Marek Migalski: Dlaczego Tusk dał się posadzić u stóp Merkel?

„Muszę przyznać, że zapadł mi w pamięć pewien widok z meczu Niemców z kimś tam. W loży honorowej siedziała Angela Merkel, a u jej stóp, bo w niższym rzędzie, Donald Tusk. Było to trochę szokujące” – pisze europoseł PJN

Publikacja: 27.06.2012 13:48

Marek Migalski: Dlaczego Tusk dał się posadzić u stóp Merkel?

Foto: W Sieci Opinii

Polityk na swoim blogu podkreślał, że nie wyobraża sobie, żeby na meczu Niemców z „kimś tam”, odbywającym się na przykład we Francji, prezydent lub nawet premier tego ostatniego państwa, nie został posadzony obok pani kanclerz:

Nie wiem, co na to protokół dyplomatyczny, ale sytuacja ta wydawała mi się głęboko niestosowna. Jak można posadzić premiera państwa-gospodarza u stóp gościa? Kim byli dwaj smętni panowie, siedzący po obu stronach Merkel? Byli ważniejsi, w sensie protokolarnym, od Tuska? Nie sądzę. Więc jakie licho pozwoliło na takie faux pas?

Jednocześnie Migalski zaznacza, że dyplomatyczna niewłaściwość całej tej „scenki” to tylko jedna strona medalu:

Nie chodzi bowiem o to, jaki nieuk posadził w takim miejscu naszego premiera, ale dlaczego ów premier zgodził się tam usiąść?! Znany jest mój krytyczny stosunek do Jarosława Kaczyńskiego, ale właśnie w takich momentach można na niego liczyć. Na pewno nie siadłby u stóp pani kanclerz. Zresztą tak, jak nie siadłby tam nikt inny, kto sprawowałby urząd premiera Rzeczpospolitej! A Tusk jednak siadł na wskazanym mu miejscu. I przesiedział na nim całe 90 minut. To wiele mówi o nim. I mówi o nim źle.

Marek Migalski wskazuje na „dziwną przypadłość” polskiego premiera:

Coś jest w Tusku miękkiego, co objawia się w kontaktach z silniejszymi - ma wówczas jakiś dziwny grymas twarzy, taki specyficzny tik, chowanie głowy w ramiona, przygarbienie. Widzieliście to także, czy tylko mi się tak wydaje? To jakaś dziwna przypadłość premiera. W walce wewnętrznej potrafi być brutalny i bezwzględny - nawet okrutny. Ale w walce na zewnątrz, zwłaszcza w walce z silniejszymi, kurczy się i akceptuje miejsce... no właśnie - u ich stóp.

Dlatego ten obrazek z meczu Niemców z kimś tam był tak dla mnie porażający - bo w genialnym skrócie pokazał Donalda Tuska takim, jakim jest on w istocie. Jako twardziela w walce ze Schetyną czy Kaczyńskim, ale mięczaka w bojach z szefami innych państw.

Nie chcę twierdzić, że ma to związek z tym, że w wojnach wewnętrznych chodzi mu o siebie, a w rywalizacji zewnętrznej idzie wszak o Polskę i dlatego w tym pierwszym jest twardy, a w tym drugim pozwala sobie na słabość. To coś poważniejszego i bardziej psychologicznego - coś skrywanego, co wychodzi właśnie w jakimś grymasie, minie, nieśmiałym uśmiechu. W siedzeniu 90 minut u stóp kogoś takiego jak Angela Merkel.

Polityk na swoim blogu podkreślał, że nie wyobraża sobie, żeby na meczu Niemców z „kimś tam”, odbywającym się na przykład we Francji, prezydent lub nawet premier tego ostatniego państwa, nie został posadzony obok pani kanclerz:

Nie wiem, co na to protokół dyplomatyczny, ale sytuacja ta wydawała mi się głęboko niestosowna. Jak można posadzić premiera państwa-gospodarza u stóp gościa? Kim byli dwaj smętni panowie, siedzący po obu stronach Merkel? Byli ważniejsi, w sensie protokolarnym, od Tuska? Nie sądzę. Więc jakie licho pozwoliło na takie faux pas?

Publicystyka
Andrzej Łomanowski: Rosjanie znów dzielą Ukrainę i szukają pomocy innych
Publicystyka
Zaufanie w kryzysie: Dlaczego zdaniem Polaków politycy są niewiarygodni?
Publicystyka
Marek Migalski: Po co Tuskowi i PO te szkodliwe prawybory?
Publicystyka
Michał Piękoś: Radosław, Lewicę zbaw!
Materiał Promocyjny
Klimat a portfele: Czy koszty transformacji zniechęcą Europejczyków?
Publicystyka
Estera Flieger: Marsz Niepodległości do szybkiego zapomnienia. Były race, ale nie fajerwerki