Waldemar Pawlak oznajmia, że nie jest kumplem Donald Tuska

Publikacja: 07.10.2011 12:54

Waldemar Pawlak: Nie jestem kumplem Tuska

Foto: W Sieci Opinii

Przedwyborczy czas skłania wszystkich polityków do poświęceń. Nagle przypominają sobie o ludziach, a nawet proponują świecidełka. Naczelny Strażak RP w "SE" fachowo tłumaczy koalicję z PO.

Jesteśmy po prostu facetami po przejściach. Każdy z nas wie, że trzeba się zachowywać w sposób odpowiedzialny i napinać tylko do pewnych granic. Nie można zrywać relacji. Wydaje mi się też, że trudne czasy, w jakich przyszło nam rządzić, sprawiły, że z dystansem patrzyliśmy na niedoskonałości w naszych relacjach. Tak jak w powiedzeniu - nie ma co żałować róż, kiedy płoną lasy – mówi Pawlak. I dodaje: - Na ogół jak już bardziej iskrzyło, to się spotykaliśmy, aby sporne sprawy po męsku omówić. Ustalaliśmy, gdzie są granice naszych oddziaływań. Zawsze na jakiś czas starczało.

O Donaldzie Tusku mówi


Jak na polityka, to jak się z nim coś konkretnie poukłada, to można to zrealizować. Choć można też powiedzieć, że wszystko jest poukładane do następnego przesilenia. Pod tym względem Tusk ma dużą zdolność elastycznego zmieniania nurtu. Ja starałem się trzymać od premiera w rozsądnej odległości. Nie za blisko, nie za daleko. Szczęśliwie mamy też inne zamiłowania sportowe i to nam pozwala unikać wzajemnych fauli. Ja wolę rower albo szachy.



Waldemar Pawlak mówi, że o aferze hazardowej nie rozmawiał z premierem Tuskiem. Za to wskazuje najsłabsze ogniwo rządu:


Największe rozczarowania wiążą się z ministrem infrastruktury Cezarym Grabarczykiem. Kiedy wspólnie z ekspertami PO robiliśmy ocenę struktur rządowych, wyszło nam, że Ministerstwo Infrastruktury jest najsłabiej zorganizowane.

Pawlak to nie lada strateg. Już dwa razy był premierem, a kto wie czy po najbliższych wyborach nie ma szansy po raz trzeci. Kumplowanie w takiej sytuacji z Donaldem Tuskiem może się nie opłacić.

Przedwyborczy czas skłania wszystkich polityków do poświęceń. Nagle przypominają sobie o ludziach, a nawet proponują świecidełka. Naczelny Strażak RP w "SE" fachowo tłumaczy koalicję z PO.

Jesteśmy po prostu facetami po przejściach. Każdy z nas wie, że trzeba się zachowywać w sposób odpowiedzialny i napinać tylko do pewnych granic. Nie można zrywać relacji. Wydaje mi się też, że trudne czasy, w jakich przyszło nam rządzić, sprawiły, że z dystansem patrzyliśmy na niedoskonałości w naszych relacjach. Tak jak w powiedzeniu - nie ma co żałować róż, kiedy płoną lasy – mówi Pawlak. I dodaje: - Na ogół jak już bardziej iskrzyło, to się spotykaliśmy, aby sporne sprawy po męsku omówić. Ustalaliśmy, gdzie są granice naszych oddziaływań. Zawsze na jakiś czas starczało.

Publicystyka
Roman Kuźniar: 100 dni Donalda Trumpa – imperializm bez misji
Publicystyka
Weekend straconych szans – PiS przejmuje inicjatywę w kampanii prezydenckiej?
felietony
Marek A. Cichocki: Upadek Klausa Schwaba z Davos odkrywa prawdę o zachodnim liberalizmie
Publicystyka
Koniec kampanii wyborczej na kółkach? Dlaczego autobusy stoją w tym roku w garażach
Materiał Promocyjny
Jak Meta dba o bezpieczeństwo wyborów w Polsce?
analizy
Jędrzej Bielecki: Radosław Sikorski nie ma już złudzeń w sprawie Donalda Trumpa