Łukasz Warzecha: Nietykalny skłot, czyli poradnik dla eksmitowanych

„W stolicy rozgrywa się bitwa o skłoty. Skłot to pustostan, który przejmuje w posiadanie grupa zwykle młodych ludzi, żeby sobie tam popalać trawę, czytać „Krytykę Polityczną” (raczej bez zrozumienia) i dyskutować nad sposobami obalenia niesprawiedliwego systemu kapitalistycznego” – pisze publicysta „Faktu”

Publikacja: 06.04.2012 10:38

Łukasz Warzecha: Nietykalny skłot, czyli poradnik dla eksmitowanych

Foto: W Sieci Opinii

Łukasz Warzecha, odnosząc się do sprawy skłotu przy ul. Elbląskiej w Warszawie, pisze:

Jak wiadomo, nie tylko w Warszawie, ale w wielu miastach Polski ludzi wyrzuca się często z mieszkań. Najczęściej dlatego, że przestali płacić. Ci ludzie radzą sobie potem w różny sposób, ale raczej nie zdarza się, żeby brała ich ochoczo w obronę wielka gazeta („Wyborcza”) oraz tygodnik („Przekrój”), żeby ich wyrzucenie było jednym z głównych tematów lokalnych serwisów, żeby policja kapitulowała w obliczu kamer i żeby urząd miasta dbał, aby nie stała im się krzywda. Mimo że – w przeciwieństwie do skłotersów – nie zajmowali swoich mieszkań na rympał, ale mieszkali w nich zwykle od dawna.

Warzecha sugeruje, że być może ci wyrzucani z domów powinni „nie tyle wziąć przykład ze skłotersów, ale po prostu nimi zostać”. Dla tych, którzy uznaliby to za rozsądne rozwiązanie, ma kilka porad:

Należy skontaktować się z najbliższą delegaturą „Krytyki Politycznej” i poinformować, że w swoim mieszkaniu urządza się skłot. Dobrze też zmienić styl ubierania na niedbały i lekko przybrudzony, aby nabrać wiarygodności. Można zacząć się pojawiać na spotkaniach różnych lewackich grupek. Mieszkanie należy udekorować plakatami z Che Guevarą, Leninem, ewentualnie reprodukcjami Sasnala.

Co więcej?

W składzie makulatury należy wygrzebać wszystkie pozycje Sierakowskiego, trochę Derridy, obowiązkowo Żiżka i oczywiście roczniki „KP”. Można też zainwestować w kilka numerów „Przekroju” pod kierownictwem Romana Kurkiewicza. To wszystko porozkładać na podłodze. Trzeba również ucharakteryzować mieszkanie: trochę pobrudzić ściany, zawiesić jakieś szmaty w oknach, poustawiać na podłodze skrzynki.

Publicysta podkreśla, że realistyczny efekt wzmocnić może już tylko „upozorowanie” jakiejś „działalności kulturalnej”, charakterystycznej dla skłotów:

Można np. zorganizować pokaz jakiegoś filmu z performansem Artura Żmijewskiego (to nie ten, co gra ojca Mateusza, zbieżność imienia i nazwiska przypadkowa), najlepiej takiego, gdzie robią coś z krzyżem – zanurzają go w moczu czy smażą na patelni. Można też zaprosić aktorów z jakiegoś postępowego teatru, żeby coś pokazali. Nieważne, co, ważne, żeby podczas pokazu byli na golasa.

Publicysta sugeruje „zwieńczyć dzieło” szumem medialnym:

Gdy będzie się miało to wszystko zorganizowane, trzeba się skontaktować z miejscowym korespondentem „Gazety Wyborczej” i opowiedzieć, jak wspaniale działa nasz skłot. No i niech potem ktoś spróbuje nas z mieszkania usunąć!

My radzimy nie próbować tego w domu. A Warzesze gratulujemy strzału w dziesiątkę.

Łukasz Warzecha, odnosząc się do sprawy skłotu przy ul. Elbląskiej w Warszawie, pisze:

Jak wiadomo, nie tylko w Warszawie, ale w wielu miastach Polski ludzi wyrzuca się często z mieszkań. Najczęściej dlatego, że przestali płacić. Ci ludzie radzą sobie potem w różny sposób, ale raczej nie zdarza się, żeby brała ich ochoczo w obronę wielka gazeta („Wyborcza”) oraz tygodnik („Przekrój”), żeby ich wyrzucenie było jednym z głównych tematów lokalnych serwisów, żeby policja kapitulowała w obliczu kamer i żeby urząd miasta dbał, aby nie stała im się krzywda. Mimo że – w przeciwieństwie do skłotersów – nie zajmowali swoich mieszkań na rympał, ale mieszkali w nich zwykle od dawna.

Publicystyka
Koniec kampanii wyborczej na kółkach? Dlaczego autobusy stoją w tym roku w garażach
analizy
Jędrzej Bielecki: Radosław Sikorski nie ma już złudzeń w sprawie Donalda Trumpa
Publicystyka
Marek Migalski: Rafał Trzaskowski, czyli zmienny jak prezydent
Publicystyka
Rusłan Szoszyn: Niewidzialna wojna Watykanu o wiernych na Wschodzie
Publicystyka
Jan Romanowski: Z Jana Pawła II uczyniliśmy kremówkę, nie zróbmy z Franciszka rewolucjonisty z młotem