Według Jarosława Kurskiego (z-ca red. nacz. „Gazety Wyborczej”)
słowo stało się maczugą. Język wypowiedzi zbrutalizował się i zideologizował. Nie chodzi już o dyskusję, tylko o to, żeby komuś przywalić. W naszym zawodzie – stwierdza Kurski – króluje ignorancja. Dziennikarzy charakteryzuje „szlachetne ubóstwo myśli” (cytat z Jerzego Leca).
Tomasz Lis (red. nacz. „Wprost”)
rachunek sumienia zaczyna od zwrócenia uwagi na to, czym się zachłysnęliśmy po roku 1989, a zatem: wolnością, skokiem technologicznym, rynkiem oraz ulegliśmy tabloidyzacji. W efekcie – konkluduje – obniżyliśmy poziom dziennikarstwa i wychowaliśmy mało wymagającą publikę. Doszły do tego waśnie środowiskowe. Balansowanie na linie - bo tak określa obecną sytuację – jest niezwykle trudne. Z jednej strony chodzi o to, by mieć jak największą publiczność, a z drugiej, by nie ośmieszyć naszego zawodu.
Piotr Mucharski (red. nacz. „Tygodnika Powszechnego”)
stawia zarzut, że pojedynczego medium nie można potraktować jako źródła wiedzy, gdyż na ogół nie mówi ono o sprawach najważniejszych. Media są tubą polityków, przestały być czwartą władzą, władzą niezależną. Biją pianę, unikają debat.
Ksiądz Kazimierz Sowa (dyr. stacji Religia .tv)
opisuje grzech nieomylności. Dziennikarzom, często niedouczonym, wydaje się, że mają prawo do ferowania nieomylnych wyroków. Zapominają o konieczności ciągłego dokształcania się.
Ewa Wanat (red. nacz. Radia TOK FM)
pisze o grzechu pychy. Tak, uwierzyliśmy bowiem, że jesteśmy IV władzą i nie powinniśmy podlegać kontroli społecznej, więc rzadko przyznajemy się do błędów i nie zamieszczamy sprostowań.
I na zakończenie tego krótkiego przeglądu (więcej w listopadowo-grudniowej „Więzi”) jeszcze dwie wypowiedzi – Bronisława Wildsteina i Jacka Żakowskiego.
Zdaniem Bronisława Wildsteina („Rzeczpospolita” i „Uważam Rze”)
ostatnie lata pokazały, że większość mediów i dziennikarzy się skompromitowała, naruszając wszelkie możliwe standardy. Medialny obraz, kreowany przez główne media miał niewiele wspólnego z rzeczywistością. Z debaty publicznej zniknęły najważniejsze sprawy, bo dziennikarze zajęli się rozbieraniem na części pierwsze wypowiedzi liderów opozycji i ich intencji.
Jacek Żakowski („Polityka”)
przedstawia katalog błędów i zaniedbań polskich mediów w ostatnim 20-leciu, poczynając od niskiej kompetencji dziennikarzy, przedkładania własnego interesu nad interes publiczny, utożsamianiu się mediów z partiami politycznymi, by skończyć na stwierdzeniu ich zaściankowości.
Na portalu sdp.pl Marek Palczewski podsumowuje czynniki wpływające na zanik etosu dziennikarza:
Moim zdaniem są to m.in.: 1) kryzys gospodarczy jako taki, skutkiem było ograniczenie tortu reklamowego i redukcja zatrudnienia; 2) rozwój Internetu i bezpłatny dostęp do informacji w sieci; 3) upolitycznienie dziennikarstwa i uległość (podporządkowanie) dziennikarzy wobec partii politycznych i/lub rządu; 4) brak wspólnie uznawanych przez środowisko zasad profesji, czy jednolitego kodeksu etyki dziennikarskiej; 5) obawa informatorów (szczególnie tzw. źródeł konfidencjonalnych) przed reperkusjami ze strony przełożonych, czy sądów; 6) rozbicie środowiska na różne grupy interesu lub grupy koleżeńskie, przeświadczone o własnej wyższości w stosunku do kolegów i koleżanek tworzących inne grupy; 7) dążenie do zysku kosztem jakości.
Czy uda się uratować zawód dziennikarza przed wszechobecną tabloidyzacją? Jakie są Państwa opinie na temat polskich mediów i ich oddziaływania na społeczeństwo? Czy w dobie rozwijającego się stale Internetu zawód dziennikarza przejdzie do lamusa?