Media funkcjonowały nie tylko w kulturowej, ale i w biznesowej przestrzeni transformacji. Choćby przez uzależnienie od podmiotów zagranicznych, które wchodząc na polski rynek sypały reklamami, by zbudować sobie markę. Media współodpowiadają, bo znalazły się w konflikcie interesów. Teoretycznie rzecz biorąc prywatyzacja powinna wyglądać tak: jest decyzja rządu, ministerstwo skarbu państwa wynajmuje zewnętrzny podmiot, który wskazuje, jaka ścieżka prywatyzacji byłaby najlepsza w danym przypadku, otwiera się coś w rodzaju aukcji, zgłaszają się oferenci i wybierana jest najlepsza oferta.
Ale gdy w tych trzech miejscach: w ministerstwie, firmie consultingowo–doradczej oraz w podmiocie, który dokonuje nabycia aktywów, działa lub tylko ma dobre kontakty to samo środowisko, to mamy konflikt interesów. (…) Rola środowisk typu tego jak te powiązane z Gromosławem Czempińskim polegała na tym, że one umiały budować pomosty pomiędzy tymi trzema ogniwami.
(…) Kiedy jednak wchodzące w grę powiązania oparte są na wywodzącej się ze starego systemu sieci informatorów służb, której to sieci kontury mieli w głowie wysocy funkcjonariusze SB i służb wojska, to żadne normalne instytucje kontrolne, łącznie z prokuraturą nie są w stanie konfliktu interesów rozpoznać. I warunki prywatyzacji mogą być ustalane pod kątem nabywcy z góry przesądzonego.